W zeszłym roku obchodziliśmy jubileusz 160-lecia urodzin Józefa Teodora Konrada Korzeniowskiego, szerzej znanego jako Joseph Conrad. Sejm uhonorował pamięć pisarza, podkreślając wartość jego wizji „Europy bez granic, stanowiącą podstawę trwałego pokoju między europejskimi narodami”. Tropem tego przesłania, podążyła Maya Jasanoff, próbując odczytać jego prozę w kontekście narodzin globalnego świata. Efekty jej pracy nie dają jednak wielkich powodów do optymizmu. Korzeniowski ukazany jest bowiem jako kronikarz mrocznych stron cywilizacyjnego postępu: imperializmu, terroryzmu, grabieżczej eksploatacji, pogoni za zyskiem oraz wypierania człowieka przez maszynę.
Książka Jasanoff to przede wszystkim biografia, nie skupiająca się jedynie na twórczości prozaika. Autorka opisuje historię jego rodziny i nieszczęśliwego dzieciństwa. Apollo Korzeniowski, ojciec Józefa, był patriotą zaangażowanym w działalność konspiracyjną. Aresztowany i skazany, wraz z rodziną musiał udać się na zesłanie w głąb Rosji. Była to kara, która zrujnowała zdrowie rodziców przyszłego pisarza: oboje zmarli na gruźlicę, matka jeszcze na zesłaniu, ojciec niedługo po powrocie. Młody Józef, dotknięty traumą, postanowił uciec. Wyjechał wpierw do Marsylii, potem do Londynu i został marynarzem.
To co początkowo wydawało się spełnieniem romantycznych marzeń młodego chłopaka, okazało się twardą próbą charakteru i zderzeniem z prozą życia. Problemem nie było nawet to, że służba na statku była wymagająca, ale raczej to, że była bardzo źle płatna, a nadto – stale towarzyszyła jej niepewność. Sam Lord Admiralicji Jak przyznał w przypływie szczerości, że „niemożliwe byłoby pozyskanie ludzi za tak niskie wynagrodzenie, gdyby perspektywa dalekich podróży nie pobudzała chłopięcej wyobraźni”. Korzeniowski bardzo szybko przeszedł ścieżkę awansu od drugiego oficera do kapitana, ale nie odnalazł stabilizacji, miał permanentne problemy ze znalezieniem angażu. Często był zmuszony pracować poniżej swoich kwalifikacji i to w miejscach, w których nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby się znaleźć.
Brak pracy rzucił Korzeniowskiego do Konga, bestialsko kolonizowanego przez Belgów. Ten epizod z jego życia stał się później jedną z inspiracji do napisania „Jądra Ciemności”. Śledzenie procesu twórczego to zresztą jedna z najbardziej pasjonujących warstw książki Jasanoff. Pokazuje ona, jak Conrad przekładał swoje doświadczenia, lektury oraz zasłyszane opowieści na tworzoną literaturę. Passusy dotyczące Korzeniowskiego jako twórcy, dla którego pisanie było męczarnią, budzą nie tylko empatię, ale wręcz każą stawiać pytanie o cenę jaką autor ponosi za stworzenie dzieła. Co charakterystyczne, sławę zapewniły Conradowi wcale nie te z jego książek, które dziś uważamy za najbardziej wartościowe, jak „Lord Jim”, „Jądro Ciemności” czy „Nostromo”. Finansową stabilizację i szeroką rozpoznawalność przyniosło dopiero dopasowanie się do gustów odbiorców.
Kluczem do sukcesu książki Jasanoff jest odczytanie życia i twórczości Korzeniowskiego we współczesnym kontekście. Autorka ukazuje, że w swojej twórczości uchwycił on uniwersalne mechanizmy związane z globalizacją, które nie tylko wciąż pozostają aktualne, ale na naszych oczach wciąż się wzmacniają. Dzięki Conradowi zobaczyła „plątaninę sił, których kształt mógł ulec zmianie, ale których walka trwa. Dzisiejsze jądra ciemności można odnaleźć w miejscach, gdzie pod płaszczykiem cywilizowania trwa wyzysk”. Echa problemów z przełomu XIX i XX w. wciąż znakomicie słychać w XXI wieku.
Korzeniowski opisuje obraz globalizacji napędzanej chęcią zysku, realizującej się za pomocą morskich szlaków handlowych. Dziś 90 proc. światowych towarów transportuje się tą drogą: „Nie ma lepszego symbolu współczesnej globalizacji niż kontenerowiec, który sprawił, że transport jest tak niedrogi, iż taniej jest złapać ryby w Szkocji, wysłać je do filetowania w Chinach, a następnie odesłać z powrotem do Europy”, pisze Jasanoff. Jeżeli ten przykład pozostaje zbyt egzotyczny, to warto wspomnieć, że importu węgla z Kolumbii do Polski wzrósł w 2017 r. o 74 proc. Linda Fortune, statek-masowiec, który przywiózł 75 tys. ton węgla z Australii był jedną z największych jednostek jakie przybiły kiedykolwiek do portu w Gdyni (zakotwiczył pół godziny spacerem od pomnika Josepha Conrada).
Korzeniowski przewidział narodziny nowego amerykańskiego imperium, które dzięki pieniądzom, wojsku i zakulisowej dyplomacji będzie w stanie narzucić prymat swoich interesów. Obserwował to w Panamie, gdzie miała miejsce pierwsza z wielu interwencji, mniej lub bardziej jawnych, w wewnętrzne sprawy państw Ameryki Łacińskiej. Teraz, w XXI w. na scenę wkracza kolejna potęga. Chiny prowadzą ekspansję w Afryce, handlują między innymi z conradowskim „jądrem ciemności”. Kongo eksportuje do państwa środka ponad połowę sprzedawanych za granicę towarów, jest także jednym z głównych afrykańskich dostawców ropy naftowej. Jak zauważył Dariusz Rosiak, Chińczycy „nie mają żadnej misji cywilizacyjnej, nie chcą im niczego narzucać – ani demokracji, ani praw człowieka, niczego. Interesują się wyłącznie surowcami i wszelkimi dobrami, których może dostarczyć Afryka. I nie zadają przy tym kłopotliwych pytań”. Dzięki temu skorumpowane i brutalne rządy mają partnera handlowego.
W prozie Korzeniowskiego znalazł nawet swoje miejsce jeden z największych lęków współczesnego świata. Opatentowanie w 1867 r. dynamitu może być uznane za symboliczną datę narodzin współczesnego terroryzmu. Jak aktualnie brzmi cytat z dziewiętnastowiecznej gazety: „W tej chwili samotny wędrowiec z dynamitem w kieszeni budzi w miastach Anglii większe przerażenie, niż uczyniłaby to stutysięczna armia”. Ten nowy rodzaj politycznej przemocy opisał Conrad w swoim „Tajnym agencie”.
W poszukiwaniu nawiązań do rzeczywistości XXI w. możemy spojrzeć na Korzeniowskiego jako na symbol polskiej emigracji. On sam miał szanse służyć w brytyjskiej marynarce, bo obywatele Jej Królewskiej Mości unikali statków jak ognia. „Na dalekomorskich żaglowcach, na których płacono najsłabiej i na których panowały najgorsze warunki pracy”, odsetek zagranicznych marynarzy sięgał 40 proc. Korzeniowski swoimi zdolnościami, pracą i szczęściem wybił się wpierw jako marynarz, potem jako pisarz tworzący w języku angielskim. Stracił jednak ścisły kontakt z ziemią przodków. Bolało go, kiedy w jego ojczyźnie z wyboru wypominano mu „obcość”. Z drugiej strony twierdził, że „nie może się uznać za spadkobiercę literatury angielskiej”; odrzucał doktoraty honorowe z Oxfordu, Cambridge i Yale; sceptycznie odnosił się do pomysłu przyznania mu Orderu Zasługi. Taka była cena jego międzynarodowego sukcesu.
Książka Jasanoff jest kapitalną pracą historyczną. Przynosi powiew świeżości, pozwala odczytać Conrada i jego świat na nowo, przybliżyć go odbiorcy z XXI w. Jest przy tym napisana przystępnym, obrazowym językiem oraz dobrze przetłumaczona. Korzeniowski nie mógł chyba liczyć na lepsze uhonorowanie jubileuszu.
Tomasz Kozłowski
Źródło: MHP