"Ziemia przeklęta" czy "lodowe piekło" - tak Syberię określali Polacy deportowani podczas wojny w głąb ZSRR. Jak szacują historycy represje dotknęły ok. 500 tys. polskich obywateli. Ich wspomnienia były elementem wtorkowej konferencji w Senacie.
"Ten rozdział historii naszego narodu, o którym dzisiaj mówimy jest zapewne najbardziej dramatycznym i nie ma precedensu w historii świata" - powiedział otwierając konferencję Andrzej Person, przewodniczący senackiej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą, która wraz z Fundacją Kresy Historii zorganizowała konferencję "Ku pamięci - ku przestrodze. W 75. rocznicę masowych deportacji obywateli polskich do ZSRR oraz 75. rocznicę Zbrodni Katyńskiej".
Według podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Macieja Klimczaka, jesteśmy zobowiązani do pamięci o wydarzeniach sprzed 75 lat. "Do pamięci o tej swoistej zagładzie polskich Kresów" - podkreślił minister.
Jak przypomniał, "żywioł polski na tych terenach współpracując z innymi narodami trwał i rozwijał się tworząc unikalny w skali Europy konglomerat kultur, języków i religii". "Kresy współtworzyły specyficzny typ Polaka, gorącego patrioty. Tych ludzi nie można było wynarodowić, postanowiono więc ich zniszczyć. Ci którzy przeżyli zesłanie i łagry, nie doczekali powrotu do wolnej ojczyzny, o jaką walczyli. W Lesie Katyńskim sowieccy oprawcy nie mordowali też tylko ludzi, to był wyrok na państwo polskie. Jesteśmy zobowiązani do pamięci o tej tragedii" - ocenił Klimczak.
Maciej Klimczak: Kresy współtworzyły specyficzny typ Polaka, gorącego patrioty. Tych ludzi nie można było wynarodowić, postanowiono więc ich zniszczyć. Ci którzy przeżyli zesłanie i łagry, nie doczekali powrotu do wolnej ojczyzny, o jaką walczyli. W Lesie Katyńskim sowieccy oprawcy nie mordowali też tylko ludzi, to był wyrok na państwo polskie. Jesteśmy zobowiązani do pamięci o tej tragedii.
Prezes Federacji Rodzin Katyńskich Izabella Sariusz-Skąpska zaznaczyła, że połączenie przypominania o rocznicy deportacji i zbrodni katyńskiej jest naturalne.
"Rodziny Katyńskie wiedzą to najlepiej, bo w morzu ludzi wywiezionych w głąb ZSRR, rodziny mają tę swoją tragiczną część, czyli tych, co nie powrócili. Jadąc w tamtym kierunku nie wiedzieli, że ich bliscy właśnie giną rozstrzelani. Stajemy wobec mijających rocznic. To już 26 lat, odkąd nasza działalność nie jest już tylko opowiadaną w gronie rodzin zakazaną historią, ale historią, która pozwoliła odzyskać twarz naszym bliskim" - zaakcentowała Sariusz-Skąpska.
Prezes Zarządu Głównego Związku Sybiraków Tadeusz Chwiedź podkreślił, że po napaści ZSRR na Polskę ponad 200 tys. żołnierzy i oficerów trafiło do sowieckiej niewoli.
"Jedni zapełniali najtrudniejsze do życia łagry, więzienia, inni - szli wprost do obozów śmierci" - mówił.
Przypomniał, że w lutym 1940 r. zaczęła się pierwsza z czterech masowych deportacji polskich cywilów. "Miejsca zsyłek nazywano różnie: +białe krematoria+, +ziemia przeklęta+, +lodowe piekło+. Zesłańcy doznawali niewyobrażalnych cierpień. Dorosłych kierowano do ciężkiej pracy, dzieci i starców - do kopania ziemianek. Choroby, głód, tęsknota i praca ponad siły dziesiątkowały. Byliśmy zastraszeni, poniżeni, bezradni, zdani na łaskę enkawudzistów, którzy mówili, że przywieźli nas tam żebyśmy pracowali i +pozdychali+ jako +wrogowie ludu+" - opowiadał Chwiedź.
Nadzieją stał się - jak wspominał - układ Sikorski-Majski, na mocy którego utworzono Armię Polską i ogłoszono amnestię dla obywateli polskich znajdującym się w łagrach, więzieniach i na zsyłkach.
"+Wrogowie ludu+ stali się sojusznikami w walce ze wspólnym wrogiem - Hitlerem. Sami zesłani jednak twierdzą, że większość nie opuściła więzień, a ci którzy wyszli, szybko wrócili. Ogłoszono nabór do Armii Andersa, gdzie z najdalszych stron ZSRR dążyli Sybiracy. Chorzy i wynędzniali, jednak o wspaniałym duchu bojowym" - mówił.
Tadeusz Chwiedź: Miejsca zsyłek nazywano różnie: "białe krematoria", "ziemia przeklęta", "lodowe piekło". Zesłańcy doznawali niewyobrażalnych cierpień. Dorosłych kierowano do ciężkiej pracy, dzieci i starców - do kopania ziemianek. Choroby, głód, tęsknota i praca ponad siły dziesiątkowały. Byliśmy zastraszeni, poniżeni, bezradni, zdani na łaskę enkawudzistów, którzy mówili, że przywieźli nas tam żebyśmy pracowali i "pozdychali" jako "wrogowie ludu".
Jak podkreślił, wkrótce ZSRR opuściło prawie 120 tys. Polaków, z czego ok. 40 tys. cywili w tym ok. 20 tys. dzieci. "Po wyprowadzeniu armii pogorszyły się stosunki ZSRR z rządem polskim na uchodźstwie, cofnięto amnestię, w końcu zerwano stosunki uzasadniając to współpracą polskiego rządu z Hitlerem w procesie wyjaśniania zbrodni katyńskiej" - relacjonował Chwiedź.
Podkreślił, że losu pozostałych w ZSRR zesłańców nie zmienił koniec wojny. "Dopiero w 1946 r. zaczęli wracać z bólem stwierdzając, że ojczyzna, za którą tak cierpieli i tęsknili, powitała ich jak wrogo i obco" - zauważył.
"Ich domy pozajmowano, nie mogli znaleźć pracy. Przez lata w PRL nie można było mówić, gdzie byliśmy, bo za dyskusję, można było tam wrócić. Dzieci przeżywały upokorzenie przezywane +Rusek+ i +kacap+ za rosyjski akcent. W życiorysach nie można było pisać o zesłaniu, a o +wyjeździe+" - wspominał.
Jak zaznaczył, dodatkowe cierpienia czekały synów rodzin sybirackich powoływanych do służby wojskowej i kierowanych do kopalń węgla, uranu lub batalionów budowlanych o rygorze karnym. "Rozpoczęły się też nowe zniewolenia - zesłania na Sybir i do Kazachstanu w latach 1946-56 oraz mordowanie podziemia niepodległościowego tzw. żołnierzy wyklętych. Musimy przekazywać prawdę o tamtych czasach, by nigdy podobna tragedia się nie powtórzyła" - podkreślił Sybirak.
O losach deportowanych, którzy nie wrócili do kraju opowiadała przedstawicielka Polonii Krystyna Tomaszyk. Córka przedwojennego sędziego trafiła z matką i bratem do Krasnojarska, po amnestii wyjechała z Armią Andersa do Iranu, potem do Nowej Zelandii.
"Mieszkaliśmy w obozie, chodziłam do szkoły. Dzieci zesłańców przeżywały wielką traumę, ale opiekunki, które same przeżyły podobną, starały się je wzmocnić. Zaczęto +uświęcać+ ich cierpienie, tłumacząc małym dzieciom, że były bohaterami cierpiąc dla Polski i że ich polskość musi wzrastać, by mogły wrócić do kraju i go odbudować. Wychowywano nas w niesamowitym poczuciu patriotyzmu, byliśmy chyba najbardziej dumnymi Polakami, a po zakończeniu wojny dotknęła nas tragedia braku możliwości powrotu. Ale polskość nam pomogła, staliśmy się silnymi ludźmi, bo byliśmy pewni siebie i dumni, że jesteśmy Polakami" - podsumowała Tomaszyk.
Patronem medialnym konferencji był portal historyczny dzieje.pl. (PAP)
akn/ par/