„Totalitaryzm a kino” - to temat środowej dyskusji w ramach dobiegającego końca we Wrocławiu I Międzynarodowego Festiwalu Historycznego „Wiek XX. Anamneses”. W dyskusji wzięli udział Agnieszka Holland, Balazs Varga z Węgier i Monika Mikusova ze Słowacji.
Robert Kostro z Muzeum Historii Polskiej rozpoczynając debatę przypomniał, że cykl „Kogo kręci kino historyczne?” powstał 4 lata temu z przekonania, że film jest bardzo ważnym medium, przez które poznajemy przeszłość. „Paradoksalnie to nie książki historyczne czy podręczniki są najbardziej powszechnym medium, przez które mamy wyobrażenie, jak było w przeszłości, ale właśnie kino, telewizja” - mówił Kostro. Według niego naszą polską zbiorową wyobraźnię historyczną kształtowały filmy Andrzeja Wajdy i Jerzego Hoffmana.
Jak wyjaśnił, organizatorzy przyjęli założenie, że będą pokazywać filmy nie najbardziej znane, bo te są dostępne. „Chcieliśmy sięgnąć do takich filmów, które są mało znane, a które są bardzo ważne i interesujące, i które coś nowego mogą powiedzieć i o kinie, i o historii” - tłumaczył Kostro.
„Paradoksalnie to nie książki historyczne czy podręczniki są najbardziej powszechnym medium, przez które mamy wyobrażenie, jak było w przeszłości, ale właśnie kino, telewizja” - mówił Robert Kostro. Według niego naszą polską zbiorową wyobraźnię historyczną kształtowały filmy Andrzeja Wajdy i Jerzego Hoffmana.
Na postawione przez niego pytania - dlaczego kino wciąż zajmuje się tematyką zbrodni, Holokaustu, totalitaryzmów? czy ten temat jest wciąż atrakcyjny w kinie, ważny dla reżyserów? czy wciąż jeszcze można powiedzieć coś nowego? - Agnieszka Holland odpowiedziała: „Pan uważa, że nakręcono za dużo, a ja, że za mało". "Mam wrażenie, że jest cały obszar spraw dotyczących historii XX w., które wciąż właściwie nie zostały przez kino dotknięte w sposób pogłębiony czy adekwatny” - przekonywała Holland.
Zastrzegła, że jej wrażenie dotyczy II wojny światowej, Holokaustu, mimo że na przestrzeni ostatnich 20 lat można mówić o fali filmów opowiadających o tych wydarzeniach. Według Holland powstał rodzaj stereotypowego opowiadania o tych sprawach.
„To się steatralizowało i zsentymentalizowało. Nastąpiło poczucie przesytu, które doprowadziło do tego, że ludzie mówili: +Dość tego, już to widzieliśmy te druty kolczaste, te pasiaki i wychudzone sterty trupów na ulicach+. I w jakimś sensie to całe straszne rekwizytorium, które robiło ogromne wrażenie, gdy się oglądało pierwsze dokumenty o tych wydarzeniach, jakoś się zbanalizowało i nastąpił efekt znieczulenia” - mówiła reżyserka.
Jej zdaniem takie znieczulenie jest niebezpieczne, bo jak się robi filmy fabularne o czymś tak strasznym i tak ważnym doświadczeniu granicznym dla ludzkości, to głównie po to, żeby właśnie budzić wrażliwość i wywoływać efekt szoku, który może przełożyć się na empatię, prowadzić do zmierzenia się z pokazywaną rzeczywistością.
Holland zaznaczyła, że dla niej to był ważny temat "od zawsze", bo - jak wyjaśniła - był częścią jej tożsamości. „Urodziłam się po wojnie w domu, który był dotknięty tym i to w taki paradoksalny sposób. Moja matka była Polką, mój ojciec był Żydem, który spędził wojnę w ZSRR, ale niemal cała jego rodzina zginęła w Getcie Warszawskim i obozach. Nigdy mi o tym nie mówił. Zmarł młodo, gdy miałam 13 lat, ale przez ten czas nigdy mi niczego nie opowiadał i nie wspominał swoich bliskich. To była dla niego trauma, którą przykrył milczeniem” - mówiła reżyserka.
"Mam wrażenie, że jest cały obszar spraw dotyczących historii XX w., które wciąż właściwie nie zostały przez kino dotknięte w sposób pogłębiony czy adekwatny” - przekonywała Agnieszka Holland.
Matka Holland była zaangażowana w AK, zetknęła się z tym, co działo się z Żydami w Warszawie i reakcją Polaków na to. „Sama wspólnie z dwiema przyjaciółkami uratowała rodzinę żydowską. Później została wyróżniona tytułem +Sprawiedliwy wśród Narodów Świata+, ale ona przede wszystkim uważała, że musi mi o tym opowiadać. Gdy pytałam w wieku 5 lat, +co to jest Żyd i czy ja nim jestem?+ odpowiadała na moje pytania” - mówiła Holland. Tłumaczyła, że właśnie ten styk polskiego i żydowskiego doświadczenia Holokaustu był dla niej bardzo istotny. „Wydawało mi się, że to nie jest tylko moja osobista sprawa, ale jest to również bardzo ważne dla polskiej i żydowskiej pamięci. Dla pamięci ludzkości. To jest jakimś doświadczeniem globalnym ludzkości, bardzo trudnym, z którym nie jesteśmy w stanie się uporać” - mówiła Holland.
Późnym wieczorem zaplanowano pokaz najnowszego filmu Holland "Gorzkie żniwa", a po nim - spotkanie z publicznością.
Ośrodek „Pamięć i Przyszłość” we Wrocławiu, który jest współorganizatorem Międzynarodowego Festiwalu Historycznego, postawił sobie za cel przypominanie historii XX w. Tegoroczna edycja poświęcona jest XX-wiecznym totalitaryzmom. W ramach festiwalu odbywa się VI przegląd filmowy „Kogo kręci kino historyczne?”, który w tym roku przebiega pod hasłem „W cieniu swastyki i czerwonej gwiazdy” i jest poświęcony europejskim totalitaryzmom, zniewoleniu w czasach okupacji niemieckiej i sowieckiej. Pokazom filmów dokumentalnych i fabularnych towarzyszą rozmowy z reżyserami. (PAP)
umw/ hes/ gma/