Środowiska żydowskie na świecie wyraziły oburzenie wystawą w krakowskim Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK, w ramach której prezentowany jest film Artura Żmijewskiego pt. "Berek", ukazujący nagich ludzi grających w berka m.in. w komorze gazowej w Auschwitz.
"Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie MOCAK swoją działalnością stara się okazywać jak najwyższy szacunek pamięci o Zagładzie" - napisała w oświadczeniu przesłanym PAP we wtorek szefowa placówki Maria Anna Potocka. "Nigdy nie pokazałabym dzieła, które lekceważąco odnosi się do Zagłady" - podkreśliła, jednocześnie dodając, że "praca Żmijewskiego stała się międzynarodowym symbolem zła, chociaż wielu oponentów jej nie widziało".
Prezes Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder w wydanym we wtorek oświadczeniu wezwał kierownictwo muzeum w Krakowie do "natychmiastowego usunięcia wystawy", która - jak podkreślił - wywołuje niezwykłe cierpienie wśród zarówno ocalałych więźniów obozu w Auschwitz, jak i tych, dla których Holokaust nie jest tylko wydarzeniem historycznym, lecz trwałym ostrzeżeniem przed niebezpieczeństwem antysemityzmu, nienawiści rasowej i ksenofobii.
"Bez względu na legalność tej decyzji możemy jedynie powiedzieć, że szokuje nas pogoń za sensacją pod przykrywką wolności do twórczości artystycznej, która powinna wykazywać się czułością i dobrą wolą" - zaznaczył Lauder.
Film polskiego artysty, który jest częścią wystawy pt: "Polska-Izrael-Niemcy. Doświadczenie Auschwitz" nie po raz pierwszy budzi kontrowersje i protesty środowisk żydowskich. Obraz, przedstawiający nagich mężczyzn i nagie kobiety grające w berka m.in. w opustoszałej komorze gazowej byłego nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz i uznawany przez krytyków za jedno z najważniejszych dzieł sztuki krytycznej lat 90. został cztery lata temu usunięty z wystawy "Obok" w berlińskim muzeum Martin Gropius-Bau ze względu na krytykę społeczności żydowskiej.
Oburzenia nie kryje także dyrektor Centrum im. Szymona Wiesenthala w Jerozolimie Efram Zuroff, który określił we wtorek krakowską wystawę jako "obrzydliwą". Jego zdaniem jest "po prostu niezrozumiałe", że taki film jest pokazywany w Polsce, gdzie nazistowskie Niemcy wymordowały miliony Żydów oraz osoby innej narodowości.
Krytykę odpiera dyrektor MOCAK Maria Anna Potocka, podkreślając, że Muzeum swoją działalnością stara się okazywać jak najwyższy szacunek pamięci o Zagładzie. "Wydaliśmy – w trzech językach – książkę +Fotograf 1940-1945+, zawierającą wywiad z Wilhelmem Brasse, więźniem, głównym fotografem Auschwitz i film z jego udziałem. Jesteśmy w trakcie przygotowywania książki +Szrajberka+ z wywiadem z więźniarką Auschwitz, Zofią Posmysz i filmem z nią. Nagraliśmy również wypowiedzi innych więźniów Auschwitz – Józefa Paczyńskiego i Tadeusza Smreczyńskiego. Wydaliśmy po polsku książkę +Śmierć nie ma ostatniego słowa+, która jest najpełniejszym katalogiem twórczości obozowej" - napisała w oświadczeniu.
Jak podkreśliła działania te mają na celu, by pamięć o tym największym koszmarze ludzkości pozostała żywym ostrzeżeniem. "Nie jest to zadanie łatwe, ponieważ zdecydowana większość ludzi ucieka obecnie od tej pamięci. Dlatego pisarze, artyści, poeci szukają różnych sposobów poruszenia ludzkiej wrażliwości. Jest to coraz trudniejsze. Tym bardziej, że wyobrażenie bólu można wywołać jedynie bólem. Zapewne dlatego wiele dzieł odnoszących do koszmaru Zagłady jest tak trudnych i również tak ryzykownych w swojej wymowie. Praca Artura Żmijewskiego do takich należy i dlatego jest pokazywana w zamkniętym boksie. Można tej pracy zarzucić okrucieństwo wobec naszej wyobraźni, ale nie można jej zarzucić braku szacunku wobec ofiar. Nigdy nie pokazałabym dzieła, które lekceważąco odnosi się do Zagłady" - podkreśliła.
Potocka w oświadczeniu napisała, że praca Żmijewskiego "Berek" stała się międzynarodowym symbolem zła, chociaż wielu oponentów jej nie widziało. "Oparto się na informacji, że gra w berka odbywa się w komorze gazowej. Dlatego przytaczam naszą interpretację tej pracy, aby pokazać jak istotne przesłania i inspiracje można znaleźć w tym trudnym filmie: Stojąc na wprost ruin komór gazowych w Birkenau nieuchronnie próbujemy sobie wyobrazić uczucia i przeżycia ludzi, którzy byli zmuszeni do wejścia +tam+. Przychodzi na myśl rozpacz pomieszana z resztkami nadziei. Ale najsilniej odczuwamy bezradność naszej wyobraźni. Film Artura Żmijewskiego jest symboliczną podpowiedzią dla naszej niedoskonałej wyobraźni. Ukazuje ludzi odartych ze wszystkiego, we wnętrzach, które są najbardziej bezwzględną pustką. Jeden drugiemu przekazuje wyrok. Uciekają przed nim, ale on i tak ich dopada. Tak wygląda odarta z wszelkich uroków, dziecięca gra. Nasza wyobraźnia potrafi przerobić ją w tragedię. Scen, które działy się w komorach gazowych, stanów, których doświadczali tamci ludzie nie można (zapewne również się nie powinno) przedstawiać realistycznie. Wszelkie próby kończą się zabójczym patosem. Taki obraz może powstać jedynie w naszej wyobraźni. Film Artura Żmijewskiego jest otwarciem dla takiego wyobrażenia. Wystarczy w miejsce dotknięcia podstawić umieranie".
Film polskiego artysty, który jest częścią wystawy pt: "Polska-Izrael-Niemcy. Doświadczenie Auschwitz" nie po raz pierwszy budzi kontrowersje i protesty środowisk żydowskich.
Obraz, przedstawiający nagich mężczyzn i nagie kobiety grające w berka m.in. w opustoszałej komorze gazowej byłego nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz i uznawany przez krytyków za jedno z najważniejszych dzieł sztuki krytycznej lat 90. został cztery lata temu usunięty z wystawy "Obok" w berlińskim muzeum Martin Gropius-Bau ze względu na krytykę społeczności żydowskiej.
Po fali protestów film ten został także czasowo usunięty z wystawy w krakowskim muzeum MOCAK, nad którą patronat objęła m.in. ambasada Izraela w Polsce, ostatecznie wycofując swoje poparcie. W ostatnim czasie muzeum zdecydowało - mimo protestów - o przywróceniu obrazu Żmijewskiego.(PAP)
agy/ bko/ kar/ mow/ mag/