Nie chcę wracać do przeszłości, wolę patrzeć w przyszłość, ale kto ma mówić o historii jak nie ci, którzy ją przeżyli – mówi Barbara Paciorkiewicz, która należy do grupy dzieci „zrabowanych i zgermanizowanych” w czasie II wojny światowej.
Czwartek jest drugim dniem Międzynarodowej Konferencji Naukowej „Rabunek i germanizacja polskich dzieci w czasie II wojny światowej”. Wśród gości konferencji są świadkowie historii - osoby, które w dzieciństwie trafiły do Niemiec.
Szacuje się, że w czasie II wojny światowej wywiezionych do III Rzeszy zostało ok. 200 tys. polskich dzieci – do Polski powróciło 30 tys., czyli ok. 15 proc.
Barbara Paciorkiewicz w 1942 r., w wieku czterech lat, została odebrana przez władze niemieckie z domu i adoptowana przez rodzinę niemiecką. Do Polski powróciła w 1948 r. Jak przyznaje, nie chce wracać do przeszłości, woli patrzeć w przyszłość, ale kto ma mówić o historii jak nie ci, którzy ją przeżyli.
W jej odczuciu germanizacja dzieci polskich zabranych narodowi zniszczyła im psychikę. Po latach w swoim nieszczęściu dostrzega trochę szczęścia. Po pierwsze, nie trafiła do obozu koncentracyjnego, po drugie trafiła na niemiecką rodzinę, która okazała jej serce i dała zapewniła bezpieczeństwo, podczas gdy świat był ogarnięty wojną.
Jak wyznaje, jej „osobista wojna” zaczęła się wtedy, kiedy po opuszczeniu Niemiec zaczęła sobie uświadamiać, że straciła ludzi, których uważała za rodzinę. Wróciła do Polski, gdzie zajęło się nią wujostwo (biologiczni rodzice nie żyli), potem babcia, której nie było stać na utrzymanie dziecka. Ostatecznie pani Barbara na osiem trafiła do domu dziecka. Tu czuła się sierotą. „Do dziś czuję się osobą samotną i mam wiele kompleksów” – mówi i zaznacza, że jej największym osiągnięciem i dumą jest dwójka dzieci.
Niemiecką rodzinę, która próbowała bezskutecznie (wujostwo chowało przed dzieckiem listy od Niemców) utrzymać kontakt z panią Barbarą, odwiedziła 18 lat po powrocie do Polski. Mimo próśb by pozostała, nie zgodziła się, m.in. z powodu bariery językowej - okazało się pani Barbara zapomniała języka niemieckiego, w Polsce kładziono nacisk na to, by mówiła po polsku.
Dla Janusza Bukorzyckiego los był mniej łaskawy niż dla pani Barbary. Urodził się w 1933 r. i jako niemowlę został podrzucony do domu opieki społecznej. Nigdy nie poznał prawdziwych rodziców; za rodziców uważa Annę i Józefa Koniecznych, którzy go adoptowali.
W 1943 r. Konieczni dostali wezwanie, by przyprowadzić Janusza na „badania antropologiczne”. Wkrótce chłopiec został wcielony do Hitlerjugend. Dowiedział się, że jego nowa godność to Johann Buchner. W Hitlerjugend pan Janusz przeszedł gehennę. Za użycie polskiego słowa groziła trzydniowa głodówka. Niemcy wyzywali dzieci od „polskich świń” i karali cieleśnie.
Wyzwolenie przyniosły w 1945 r. wojska amerykańskie. Pan Janusz trafił do Austrii, a potem do Hiszpanii „na rekonwalescencję”. W Barcelonie, za pośrednictwem Polskiego Czerwonego Krzyża, odnaleźli go przybrani rodzice i zabrali do domu – wrócił na Boże Narodzenie. Dziś jest szczęśliwym pradziadkiem i emerytem.
Rodzinę 85-letniego dziś Józefa Sowy zabili na jego oczach gestapowcy za ukrywanie Żydów. Wraz z czworgiem rodzeństwa trafił do Niemiec, gdzie pracował m.in. jako oborowy. Tamten czas, a także droga powrotna do ojczyzny po wojnie to dla niego traumatyczne wspomnienia.
Z Niemiec wrócił z trójką rodzeństwa, młodsza siostra został zgermanizowana i pozostała w Niemczech. Nie chce wracać do Polski.
Pan Józef od 63 lat jest żonaty i od 63 lat pracuje w służbie medycznej.
Henryk Kowalczyk urodził się w Dachau, gdzie jego matka pracowała, i jako niemowlę został przekazany niemieckiej rodzinie. Tamte lata wspomina jako szczęśliwe. „Jadałem parówki na wigilię, oglądałem zajączki na Wielkanoc”.
Jego niemiecka matka wysyłała paczki do ojca, który był rzekomo w niewoli. Pewnego razu paczka wróciła, a niemiecka matka powiedziała mu, że ojciec zmarł. Później dowiedział się, że u niemieckiej rodziny odwiedzała go polska matka.
Po wojnie pana Henryka zabrał Polski Czerwony Krzyż. Na 11 lat trafił do domu dziecka, który prowadziły zakonnice. Studiował historię, zamieszkał w Krakowie. Od trzech lat jest emerytem, najważniejsza dla niego jest rodzina.
Międzynarodowa Konferencja Naukowa „Rabunek i germanizacja polskich dzieci w czasie II wojny światowej” w Krakowie jest odpowiedzią środowisk naukowych na projekt dziennikarzy Interii i Deutsche Welle w ramach akcji „Zrabowane dzieci/Geraubte kinder”.
W ramach projektu „Zrabowane dzieci/Geraubte kinder” dziennikarze spotykali się ze świadkami historii, także do redakcji zgłaszały się rodziny zainteresowane odnalezieniem „zrabowanych” w czasie wojny krewnych.
Artykuły i nagrania powstałe w ramach projektu są na https://fakty.interia.pl/raporty/raport-zrabowane-dzieci/artykuly, https://www.dw.com/pl/start/projekty/s-31993.
Konferencję w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie zorganizowały Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie i Instytut Pamięci Narodowej – Oddział w Krakowie.(PAP)
autor: Beata Kołodziej
bko/ pat/