O marzeniach i życiu polskiej młodzieży w realiach politycznych lat 60. rozmawiano we wtorek w warszawskim Muzeum POLIN. Spotkanie "Warszawa wiosną 1967" zainaugurowało program "Obcy w domu. Wokół Marca '68".
W spotkaniu, inaugurującym cykl działań kulturalnych i edukacyjnych "Obcy w domu", udział wzięli m.in.: Stanisław Tym, Seweryn Blumsztajn, Jan Lityński i Adam Ringer. "Opowiemy o wydarzeniach, które miały miejsce 22 lata po Zagładzie. Tłem programu są wydarzenia polityczne w Polsce, ale głównym tematem nie jest walka o władzę, ani strajk studentów, a los polskich Żydów, których po wydarzeniach marcowych wygnano z Polski" – powiedział o programie "Obcy w domu" zastępca dyrektora ds. komunikacji w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN Zygmunt Stępiński.
"To historia nieznana większości Polaków, zwłaszcza młodzieży (…) Świat nic nie wie o naszym marcu. Na niedawno otwartej w Londynie wystawie o 1968 r. nie ma ani słowa o Polsce, ani o wygnaniu polskich Żydów. Pojęcie +dom+ ma wieloznaczne znaczenie, odwołuje się do doświadczeń różnych grup ludzi, pokazuje głęboką emocjonalność przeżyć" – dodał. "Po wydarzeniach marcowych, Żydzi – także ci zasymilowani – zostają w tym domu napiętnowani, wyjeżdżają ze stygmatem obcości. Są również obcy w krajach, które zgodziły się ich przyjąć. Opowieść o tych, którzy zostali to także ważny element programu" – zaznaczył.
"Opowiemy o wydarzeniach, które miały miejsce 22 lata po Zagładzie. Tłem programu są wydarzenia polityczne w Polsce, ale głównym tematem nie jest walka o władzę, ani strajk studentów, a los polskich Żydów, których po wydarzeniach marcowych wygnano z Polski" – mówił o programie "Obcy w domu" Zygmunt Stępiński z Muzeum POLIN.
Zaproszeni goście wspominali swoje życie wiosną 1967 r. i atmosferę tamtego czasu. Jak ocenił Seweryn Blumsztajn, "rok 1967 nie był dla tego pokolenia żadną cezurą. Ani przemówienie Gomułki, ani wojna w Izraelu nie zmieniły nic istotnego w Polsce. To nie był jakiś szczególnie ważny moment" – powiedział.
Nie zgodził się z nim Jan Lityński, który przekonywał, że "był to ostatni rok przed całkowitą zmianą. Ostatni rok, gdy istnieje jeszcze coś takiego jak +mit października+".
Lityński przypomniał atmosferę panującą w świecie sztuki: "Kofta pisze +Pamiętajcie o ogrodach+, w Ateneum wystawia się +Marata/Sade’a+, w Teatrze Współczesnym +Karierę Arturo Ui+. Chwilę wcześniej Mrożek pisze +Śmierć porucznika+, wystawianą w Teatrze Dramatycznym. Cały teatr jest pełen przeczucia tego, co nastąpi. Mamy przedsmak Marca – władze organizują protesty przeciwko temu przedstawieniu, oskarżając Mrożka i teatr o szarganie świętości. Jednocześnie nastrój jest dosyć zabawowy. Nikt nie oczekuje tego, co ma nastąpić za kilka miesięcy, aczkolwiek da się to wyczuć w powietrzu" – zauważył.
Z kolei Stanisław Tym wspominał happening, jaki zorganizował w tamtym czasie. "Chodziłem po ul. Świętokrzyskiej, skuty w kajdanki. Podchodziłem do obcych ludzi – kręciliśmy to ukrytą kamerą – i prosiłem żeby mnie rozkuli. To była groza. Przecież ci ludzie nie wiedzieli kim ja jestem, nie byłem znanym aktorem z filmów".
"Na uniwersytecie atmosfera polityczna nabiera zagęszczenia, z więzienia wychodzi Kuroń. To niesłychanie ciekawy rok i niesłychanie ważny" – dodał Lityński.
"Myśmy się na uniwersytecie świetnie bawili" – przyznał Blumsztajn. "Nazywano nas komandosami, zadawaliśmy trudne pytania, mówiliśmy o rzeczach, o których nie wolno było mówić, organizowaliśmy protesty. Mieliśmy poczucie, że zbudowaliśmy na uniwersytecie strefę wolności. Ale weszliśmy w ten marzec na ślepo, bez wizji co robić dalej" – ocenił.
Adam Ringer przyznał, że w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, co się wokół dzieje. "Ja studiowałem na politechnice, gdzie panowała całkowita pasywność studentów, którzy interesowali się tylko elektronami. I nagle przyszedł wybuch. Czyli było niezadowolenie, które do tej pory nie znajdowało żadnego ujścia. Marzec to była eksplozja. Nagle ludzie otrzymali trybunę do wypowiedzi. Chłopcy ze wsi, studiujący na politechnice, od których nie usłyszałem słowa na temat polityki wstają i mówią, że koniecznie trzeba się przyłączyć do strajku uniwersytetu".
Blumsztajn wspominał: "Spieraliśmy się przed wiecem 8 marca czy będzie na nim 200 czy 300 osób. Nie spodziewaliśmy się, że to może nabrać takich rozmiarów. Pamiętam scenę, gdy rozwozili nas do więzień, już po procesach. Siedziałem w jednej +suce+ z Jackiem Kuroniem. Pierwszymi słowami, jakie do siebie skierowaliśmy – nie pamiętam czy ja do niego czy on do mnie – były +jaka piękna katastrofa+. Byliśmy całkowicie nieświadomi tego, co może z tego wybuchnąć. Że taki potencjał buntu tkwił w tej młodzieży".
Lityński zauważył, że badania, przeprowadzone wśród polskich studentów w 1966 r. scharakteryzowały tę grupę społeczną jako całkowicie bezideową. "I ci sami ludzie dwa lata później wzięli udział w wydarzeniach marcowych" – powiedział.
8 marca, dokładnie w 49. rocznicę wydarzeń marcowych - gościom Muzeum o swoich przeżyciach opowiedzą fotografka, pisarka i dokumentalistka :filmowa Joanna Helander oraz przedsiębiorca Tadeusz Gruber; którzy wyemigrowali do Szwecji. Relacje polskich Żydów, którzy emigrowali w 1968 r. z Polski przedstawi także Krystyna Naszkowska, autorka książki "Wygnani do raju. Szwedzki azyl".
W ramach programu "Obcy w domu. Wokół Marca '68" do września 2018 r. będą organizowane m.in. spotkania, debaty i wykłady poświęcone tej tematyce, natomiast kulminacją programu będzie otwarcie w marcu 2018 r. wystawy czasowej. Ma ona przedstawić przebieg antysemickiej kampanii propagandowej i przyczyny, które doprowadziły do wyjazdu polskich Żydów. W zamierzeniu twórców, wystawa będzie odnosić się również do współczesnych problemów takich jak "przymusowa emigracja i związane z nią poczucie obcości, utraty domu, rodziny, przyjaciół i swojego miejsca zakorzenienia".
8 marca 1968 r. na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego odbył się wiec protestacyjny w związku ze zdjęciem ze sceny przez władze komunistyczne wystawianych w Teatrze Narodowym "Dziadów" Adama Mickiewicza w reż. Kazimierza Dejmka oraz relegowaniem z uczelni Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Zgromadzeni na wiecu studenci zostali brutalnie zaatakowani przez oddziały Milicji Obywatelskiej oraz tzw. "aktyw robotniczy". Wydarzenie to spowodowało kryzys polityczny związany m.in. z walką polityczną wewnątrz PZPR, rozgrywaną w atmosferze antysemickiej i antyinteligenckiej propagandy. W rezultacie w latach 1968-69 z Polski wyemigrowało kilkanaście tysięcy osób pochodzenia żydowskiego. (PAP)
pj/ nno / pat