Gdyby historia potoczyła się nieco inaczej, być może dziś w Polsce chodzilibyśmy ulicami nazwanymi na cześć wybitnego działacza niepodległościowego Feliksa Dzierżyńskiego. Stało się inaczej, ponieważ związał się z bolszewikami – mówi prof. Nikołaj Iwanow z Uniwersytetu Opolskiego. 90 lat temu, 20 lipca 1926 r., zmarł Feliks Dzierżyński, twórca czerwonego terroru.
PAP: Komunizm miał wiele cech kultu religijnego. Miał nawet swoich „świętych”, wśród których był Feliks Dzierżyński. Ich biografii uczono w szkołach w całym ZSRS. Czy on również był przedstawiany jako wzór dla młodzieży?
Prof. Nikołaj Iwanow: Paradoksalnie Dzierżyński po dziś dzień jest wzorem dla młodzieży, zwłaszcza na Białorusi, gdzie wciąż jest wiele jego pomników i ulic jego imienia. Wojskowi tego kraju wciąż odwiedzają miejsca z nim związane, takie jak jego dom rodzinny, czy mogiła przodków w miejscowości Dzierżyniowo i tam przyjmują przysięgi wojskowe.
Cechą charakterystyczną ustroju komunistycznego jest fakt, że jego „bożyszcze” zmieniali się. Najpierw bohaterem był Trocki, później stał się wrogiem ludu. Podobnie było z Zinowjewem i Kamieniewem, których rozstrzelano, mimo że wcześniej byli bohaterami ZSRS. Tak było również ze Stalinem, który został z postumentu zrzucony przez Chruszczowa. Później samego Chruszczowa wyrzucono z partii. Leonid Breżniew i ostatni sekretarz generalny KPZR Michaił Gorbaczow również są nielubiani lub wyśmiewani. Natomiast Dzierżyński dla komunistów na zawsze pozostał sprawiedliwym, symbolem niezłomnego rycerza rewolucji, który - gdyby dożył pełni rządów Stalina - to z pewnością zostałby przez niego zgładzony.
System polityczny dzisiejszej Rosji oparty jest na ludziach wywodzących się z KGB. Na ścianach ich gabinetów wiszą portrety Dzierżyńskiego. Ci ludzie byli wychowani w micie nieskazitelnego bojownika rewolucji. Dlatego dziś, mimo że wiele miast takich jak Stalingrad czy Zinowiewsk zmieniło swoje nazwy to jednak wciąż na Białorusi i w Rosji jest wiele miejsc nazwanych na cześć Dzierżyńskiego. Ponadto na jego cześć nazywane są wciąż ulice i fabryki. Wprawdzie zburzono jego pomnik przed Łubianką, ale został postawiony kilka kilometrów od Placu Czerwonego. Cały czas w Rosji trwa dyskusja nad przywróceniem mu dawnego miejsca, bo zdaniem wielu był to człowiek, który chciał dobrze.
Często jeżdżę do Rosji i nie tak dawno widziałem album wydany na rocznicę urodzin Dzierżyńskiego. Był wspaniale ilustrowany i bardzo drogi. Opisano w nim każdy detal jego życia. Wydawać by się mogło, że w kraju, którego przywódca pokazuje się na różnych uroczystościach religijnych i którego ostatni car Mikołaj II został przy udziale Dzierżyńskiego zgładzony, a dziś uznawany jest za świętego wraz z całą rodziną, jednocześnie czci się Dzierżyńskiego, człowieka który wymordował tysiące prawosławnych duchownych.
Prof. Nikołaj Iwanow:: Mimo że wiele miast takich jak Stalingrad czy Zinowiewsk zmieniło swoje nazwy to jednak wciąż na Białorusi i w Rosji jest wiele miejsc nazwanych na cześć Dzierżyńskiego. Ponadto na jego cześć nazywane są wciąż ulice i fabryki. Wprawdzie zburzono jego pomnik przed Łubianką, ale został postawiony kilka kilometrów od Placu Czerwonego. Cały czas w Rosji trwa dyskusja nad przywróceniem mu dawnego miejsca, bo zdaniem wielu był to człowiek, który chciał dobrze.
PAP: Czy ten współczesny kult Dzierżyńskiego w Rosji i Białorusi jest wyłącznie emanacją nostalgii za sowieckim imperium, czy jednak czymś więcej, być może nawet afirmacją jego metod działania?
Prof. Nikołaj Iwanow: Z jednej strony jest to podziw dla pierwszych bolszewików. W podręcznikach, z których uczyłem się w szkole była zamieszczana opowieść, że Dzierżyński miał tylko jeden mundur i nie było go w czym pochować. Był i jest on przedstawiany jako człowiek uosabiający rzekomą nieskazitelność bolszewików w pierwszych latach ich rządów. W świadomości zwykłych Rosjan istnieje podział tego systemu na okres rządów dobrego Lenina i złego Stalina.
PAP: Wiele elementów biografii Feliksa Dzierżyńskiego przypomina życiorys Józefa Piłsudskiego. Obaj pochodzili z litewskiej szlachty, zaangażowali się w działalność socjalistyczną. Jak doszło do tego, że ich drogi tak diametralnie się rozeszły?
Prof. Nikołaj Iwanow: Moim zdaniem była to kwestia przypadku. Czesław Miłosz napisał, że Piłsudski i Dzierżyński urodzili się czterdzieści kilometrów od siebie i pochodzili z podobnych do siebie patriotycznych rodzin. Bardzo wcześnie zaangażowali się w ruch socjalistyczny i walczyli z caratem podobnymi metodami. Rozejście się ich dróg nastąpiło, moim zdaniem, po rewolucji 1905 r.
Dzierżyński ucierpiał w wyniku prześladowań caratu znacznie bardziej niż Piłsudski. Został skazany na długoletnie więzienie i katorgę podczas których ciężko chorował na gruźlicę. Piłsudski zaś uciekł zaś do Galicji, gdzie mógł rozwijać legalną działalność niepodległościową. W tym czasie Dzierżyński uległ wpływom radykalnych działaczy bolszewickich, dla których nie liczyły się kwestie narodowe.
Gdyby historia potoczyła się nieco inaczej być może dziś w Polsce chodzilibyśmy ulicami nazwanymi na cześć wybitnego działacza niepodległościowego Feliksa Dzierżyńskiego. Stało się inaczej ponieważ związał się z bolszewikami.
Zauważmy, że bolszewizm nie był zjawiskiem narodowym. W początkach rządów Lenina we władzach Rosjan było jak na lekarstwo. Również w rządzonej przez Dzierżyńskiego Czece stanowili mniejszość. Początkowo instytucję tę nazywano „polsko-żydowską czerezwyczajką”. W Rosji została opublikowana książka poświęcona składowi narodowościowemu tej instytucji. W jej kierownictwie było bardzo wielu Polaków. W całej Czece stanowili 8 procent pracowników. Najwięcej było jednak Łotyszy, stanowili 40 procent wszystkich funkcjonariuszy.
PAP: Czy można zaryzykować tezę, że zbrodnicza działalność Dzierżyńskiego jako szefa Czeki była rodzajem zemsty za krzywdy jakie poniósł w carskich więzieniach?
Prof. Nikołaj Iwanow: Jeden z moich przyjaciół Siarżuk Sokołow napisał po białorusku książkę poświęconą rodzinie i dzieciństwu Dzierżyńskiego. Sugerował on nawet pewną wampiryczność tego rodu. Jest to jednak książka do pewnego stopnia science-fiction. Rodzina Dzierżyńskiego, która mieszkała w międzywojennej Polsce wstydziła się swojego krewnego. Była ona patriotycznie nastawiona. Najmłodszy brat Feliksa, łódzki lekarz Władysław Dzierżyński, zginął rozstrzelany przez Niemców w 1942 r. za współpracę z Armią Krajową.
Dzierżyński był fanatykiem idei komunistycznych w takim samym stopniu co Piłsudski fanatykiem idei niepodległości Polski. Według Miłosza różnica pomiędzy nimi polegała na tym, że ten drugi chciał wyzwolenia Polski, zaś Dzierżyński wszystkich ludzi na świecie pod hasłem „proletariusze wszystkich krajów łączcie się”. Dlatego nieistotne było dla niego czy walczy z Polakami czy przedstawicielami innych narodów. Jak powiedział Stalin: „prawdziwy komunista nie ma narodowości”.
Niewątpliwie Dzierżyński był wyznawcą tej zasady. Był on bez wątpienia jednym z najważniejszych liderów rewolucji bolszewickiej, jego rolę można porównać z tą, którą odegrał Trocki. Można go uznać za głównego architekta czerwonego terroru. Jeden z moich przyjaciół „Moskali” często mówi, żebyśmy wypili za Dzierżyńskiego, czyli Polaka który wymordował najwięcej Rosjan.
Moim zdaniem Dzierżyński nie był jednak psychopatycznym mordercą. Sam nigdy nie wykonał egzekucji, tak jak Nikołaj Jeżow stojący na czele NKWD w okresie wielkiego terroru, i który uczestniczył wielokrotnie w torturach i wykonywaniu wyroków. Dzierżyński był jednak nieco innym człowiekiem. W 1918 r., gdy wybuchło powstanie eserowców Dzierżyński poszedł do nich bez broni i próbował przekonać do złożenie broni.
Dzierżyński jest więc symbolem czerwonego terroru, ale prawdopodobnie na jego miejscu mógł być ktoś jeszcze gorszy. Gdyby na czele Czeki stał Józef Stalin to rzeka krwi mogłaby być znacznie szersza.
Nie widzę w jego motywacjach chęci osobistej zemsty. Warto w tym kontekście przypomnieć fakt z 1920 r. Ówczesny rezydent polskiego wywiadu wojskowego w Rosji Sowieckiej Ignacy Sosnkowski (Dobrzyński) został aresztowany przez Czekę. Zamiast natychmiast rozstrzelać tego oficera Dzierżyński zaprasza go na rozmowy i przez ponad miesiąc dyskutują nad celami rewolucji bolszewickiej i ostatecznie udaje mu się go przekonać do przejścia na stronę sowietów. Później lotnictwo bolszewickie rozrzucało nad pozycjami wojsk polskich odezwy podpisane przez Sosnowskiego-Dobrzyńskiego. W kolejnych latach został bliskim współpracownikiem Dzierżyńskiego. Podobnie jak wszyscy współpracownicy Dzierżyńskiego nie przeżył Wielkiej Czystki.
Prof. Nikołaj Iwanow: Dzierżyński był fanatykiem idei komunistycznych w takim samym stopniu co Piłsudski fanatykiem idei niepodległości Polski. Według Miłosza różnica pomiędzy nimi polegała na tym, że ten drugi chciał wyzwolenia Polski, zaś Dzierżyński wszystkich ludzi na świecie pod hasłem „proletariusze wszystkich krajów łączcie się”. Dlatego nieistotne było dla niego czy walczy z Polakami czy przedstawicielami innych narodów. Jak powiedział Stalin: „prawdziwy komunista nie ma narodowości.
PAP: Czy fakt nominacji Dzierżyńskiego na członka Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski w 1920 r. można tłumaczyć nie jego pochodzeniem, ale jego absolutną bezwzględnością?
Prof. Nikołaj Iwanow: Dzierżyński miał ogromny „sentyment” do Polski. Uważał, że proletariat tego kraju również powinien być wyzwolony. Po klęsce roku 1920, gdy wydawało się, że przygoda Dzierżyńskiego z Polrewkomem zakończyła się i należy skupić się na działalności wewnątrz państwa sowieckiego, on nadal podejmował działania mające związek z Polską.
Jednym z nich był zrealizowany jeszcze za jego życia i już po jego śmierci projekt utworzenia w ZSRS obwodów autonomicznych zamieszkanych w większości przez Polaków. Jeden z nich, znajdujący się na Ukrainie nazwano Marchlewszczyzną, drugi zaś Dzierżyńszczyzną. Nawet miejscowe NKWD używało w nich języka polskiego. Miały one być swoistym „Piemontem” z którego ruszyć miała ofensywa „odbijająca Polskę z rąk burżuazji”. Było to zgodne z ideami Lenina, który twierdził, że każdej mniejszości należy dać tyle autonomii, ile tylko jest w stanie przetrawić.
Był więc Dzierżyński absolutnym fanatykiem i idealistą, tak jak Lenin. Nie był jednak aż tak bezwzględny, jak Stalin. Jest wiele ich wspólnych fotografii mających pokazywać ich przyjaźń. Co ciekawe w 1922 r. Lenin oskarżył ich o „wielkorosyjski nacjonalizm”. Podkreślmy, że jeden z nich był Polakiem a drugi Gruzinem.
PAP: Gruzin i Polak w przyjaźni – może się to wydawać zaskakujące biorąc pod uwagę nienawiść i nieufność Stalina wobec Polaków…
Prof. Nikołaj Iwanow: Nie jest to do końca oczywiste. Zauważmy, że żadna partia komunistyczna nie została przez Stalina ukarana tak mocno jak Komunistyczna Partia Polski. Niemal żaden z jej członków znajdujący się na terenie Związku Sowieckiego nie przeżył czystki. Wyjątkami byli ci którzy siedzieli w polskich więzieniach. Ale to tylko jedna ze stron tego medalu.
Z drugiej bowiem strony można zauważyć, że najpotworniejszym katem okresu wielkiego terroru stalinowskiego u schyłku lat trzydziestych był Andrzej Wyszyński. Był on prokuratorem oskarżającym na procesach pokazowych. Był Polakiem z krwi i kości. Sam chwalił się dalekim pokrewieństwem z prymasem Stefanem Wyszyńskim. Warunkiem przeżycia wielkiego terroru dla Polaków było więc totalne upodlenie i bezwzględne wykonywanie poleceń Stalina.
Wielką czystkę przeżyła również Zofia Dzierżyńska – żona Feliksa i przyjaciółka Stalina. Wykazywała się sporą odwagą krytykując w prywatnych listach do Stalina jego działania. Dla każdej innej działaczki takie słowa byłyby wyrokiem śmierci.
Przeżył również urodzony w 1911 r. ich syn Jan Dzierżyński. Wiele lat pracował jako referent w wydziale do spraw polskich Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. Gdy pracowałem w dawnych archiwach KC KPZS zauważyłem, że dokumenty dotyczące spraw polskich trafiające na biurko Stalina były podpisywane przez Jana Dzierżyńskiego. Można wręcz powiedzieć, że miał on duży wpływ na sowietyzację Polski po 1944 r. Był on również autorem wielu sprawozdań dotyczących polskich komunistów.
PAP: Czy możemy być pewni, że gdyby Dzierżyński przeżył do okresu wielkiego terroru w drugiej połowie lat trzydziestych to trafiłby przed pluton egzekucyjny na Łubiance, czyli miejscu gdzie urzędował?
Prof. Nikołaj Iwanow: Myślę, że tak. Nie był bowiem na tyle przebiegłym i chytrym w swoich działaniach aparatczykiem jakim był Stalin. Jego gruziński kolega już w okresie wojny domowej stosował działania, które można określić jako ciosy poniżej pasa. Dzierżyński zaś nigdy nie wystąpiłby przeciwko innym zasłużonym towarzyszom, takim jak Lew Trocki. Bardzo przeżywał rozpoczynający się już za jego życia konflikt pomiędzy Stalinem a Trockim. Namawiał Stalina na kompromis z człowiekiem, który był drugim po Leninie najważniejszym bolszewikiem w czasie rewolucji i wojny domowej. Nie zgodziłby się więc na zamordowanie Trockiego. Podobnie byłoby z Nikołajem Bucharinem nazywanym przez Lenina „ulubieńcem partii”. Stalin usuwał każdego kto mógł mu stanąć na drodze lub zagrozić jego władzy. Jego receptą na władzę absolutną zawsze było puszczanie krwi.
PAP: Jak zakończył się wspomniany przez Pana „eksperyment” jakim była Dzierżyńszczyzna.
Prof. Nikołaj Iwanow: Zakończył się fatalnie. Represje wobec Marchlewszczyzny na Ukrainie rozpoczęły się już w 1935 r. Mieszkających tam Polaków przesiedlono głównie do Kazachstanu. Gdy dziś mówimy o repatriacji Polaków z tego kraju to najczęściej myśli się, że ich rodziny trafiły tam w trakcie II wojny światowej. Większość dzisiejszych Polaków kazachskich jednak trafiło tam już w 1935 r. Mieszkańcy Marchlewszczyzny mimo wysiedlenia mieli szczęście, ponieważ w zdecydowanej większości przeżyli.
Zupełnie inaczej było w wypadku Dzierżyńszczyzny na Białorusi 30 – 40 km od Mińska. Tam represje rozpoczęły się w 1937 r., czyli okresie wielkiego terroru. Tam dochodziło to masowych mordów na Polakach po wydaniu przez tzw. „trójkę” decyzji o rozstrzelaniu. Wiele egzekucji odbywało się w Kuropatach, czyli największym miejscu straceń. Kobiety i dzieci wysyłano najczęściej do Republiki Komi, gdzie większość również zginęła.
Dziś na Marchlewszczyźnie wciąż mówi się po polsku i są polskie kościoły. Na Dzierżyńszczyźnie nie ma śladu polskości.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/