Działalność UPA miała zbrodniczy charakter, co do tego nikt w Polsce nie ma wątpliwości; warto jednak zwrócić uwagę, że upamiętnianie UPA na Ukrainie nie ma antypolskiego charakteru - powiedziała PAP wiceminister spraw zagranicznych Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. W tym roku mija 70. rocznica zbrodni wołyńskiej, w wyniku której na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. Polaków, zamordowanych przez oddziały Ukraińskiej Armii Powstańczej i miejscową ludność ukraińską.
PAP: W Sejmie i w Senacie trwają prace na projektami uchwał upamiętniającymi ofiary zbrodni wołyńskiej. Kontrowersje wzbudza ustanowienie 11 lipca dniem upamiętniającym ofiary zbrodni wołyńskiej oraz określenie jej terminem "ludobójstwo". Co w tej sprawie parlamentarzystom doradza MSZ?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Uchwały są suwerennymi decyzjami podejmowanymi przez polski parlament. Rola MSZ sprowadza się do tego, żeby przedstawić ich kontekst międzynarodowy, w tym przypadku polsko-ukraiński, a biorąc pod uwagę zbrodnię wołyńską dość skomplikowany. Wiemy, że dla strony ukraińskiej byłoby trudne do przyjęcia połączenie rocznicy apogeum zbrodni wołyńskiej z Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian, ponieważ polscy obywatele na Kresach cierpieli nie tylko z powodu nacjonalizmu ukraińskiego, ale również totalitaryzmu sowieckiego i nazistowskiego. Ustanowienie dnia 11 lipca Ukraińcy odbiorą zatem jako niezasłużone obciążanie ich zbrodniami, za które w żaden sposób nie odpowiadają. W czasie II wojny światowej sami byli tych zbrodni ofiarami.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Warto pamiętać, że kwestią zbrodni wołyńskiej najbardziej zainteresowana jest zachodnia Ukraina. I to jest dla nas bardzo istotne, bo jest to region graniczący bezpośrednio z Polską, region, w którym są największe skupiska Polaków. Decyzja polskiego parlamentu będzie miała wpływ nie tylko na to, co dzieje się teraz, ale także na polsko-ukraińskie relacje w przyszłości.
PAP: Posłowie mogą zrezygnować ze sformułowania "Dzień Pamięci Męczeństwa Kresowian" na rzecz "Dnia Pamięci Ofiar Zbrodni Wołyńskiej".
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Tak, ale pamiętajmy przy tym, że w Polsce nie ma dnia pamięci ofiar zbrodni niemieckiego nazizmu, nie ma też dnia pamięci ofiar zbrodni sowieckich. W takim kontekście po stronie ukraińskiej powstanie pytanie, dlaczego się ich w ten negatywny sposób wyróżnia.
PAP: A co z użyciem w uchwale terminu "ludobójstwo" na określenie zbrodni wołyńskiej? Posłowie PO wprowadzili zapis o "czystce etnicznej o znamionach ludobójstwa", z czym zgodzili się eksperci z IPN i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: MSZ nie podejmuje się określania kwalifikacji historyczno-prawnej dotyczącej zbrodni wołyńskiej. To mogą rozstrzygnąć tylko specjaliści. Jednak podobnie jak w sprawie dnia pamięci ofiar zbrodni wołyńskiej MSZ zwraca uwagę, że dla strony ukraińskiej słowo "ludobójstwo" będzie niosło o wiele więcej emocji niż łagodniejsze sformułowanie o "czystce etnicznej o znamionach ludobójstwa".
PAP: Dlaczego uwzględnianie przez Polskę opinii Ukraińców w sprawie UPA i zbrodni wołyńskiej jest tak ważne?
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Warto pamiętać, że kwestią zbrodni wołyńskiej najbardziej zainteresowana jest zachodnia Ukraina. I to jest dla nas bardzo istotne, bo jest to region graniczący bezpośrednio z Polską, region, w którym są największe skupiska Polaków. Decyzja polskiego parlamentu będzie miała wpływ nie tylko na to, co dzieje się teraz, ale także na polsko-ukraińskie relacje w przyszłości.
Ponadto należy zwrócić uwagę na nasz cel strategiczny jakim jest zbliżenie Ukrainy do Unii Europejskiej. Na tym kierunku ukraińskiej polityki zagranicznej bardzo nam zależy i dlatego musimy umieć pogodzić z jednej strony prawdę historyczną i mówienie o niej w sposób otwarty, a z drugiej strony współpracę ze wszystkimi proeuropejskimi środowiskami na Ukrainie. To ciekawa zbieżność, ale to właśnie zachodnia Ukraina, gdzie tak bliska jest pamięć o UPA, jest najbardziej proeuropejska i chce integracji z UE.
PAP: Ale czy porozumienie z Ukrainą nie powinniśmy budować wyłącznie na prawdzie? Przecież przypomnienie o ludobójczym charakterze zbrodni wołyńskiej nie powinno pogorszyć relacji z Ukrainą. Od zbrodni wołyńskiej mija już 70 lat.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Każda organizacja czy instytucja w Polsce upamiętniająca w tym roku ofiary zbrodni wołyńskiej zgodzi się, że stosunki z Ukrainą należy budować wyłącznie na prawdzie. Zbrodni wołyńskiej nie należy chować pod dywan, pomijać milczeniem, ona musi znaleźć miejsce w dyskusji, nawet jeśli jest bolesna. Ze strony MSZ wyrazem takiego przekonania jest aktywizacja działań Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa, które w tym roku skupiło się właśnie na kwestii zbrodni wołyńskiej. Jest ono miejscem spotkań polskich i ukraińskich intelektualistów, twórców, dziennikarzy i ludzi kultury. Forum, wspierane przez nas logistycznie i finansowo, organizuje na Ukrainie debaty, na których można w pełni i otwarcie przedstawić swój punkt widzenia.
Prawda w tej sprawie jest absolutnie kluczowa, ale można o niej mówić w taki sposób, by uwzględnić wrażliwość Ukraińców. MSZ przekonuje, by jednak tę wrażliwość drugiej strony brać pod uwagę, bo to powoduje, że jesteśmy bardziej przez Ukraińców słuchani. Przy zbyt ostrym, bezwzględnym przekazie napotykamy już nie na percepcję tylko na odpór z ich strony. I w efekcie polsko-ukraiński dialog staje się bezowocny.
Uwzględniając wrażliwość nie chodzi o to, by usprawiedliwiać OUN i UPA, bo wiadomo, że to te organizacje były odpowiedzialne za zbrodnie popełnione na Polakach, ale istotny jest język, nasz sposób przekazu.
PAP: Od początku roku MSZ szczegółowo monitoruje prasę ukraińską dotyczącą zbrodni wołyńskiej. W kilkudziesięciu artykułach na ten temat często pada słowo "złoczyn" czyli "zbrodnia" zamiast eufemizmów takich jak "tragedia" lub "wydarzenia".
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Proces zmiany świadomości Ukraińców wobec zbrodni wołyńskiej wymaga czasu. Na Ukrainie wciąż są środowiska, które nadal zbrodnię wołyńską nazywają "tragedią" i wskazują przy tym na obustronną agresję unikając przypisywania odpowiedzialności za nią OUN - UPA. Jednak w ostatnim czasie słychać coraz częściej także tych Ukraińców, którzy mówią, że to jednak była zbrodnia, w której nie ma mowy o symetrii. W jasny sposób wskazują na winnych, którymi byli ukraińscy nacjonaliści, a polskie akcje zbrojne nazywają działaniami odwetowymi, bez stawiania oddziałów UPA i Armii Krajowej na równi. To krok w dobrą stronę.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Proces zmiany świadomości Ukraińców wobec zbrodni wołyńskiej wymaga czasu. Na Ukrainie wciąż są środowiska, które nadal zbrodnię wołyńską nazywają "tragedią" i wskazują przy tym na obustronną agresję unikając przypisywania odpowiedzialności za nią OUN - UPA. Jednak w ostatnim czasie słychać coraz częściej także tych Ukraińców, którzy mówią, że to jednak była zbrodnia, w której nie ma mowy o symetrii.
Z naszej strony warto pamiętać, że upamiętnianie UPA na Ukrainie, tak trudne dla nas do przyjęcia, nie wiąże się zazwyczaj z antypolskimi intencjami. Na Ukrainie jest stosunkowo niewiele przejawów antypolskości. Nawet w środowiskach nacjonalizujących dostrzega się i docenia pozytywną rolę Polski w zbliżaniu Ukrainy do Unii Europejskiej. Pamięć o UPA na Ukrainie wiąże się raczej z poszukiwaniem tożsamości. Dla pewnych środowisk na zachodniej Ukrainie, działalność UPA, którą Polacy postrzegają jako zbrodniczą, jest tożsamotwórcza. To bardzo ważny kontekst, który warto mieć na uwadze prowadząc z Ukrainą dialog.
*
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz w MSZ pełni funkcję podsekretarza stanu ds. współpracy rozwojowej i problematyki wschodniej. W latach 1992-1995, oraz 1999-2012 pracowała w Ośrodku Studiów Wschodnich. W latach 2008-2012 zasiadała w Polsko-Rosyjskiej Grupie ds. Trudnych. Jest autorką kilkudziesięciu publikacji poświęconych transformacji w Rosji i krajach Europy Wschodniej, a także polskiej polityce wschodniej.
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ ls/