„Cóż bowiem znaczą słowa, że kardynał Wyszyński był nieugięty, stanowczy czy nawet zachowawczy, że został nazwany +kardynałem z żelaza+? Odpowiedź może być tylko jedna: nie chodziło o upór jako cechę jego charakteru, ale o trwanie w decyzjach głęboko przemodlonych i przemyślanych” – pisze Czesław Ryszka.
Stefan Wyszyński (1901-1981) kierowanie Kościołem w Polsce przejął po zmarłym w październiku 1948 roku prymasie Auguście Hlondzie. 12 listopada na konsystorzu w Rzymie papież Pius XII mianował Wyszyńskiego arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim, a tym samym prymasem Polski.
Rzeczywistość polityczna tego czasu jawiła się raczej w ciemnych barwach – była to era stalinowska pod rządami Bolesława Bieruta, Jakuba Bermana i Józefa Cyrankiewicza.
Stefan Wyszyński za trwałe punkty odniesienia w polskiej rzeczywistości uznawał naród, Kościół i rodzinę. Swój program odrodzenia zawarł w słowach: „Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce, i wszystko, co czynię dla Kościoła, dla niej czynię”.
Prymas był świadomy, że uczestniczy w ważnych wydarzeniach. Dlatego też zaczął prowadzić zapiski „Pro memoria”. O ich charakterze niegdyś napisał: „Moje notatki, zapiski, wcale nie mają pretensji pamiętnikarskich, ja nie piszę pamiętników, tylko notuję rzeczy, w których sam osobiście brałem udział. I notuję je dlatego, że mogą być niekiedy kontrowersyjne i ktoś będzie chciał sobie postawić pytanie, a nie daj Boże, męczyć się nad tym problemem, jak tam w rzeczywistości było”.
Jak ocenia Czesław Ryszka, Wyszyńskiemu przyszło również pełnić i rolę polityka, co wypływało z wsłuchiwania się w głos narodu. „Politykę pojmował na sposób klasyczny – jako roztropną troskę o dobro wspólne i obowiązek każdego, kto poczuwa się do odpowiedzialności za sprawy publiczne. Z racji pełnionego urzędu uważał się za ojca duchowego wszystkich Polaków, również +braci komunistów+, także tych +w stalowych mundurach+, czyli funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej” – czytamy.
Zasadniczą osią konfliktu między komunistyczną władzą a Kościołem była walka o „rząd dusz”. Komuniści zdawali sobie sprawę z tego, że chrześcijański światopogląd będzie stanowić główną przeszkodę na drodze do sowietyzacji narodu.
„W tych warunkach Ksiądz Prymas starał się wszelkimi możliwymi środkami bronić praw Kościoła, by zapewnić mu warunki do wypełniania jego misji. Kiedy trzeba było szedł nawet na trudne kompromisy – tak jak w 1950 roku – ale nie ustępował, kiedy działania władz zmierzały do narzucenia Kościołowi kontroli i ingerowania w jego wewnętrzne sprawy” – zauważa Czesław Ryszka. W 1953 roku Wyszyński nie uległ naciskom władz, aby potępić skazanego w sfabrykowanym procesie biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka. „Swoją postawą bronił jedności duchowieństwa i Kościoła, a dzięki niezłomniej postawie stał się w kraju niekwestionowanym autorytetem, z którym musieli się liczyć rządzący” – ocenia autor.
9 lutego 1953 roku Rada Państwa wydała dekret o obsadzie stanowisk duchownych. Z władzą państwową miała być uzgadniana każda nominacja w Kościele, nawet przeniesienie wikarego do innej placówki. Wobec tego 8 maja 1953 roku Episkopat Polski uchwalił na Konferencji Episkopatu memoriał do rządu, który został napisany przez Wyszyńskiego oraz podpisany przez niego w imieniu wszystkich biskupów. W dokumencie padły słynne słowa „Non possumus! (nie możemy pozwolić).
Stefan Wyszyński postanowił także odnowić Śluby Królewskie Jana Kazimierza w ich trzechsetną rocznicą. Jasnogórskie Śluby Narodu zostały wpisane w Wielką Nowennę Tysiąclecia, którą prymas rozpoczął 3 maja 1957 roku na Jasnej Górze. „Każdy rok Wielkiej Nowenny rozpoczynał się w niedzielę po 3 maja ponowieniem Jasnogórskich Ślubów Narodu we wszystkich parafiach w Polsce. 26 sierpnia były one ponawiane bardzo uroczyście na Jasnej Górze przez Prymasa Polski i Episkopat” – czytamy w książce.
„Ci, którzy bliżej znali kardynała Wyszyńskiego, podkreślają jednoznacznie, że miał on jasną wizję Kościoła jako nadprzyrodzonej wspólnoty wiary, a zarazem Kościoła wpisanego w konkretny wymiar egzystencjalny, czyli złączonego z danym narodem, służącego narodowi, współtworzącego jego kulturę, podtrzymującego jego tożsamość. Konsekwencją tak widzianej roli Kościoła było swoiste dostojeństwo, z jakim reprezentował Ksiądz Prymas swój urząd” – pisze Czesław Ryszka.
Stefan Wyszyński dożył – jak to nazywa autor książki – „owoców swojej pracy nad wolnością”. Dwa lata przed śmiercią witał na polskiej ziemi papieża Jana Pawła II, a rok później radził rodzącej się „Solidarności”, jak należy zagospodarować zewnętrzną, polityczną i gospodarczą wolność, by poczuć się ludźmi wewnętrznie wolnymi.
Książka „Prymas Wyszyński. Ojciec Ojczyzny” Czesława Ryszki ukazała się nakładem wydawnictwa Biały Kruk.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/