Jestem rozczarowana Oscarem za najlepszy film dla "Kształtu wody". To nie jest film, który powinien był dostać tę statuetkę. Wśród nominowanych było dużo lepszych obrazów - powiedziała PAP krytyczka Magda Maksimiuk komentując tegoroczne werdykty Amerykańskiej Akademii Filmowej.
"W zasadzie jedyną niespodzianką był dla mnie w tym roku Oscar za scenariusz oryginalny dla +Uciekaj!+ Jordana Peele'ego. Statuetkę dla najlepszego filmu według mnie powinny otrzymać +Trzy billboardy za Ebbing, Missouri+. To film, który od samego początku wzbudził we mnie największe emocje. Przede wszystkim jest to świetnie zrealizowany obraz, w którym nie liczą się poszczególni aktorzy, ale cały kolektyw. +Trzy billboardy...+ były fantastycznie wyreżyserowane, niestety Martin McDonagh nie dostał za nie nominacji, więc automatycznie nie miał szans na statuetkę" - przypomniała w poniedziałkowej rozmowie z PAP krytyczka filmowa Magda Maksimiuk.
"Jestem zawiedziona, bo +Kształt wody+ to nie jest ten film, który powinien był dostać statuetkę dla najlepszego obrazu. Jest zachowawczy, a jego baśniowa fantastyka na poziomie metafory była dla mnie przyciężka. Jak na del Toro, który jest przecież oryginalnym filmowcem, +Kształt wody+ - zresztą oskarżany o plagiat - jest jednak dość odtwórczy" - dodała.
Jak podkreśliła Maksimiuk, wśród dziewięciu obrazów nominowanych w najważniejszej kategorii były dużo lepsze obrazy. "Konkurencja wśród nich była dosyć zrównoważona, a jednocześnie bardzo różnorodna. Myślę, że każdy z wybranych filmów poza +Czwartą władzą+, która była chyba najsłabsza z tej stawki, gdyby wygrał miałby zapewne jakichś swoich fanów" - oceniła.
Jej zdaniem Oscary zostały rozdane w miarę po równo. "Nie ma jednego filmu, który zgarnął wszystko i stał się zdecydowanym zwycięzcą. Wszystko się podzieliło na Oscary aktorskie, na Oscary techniczne. W tej drugiej kategorii przeważyła +Dunkierka+ Christophera Nolana, ale cieszyłabym się bardziej, gdyby film zdobył jeszcze więcej statuetek. Wydaje mi się, że tutaj znaczenie miała jednak data premiery filmu. Wchodził do kin w okresie wakacyjnym i widzowie mogli już zdążyć zapomnieć, o czym był i jakie wzbudzał emocje" - dodała.
W jej opinii gdybyśmy mieli wyróżnić jakiegoś tegorocznego "wielkiego przegranego", to zostałby nim netfliksowy "Mudbound" Dee Rees. "Ten film nie dostał żadnej nagrody z czterech możliwych, a dotyka ważnych tematów: rasy, równouprawnienia i południa Ameryki" - skomentowała.
Maksimiuk zauważyła też, że "Lady Bird" Grety Gerwig, który nie otrzymał żadnej z pięciu możliwych statuetek, nie jest też do końca filmem oscarowym. "To nie jest obraz, który może podobać się na międzynarodowym poziomie. Jest to bardzo dobry, ale mimo wszystko niezależny film amerykański. Umieściłabym go zresztą gdzieś w pobliżu +I tak cię kocham+ Michaela Showaltera czy +Uciekaj!+ Jordana Peele'ego. Myślę jednak, że na reżyserkę filmu i nominowaną za pierwszoplanową rolę żeńską Saoirse Ronan przyjdzie jeszcze czas" - podkreśliła.
Krytyczkę rozczarował także werdykt akademików co do najlepszej piosenki. "Byłam całym sercem za Sufjanem Stevensem i piosenką do +Tamtych dni, tamtych nocy+. Wydaje mi się, że Stevens zdecydowanie zasłużył na Oscara. Tym bardziej, że jest poza establishmentem. Uważam, że został pokrzywdzony, podobnie jak cały film Luki Guadagnino, ale to też wynikało z upływu dużej ilości czasu od jego premiery" - powiedziała.
Odnosząc się do Oscara za najlepszą pełnometrażową animację dla +Coco+, a nie polsko-brytyjskiego "Twojego Vincenta+, Maksimiuk skomentowała, że "wygrał ten, kto miał wygrać". "+Coco+ to bardzo dobra animacja poruszająca dodatkowo wiele tematów, z którymi się mierzymy. Jest to film o przemijaniu, pamięci, śmierci i o przedstawianiu tych tematów w przystępny, dziecięcy sposób. Nawiązuje także do przebogatej kultury i tradycji Meksyku, więc to też ukłon w stronę emigracji - choć nie nazwałabym tego Oscara politycznym" - dodała.
Samą galę podczas której wręczano nagrody Maksimiuk oceniła jako zachowawczą. "Po skandalach przetaczających się przez Hollywood od kilkunastu miesięcy, było to trochę spowolnienie tempa i nadanie zachodzącym mikrozmianom innego charakteru. Manifestacje były bardzo wyraźne przy samym ogłaszaniu nominacji, kiedy Greta Gerwig dopiero jako piąta kobieta - a Jordan Peele jako piąty czarnoskóry - zostali nominowani za reżyserię. Cieszę się, bo takie uspokojenie jest potrzebne, ale nie sądzę, żeby działo się ono w całym Hollywood. To nie jest zakończenie dyskusji, ona się nie może zakończyć w ten sposób. Na to jeszcze przyjdzie czas" - podkreśliła.
Krytyczka zauważyła także, że w tym roku nagrodę za pełnometrażowy dokument dostał wyprodukowany przez Netfliksa "Ikar" w reż. Bryana Fogela. "O ile Cannes trochę się odwraca od produkcji telewizyjnej, podchodzi niechętnie i kręci nosem na produkcje Netfliksa, to Amerykańska Akademia Filmowa ewidentnie idzie w tym kierunku pokazując, że nie ma rozgraniczenia między telewizją i platformami streamingowymi, a filmami które powstają w systemie studyjnym i że jest miejsce na takie produkcje jak +Mudbound+ czy +Ikar+" - zaznaczyła
Oscary, najbardziej prestiżowe nagrody świata filmowego przyznawane przez amerykańską Akademię Wiedzy i Sztuki Filmowej, zostały w tym roku wręczone po raz 90.(PAP)
autorka: Martyna Olasz
edytor: Paweł Tomczyk
oma/ pat/