Co najmniej kilkanaście polskich cmentarzy wojskowych i miejsc pamięci na Białorusi zostało w tym roku zniszczonych, najwyraźniej na polecenie tamtejszych władz. „To część antypolskiej kampanii” – mówi PAP politolog Waler Karbalewicz.
"Niszczenie cmentarzy i miejsc pamięci to nie jest odosobniona kwestia, ale element całego kompleksu działań antypolskich ze strony władz białoruskich" – mówi w rozmowie z PAP białoruski politolog Waler Karbalewicz.
W lecie przyszła informacja z Mikuliszek w obwodzie grodzieńskim, gdzie zrównana z ziemią została kwatera żołnierzy AK, poległych w 1944 roku.
Na miejscu kwatery, jak informował portal polonijny "Głos znad Niemna", został tylko pusty plac ziemi, ze wyrównaną powierzchnią. Wcześniej stały tam rzędy krzyży i kamień, również z wkomponowanym krzyżem, i tablicą z napisem: "Żołnierzom III i VI Brygady Armii Krajowej Okręgu Wileńskiego poległym w 1944 roku".
W Mikuliszkach chowano AK-owców zarówno przed, jak i po Operacji o kryptonimie Ostra Brama, której celem było odbicie Wilna z rąk niemieckich. Na większości krzyży można było odczytać imiona i nazwiska żołnierzy.
Później pojawiały się kolejne doniesienia o aktach wandalizmu lub całkowitym zniszczeniu miejsc pochówku i upamiętnień, m.in. z Jodkowicz, Wołkowyska, Kaczyc, Stryjówki, Surkont, Piaskowców, Plebaniszek. Smutny bilans roku zamknęło zdewastowanie Krzyża Katyńskiego na cmentarzu wojskowym w Grodnie. "Z płyty pomnika zostały wyrwane trzy pamiątkowe tablice w językach polskim i białoruskim” – poinformował na Facebooku wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski.
"Krzyż Katyński jest miejscem symbolicznym, bardzo ważnym dla Polaków z Grodna i Grodzieńszczyzny. Niestety nadal trwa walka z polskością na Białorusi. Mniejszość narodowa, miejsca pamięci, groby żołnierzy, szkolnictwo, oświata - wszystko, co polskie, jest dzisiaj uważane przez władze Białorusi za wrogi element" - napisał Zaniewski w mediach społecznościowych.
Władze RP potępiły te działania Mińska, nazywając je "aktami bestialstwa”, barbarzyństwem i niewytłumaczalnym podważeniem wzajemnych zobowiązań Polski i Białorusi w zakresie ochrony miejsc pamięci. Rzecznik MSZ Łukasz Jasina oceniał, że ofiarami białoruskiego reżimu są zarówno żywi, jak i martwi Polacy. Jednocześnie MSZ podkreśla, że ze względu na sytuację polityczną i bezpieczeństwa na Białorusi, polscy dyplomaci dokumentują zdarzenia, ale mają ograniczone możliwości sprawowania opieki nad miejscami pamięci. Polska kierowała do strony białoruskiej protesty, apelując o przestrzeganie wzajemnych zobowiązań.
Waler Karbalewicz, mówiąc o polityce władz białoruskich, zwraca uwagę na szereg działań o charakterze antypolskim "To m.in. wprowadzenie nowego święta Dnia Jedności Narodowej 17 września (w rocznicę agresji ZSRR na Polskę), pogrom Związku Polaków na Białorusi, pretensje czy wręcz naciski wobec Kościoła katolickiego. To także propagandowa kampania tzw. walki z +rehabilitacją nazizmu+, w której Armia Krajowa jest zrównywana z nazistami. W końcu są to stwierdzenia o rzekomych planach Polski napaści na Białoruś i zajęcia jej zachodnich terytoriów" – mówi politolog.
Karbalewicz ocenia, że "są to działania świadome i celowe, które mają – w rozumieniu władz – przyczynić się do sformowania białoruskiego nacjonalizmu w wariancie łukaszenkowskim".
"Skonsolidować społeczeństwa wokół wodza najłatwiej na idei nacjonalizmu. Na całej przestrzeni poradzieckiej i posocjalistycznej nacjonalizm opierał się na hasłach antyrosyjskich, dążeniu do oddzielenia się od ZSRR, wyjściu spod wpływu Rosji. Łukaszenka próbuje swój wariant białoruskiego nacjonalizmu budować w wariancie antypolskim" – wnioskuje rozmówca PAP.
"Trwa cała kampania, chociaż wydaje mi się, że ona nie będzie skuteczna, a zrobić z Polski wroga będzie trudno. Trudno jest jednak ocenić skuteczność tych działań bez badań socjologicznych" – zaznacza.
"Nie po raz pierwszy niszczone są polskie cmentarze" – te słowa napisał w jednym z listów Andrzej Poczobut, działacz ZPB i dziennikarz, który od marca ubiegłego roku przebywa w białoruskim areszcie pod sfingowanymi zarzutami "wzniecania nienawiści".
"Słyszałem o Surkontach, tak naprawdę to ostatni strzał, więcej już nie ma nic, by nastąpić na polski odcisk. Żołnierze leżeli bez krzyża przez 50 lat (w czasach ZSRR PAP), oni są przyzwyczajeni. A pamięć o Surkontach, o żołnierzach, tylko dzięki temu się umocni, zarówno na Białorusi, jak na całym świecie” – pisał Poczobut. Fragment listu opublikowała jego żona, Oksana.
Wojskowy cmentarz w Surkontach to miejsce, gdzie pochówek znalazło 35 żołnierzy AK i ich dowódca, podpułkownik Maciej Kalenkiewicz "Kotwicz". To właśnie on kierował oddziałem AK, który 21 sierpnia 1944 r. stawił czoła 32. pułkowi wojsk wewnętrznych NKWD. (PAP)
rsp/ zm/