Mianowanie Hitlera na kanclerza przyjęto w Polsce z niechęcią, ale i z wyczekiwaniem - powiedział PAP prof. Stanisław Żerko z Instytutu Zachodniego w Poznaniu i Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. 80 lat temu, 30 stycznia 1933 r., Adolf Hitler powołany został na urząd kanclerza Rzeszy. PAP: Jak wyglądały stosunki Polski z zachodnim sąsiadem przed 1933 rokiem?
Prof. Stanisław Żerko: Fatalnie. Właściwie wszystkie liczące się ugrupowania polityczne w Rzeszy stały na stanowisku, że w traktacie wersalskim Niemcy zostały potraktowane niezwykle krzywdząco. Rewizja traktatu stała się celem łączącym w zasadzie całą niemiecką scenę polityczną. Uważano przy tym, że rewizja musi obejmować przede wszystkim przebieg granicy z Polską. Były w Rzeszy osoby twierdzące, że Polska jest swego rodzaju „państwem sezonowym” i w ogóle nie powinna istnieć.
Prof. Stanisław Żerko: Piłsudski doszedł do przekonania, że z Hitlerem można będzie, przejściowo, wiązać pewne nadzieje. Uznał, że kanclerz będzie potrzebował czasu, by umocnić swą dyktaturę, oraz, że skieruje niemiecką ekspansję w stronę Austrii i Czechosłowacji. Liczył też, że Hitler odejdzie od tradycyjnie antypolskiej linii, którą kojarzono głównie z tradycjami pruskimi.
PAP: Czego głównie dotyczyły polsko-niemieckie spory?
Prof. Stanisław Żerko: Największe spory, także na forum Ligi Narodów, toczono wokół położenia mniejszości niemieckiej w Polsce. Berlin maksymalnie rozdmuchiwał wszystkie przypadki niezgodnego z międzynarodowymi zobowiązaniami traktowania Niemców przez lokalne władze polskie, zwłaszcza na Górnym Śląsku. W Niemczech z kolei zdarzały się napaści na tamtejszych działaczy polskiej mniejszości. Prasa pełna była wzajemnych ataków, organizowano manifestacje. Od 1925 r. trwała wydana Polsce przez Niemcy tzw. wojna gospodarcza.
PAP: Jak Hitler, jako przywódca NSDAP, odnosił się do Polski?
Prof. Stanisław Żerko: Jako opozycyjny polityk również on ostro atakował Polskę, ale nie był to główny motyw w jego wypowiedziach. Ciekawe też, że nawet w „Mein Kampf” o Polsce pisał niewiele. Był zdania, że odtwarzanie granicy sprzed I wojny światowej nie jest warte kości ani jednego niemieckiego żołnierza. Miał cele znacznie bardziej ambitne: utworzenie wielkiego niemieckiego imperium na gruzach ZSRR, w drodze wojny. Sprawa Polski była dla niego otwarta.
PAP: Jaki postrzegano w Polsce Hitlera, gdy 30 stycznia 1933 r. doszedł do władzy?
Prof. Stanisław Żerko: Mianowanie Hitlera na kanclerza przyjęto w Polsce z niechęcią, pamiętając jego skrajne wypowiedzi, ale i z wyczekiwaniem. Nie wiadomo było, czy Hitler w ogóle utrzyma się u władzy. Był kanclerzem rządu koalicyjnego, a jego sprzymierzeńcy wydawali się być znacznie bardziej wpływowi niż on. Dezorientacja była spora, ale wówczas zdezorientowany był cały świat.
PAP: Jak wyglądały stosunki polsko-niemieckie pierwszych lat pod rządami Hitlera?
Prof. Stanisław Żerko: Piłsudski doszedł do przekonania, że z Hitlerem można będzie, przejściowo, wiązać pewne nadzieje. Uznał, że kanclerz będzie potrzebował czasu, by umocnić swą dyktaturę, oraz, że skieruje niemiecką ekspansję w stronę Austrii i Czechosłowacji. Liczył też, że Hitler odejdzie od tradycyjnie antypolskiej linii, którą kojarzono głównie z tradycjami pruskimi.
Podpisanie 26 stycznia 1934 r. polsko-niemieckiej deklaracji o nieagresji było sensacją na skalę światową. Sam Piłsudski jednak był sceptyczny i uważał, że jest to prowizorium na kilka lat. W 1934 r. mówił o czterech latach. Jak wiemy, niewiele się pomylił.
PAP: Co wiemy o ówczesnych planach kanclerza wobec Polski?
Prof. Stanisław Żerko: Motywy Hitlera były początkowo wybitnie taktyczne. Chciał, by jego reżim okrzepł, potrzebował też czasu na dozbrojenie Niemiec. Kreował się wówczas na miłośnika pokoju, chciał pokazać, że pod jego rządami Niemcy potrafią nawiązać stosunki dobrosąsiedzkie nawet ze znienawidzoną wcześniej Polską. Być może rzeczywiście lękał się, że Polska wraz z Francją odsunie NSDAP od władzy w ramach wojny prewencyjnej.
Po podpisaniu deklaracji o nieagresji Hitler chciał włączyć Polskę do swego obozu. Liczył, że przekształci Polskę w państwo satelickie, że Warszawa zerwie definitywnie z Paryżem i razem z Niemcami weźmie udział w wyprawie przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Tym bardziej, iż szczerze podziwiał Piłsudskiego, widząc w nim dawnego pogromcę Armii Czerwonej i przeciwnika systemu demokratycznego. Poza tym Polska mogła wystawić silną armię.
PAP: Czy Polska chciała nawiązać tak ścisłą współpracę?
Prof. Stanisław Żerko: Nie miała zamiaru wchodzić w sojusze z Niemcami. Piłsudski na kilka miesięcy przed śmiercią otwarcie powiedział o tym przybyłemu do Warszawy Hermannowi Goeringowi, który roztaczał przed gospodarzami miraże zdobyczy na Wschodzie. Ale Polska była jednocześnie zainteresowana utrzymaniem odprężenia z Rzeszą, dopóki państwa zachodnie prowadzą wobec hitlerowskich Niemiec politykę ustępstw. Szef polskiej dyplomacji Józef Beck uprawiał po śmierci Piłsudskiego swoistą politykę lawirowania między mocarstwami.
Prof. Stanisław Żerko: Po podpisaniu deklaracji o nieagresji Hitler chciał włączyć Polskę do swego obozu. Liczył, że przekształci Polskę w państwo satelickie, że Warszawa zerwie definitywnie z Paryżem i razem z Niemcami weźmie udział w wyprawie przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Tym bardziej, iż szczerze podziwiał Piłsudskiego, widząc w nim dawnego pogromcę Armii Czerwonej i przeciwnika systemu demokratycznego.
Oficjalnie stosunki między Polską i Niemcami były bardzo dobre, wrogie Polsce koła rozpowszechniały nawet fałszywe pogłoski, jakoby oba te państwa łączy tajne porozumienie, wymierzone przeciwko ZSRR. Do Warszawy przybywali z oficjalnymi wizytami czołowi niemieccy politycy. Ale między obydwoma narodami utrzymywała się wrogość.
PAP: Co doprowadziło do tak tragicznego finału w 1939 roku?
Prof. Stanisław Żerko: Beck nie był w stanie lawirować w nieskończoność. Hitler zaś jesienią 1938 r. uznał, że nadszedł czas na rozpętanie wymarzonej wojny. Żeby uderzyć na ZSRR, eliminując wcześniej Francję, musiał albo mieć Polskę u swego boku, albo ją zlikwidować. Złożył więc kierownictwu Rzeczypospolitej ostatnią ofertę: Warszawa miała podporządkować swą politykę Niemcom. Chciał „jedynie” Gdańska i eksterytorialnego połączenia niemieckiego przez Pomorze Gdańskie, a resztę gotów był pozostawić Polakom, kusząc ich poza tym nabytkami na Wschodzie.
PAP: Dlaczego ta oferta nie została przyjęta?
Prof. Stanisław Żerko: Wiedziano, że może to później otworzyć drogę do kolejnych żądań, oraz że Hitler nie dotrzymuje zawartych porozumień.
Gdy Polska w marcu 1939 r. ostatecznie powiedziała „nie”, a kilka dni później przyjęła gwarancje ze strony Wielkiej Brytanii, Hitler niemalże się wściekł. Uważał bowiem, że jego oferta była niesłychanie wspaniałomyślna i był zdumiony, jak można było ją odrzucić. Postanowił wyeliminować Polskę zbrojnie z prostego dlań względu: Rzeczpospolita blokowała dalszą ekspansję III Rzeszy. Cała skrywana przez ostatnie lata nienawiść niemieckiej opinii publicznej wobec Polaków odżyła z całą mocą.
Rozmawiał Rafał Pogrzebny (PAP)
rpo/ ls/