B. senator Krzysztof Piesiewicz o zmarłym w czwartek Zbigniewie Romaszewskim:
"To jest wiadomość, która jest dla mnie z bardzo wielu przyczyn poruszająca do głębi. Gdybym miał jednym słowem powiedzieć coś o Zbyszku, to przychodzi mi do głowy słowo virtus, słowo często zapominane, oznaczające dzielność. Myślę, że takim był do końca. I w przestrzeni zniewolenia w okresie totalitaryzmu i braku wolności, i niepodległości, ale też w tym okresie już wolnej Polski.
Zbyszek - jak mawiał i pisał Herbert - płynął pod prąd, bo z prądem płyną tylko śmiecie. I czynił to w sprawach zasadniczych.
Ja Zbyszka poznałem w pierwszym okresie stanu wojennego - w sali sądowej. Jako młody adwokat broniłem go w procesie Radia Solidarność i pamiętam to dobrze: zima, mróz, ponura sala sądowa wojskowego sądu garnizonowego w Warszawie, nieogrzana, wszyscy przygnębieni. Wszedłem na salę sądową i zobaczyłem Zbyszka i Zosię Romaszewską stojących na ławie oskarżonych i uśmiechniętych. To byli jedyni ludzie tam, promieniejący taką oczywistą pewnością słuszności etycznej swego postępowania w tym momencie. Nigdy tego nie zapomnę.
Później przez całe lata miałem z nim bardzo bliski kontakt. Mogę chyba powiedzieć, że już w okresie Senatu cieszyłem się jego przyjaźnią. Pracowaliśmy razem przez te 17 lat w jednej komisji - komisji praw człowieka, w której on był przewodniczącym, a ja wiceprzewodniczącym. Pamiętam go jako człowieka o stałych, niezłomnych poglądach. Te poglądy i ta jego dzielność były nakierowane na wyciągnięcie ręki do ludzi, którzy byli albo upokorzeni, albo prześladowani, albo odsunięci na margines. W tym był niezłomny i konsekwentny. I to dla pojedynczych ludzi i całych grup społecznych. Nigdy nie zmieniał zdania. Często miewał z tego powodu +złą prasę+, ale tylko dlatego, że tam gdzie dostrzegał jakąkolwiek krzywdę, tam zawsze był. Nie tylko w przestrzeni polskiej - gdy widział, że krzywda dzieje się poza Polską, starał się tam sięgnąć, o ile mógł.
Zbyszek był człowiekiem, o którym się mówi, że miał bardzo radykalne poglądy. Nie, tak nie było.
Pamiętam go jako człowieka oddanego obronie praw człowieka i osób wykluczonych społecznie. Jeśli dziś mówimy o organizacjach pozarządowych, które działają w tej sprawie, to należy pamiętać, że Zbyszek był prekursorem tworzenia takich struktur. Aktywna w tej dziedzinie była cała jego rodzina: żona, córka.
Zbyszek w kontaktach międzyludzkich był człowiekiem bardzo ciepłym, dobrym, przychodzącym z pomocą. Myślę, że odchodzi dzielny człowiek, w historii Polski osobowość wybitna. Człowiek, który przyczynił się do tego, że jesteśmy wolni. Takich było niewielu.
Jeśli dziś mówi się, że prawda staniała, to Zbyszek niezależnie od tego, czy była to Polska zniewolona czy wolna, to on zawsze stał po stronie prawdy. Mam w stosunku do niego ogromny dług wdzięczności, że jak wykazały lata, stanął także w trudnym dla mnie momencie po stronie prawdy. Ludzie o takim charakterze - niezależni, dzielni, bezkompromisowi - odchodzą. Trzeba o nich pamiętać nie tylko przy okazji okoliczności pogrzebowych, ale pamiętać też o sposobie myślenia i etosie, który tworzą. Zbyszek na pewno zostanie zapamiętany na kartach podręczników historii". (PAP)
wni/ son/ jra/