Szef PE Antonio Tajani odpowiedział na list europosłów Zdzisława Krasnodębskiego i Marka Jurka ws. słów lidera liberałów Guya Verhofstadta o Marszu Niepodległości. Zdaniem Tajaniego szef PE musi szanować wolność wypowiedzi posłów, jeśli nie naruszają regulaminu.
Ubiegłoroczny, listopadowy list Krasnodębskiego (PiS) i Jurka (Prawica Rzeczpospolitej) był reakcją na słowa Verhofstadta, lidera Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE), który podczas debaty w Parlamencie Europejskim mówił, że 11 listopada na ulicach Warszawy odbył się "60-tysięczny marsz faszystów, neonazistów, białych suprematystów".
"Nie mówię tu o Charlottesville w USA, mówię o tym, co działo się w Warszawie, stolicy Polski. Marsz ten miał miejsce 300 kilometrów od obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. To nie powinno nigdy wydarzyć się w Europie" - powiedział Verhofstadt. Na początku grudnia w tej sprawie podobny list do Tajaniego wysłała również europosłanka PiS Jadwiga Wiśniewska.
Polscy europosłowie napisali w liście, że "w związku z niedopuszczalną wypowiedzią Guy Verhofstadta, który podczas posiedzenia 15 listopada określił kilkadziesiąt tysięcy uczestników Marszu Niepodległości 11 listopada w Warszawie mianem neonazistów, składamy wniosek o pociągnięcie go do odpowiedzialności regulaminowej. (...) Incydentalne karygodne transparenty czy wypowiedzi, które pojawiły się na tym marszu, zostały potępione tak przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, jak i organizatorów Marszu".
Polscy europosłowie wskazali też w liście, że "obciążanie odpowiedzialnością za marginalne incydenty kilkudziesięciu tysięcy uczestników pokojowego marszu jest niesprawiedliwie i narusza prawa podstawowe tych osób".
Odpowiedź Tajaniego na ten list opublikował w piątek na swoim koncie na Twitterze Krasnodębski. "Jak wspominałem przy wielu okazjach, mimo iż posłowie mają pełne prawo do krytykowania mówców, stawiania im pytań i kwestionowania ich wypowiedzi, to muszą przy tym używać stosownego języka, który powinien odpowiadać godności i reputacji Parlamentu Europejskiego - pisze w nim szef PE. - W sprawie tego konkretnego zdarzenia jestem zdania, że po pierwsze: ożywiona debata, jaka miała miejsce w Parlamencie Europejskim 15 listopada 2017 r., pozwoliła dać wyraz różnorodności opinii reprezentowanych w naszym parlamencie, a po drugie, że przewodniczący powinien szanować wolność wypowiedzi każdego z posłów, jeśli tylko nie narusza ona artykułu 11.3 naszego regulaminu wewnętrznego" - informuje w liście Tajani.
Art. 11 ust. 3 regulaminu mówi, że postępowanie posłów odznacza się wzajemnym szacunkiem, opiera się na wartościach i zasadach określonych w traktatach, a zwłaszcza w Karcie praw podstawowych UE, i cechuje się poszanowaniem powagi Parlamentu. "Ponadto nie może ono powodować zakłóceń w sprawnym przebiegu prac parlamentarnych, zagrażać zachowaniu bezpieczeństwa i porządku na terenie Parlamentu ani powodować niewłaściwego działania sprzętu do niego należącego. W debatach parlamentarnych posłowie wystrzegają się wypowiedzi lub zachowania o charakterze zniesławiającym, rasistowskim czy ksenofobicznym, a także eksponowania transparentów" - czytamy w regulaminie.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
luo/ gpal/ ulb/ mal/ bos/