Izabella Horodecka była wybitnym żołnierzem. Ta żelazna kobieta powinna być wzorem nie tylko dla kobiet, ale i dla mężczyzn. Z wielkim podziwem czytam jej wspomnienia – stwierdził podczas premiery wspomnień Izabelli Horodeckiej w warszawskim Przystanku Historia generał Waldemar Skrzypczak.
Opublikowane wspomnienia są autobiograficznym zapisem wojennych doświadczeń Izabelli Horodeckiej ps. Teresa – najskuteczniejszej wywiadowczyni Oddziału Likwidacyjnego Komendy Głównej AK 993/W. Jego celem było wykonywanie wyroków na Niemcach i zdrajcach skazanych przez podziemne sądy. Bezpośrednim wykonawcą tych decyzji był specjalny oddział o kryptonimie „Wapiennik”.
Według szacunków Juliusza Kuleszy i Roberta Bieleckiego „Wapiennik” wykonał około 70 akcji przeciwko funkcjonariuszom niemieckich władz okupacyjnych oraz konfidentom. Niektóre z akcji musiały być powtarzane, część z planowanych operacji - prawdopodobnie około dziesięciu - została z różnych przyczyn odwołana. W sumie wykonano około 60 wyroków śmierci. Biorąc pod uwagę skrajną trudność tych operacji straty oddziału były stosunkowo niewielkie. W ciągu ponad dwóch lat funkcjonowania Referatu 993/W spośród około 150 żołnierzy poległo trzech. Dwóch innych zostało zamordowanych po aresztowaniu. Kilku zostało rannych lub czasowo aresztowanych. Podczas Powstania Warszawskiego jako kompania „Zemsta”, nazwana tak dla uhonorowania poległego dowódcy podporucznika Tadeusza Towarnickiego, walczył w składzie batalionu „Pięść”. Jak stwierdził badacz warszawskiego podziemia Tomasz Strzembosz: „W batalionie +Pięść+ szczególną zwartością i bojowością wykazywał się oddział 993/W, mający za sobą dwa lata walki zbrojnej w Podziemiu”.
Izabella Horodecka urodziła się w 1908 r. w Moskwie. W 1921 r. wraz z rodziną przeniosła się z Wilna do Warszawy. W latach dwudziestych uprawiała wioślarstwo w stołecznym Akademickim Związku Sportowym. Podczas oblężenia Warszawy we wrześniu 1939 r. pracowała jako siostra operacyjna w Szpitalu Ujazdowskim, a następnie w Szpitalu Polowym nr 104.
Według szacunków Juliusza Kuleszy i Roberta Bieleckiego „Wapiennik” wykonał około 70 akcji przeciwko funkcjonariuszom niemieckich władz okupacyjnych oraz konfidentom. Niektóre z akcji musiały być powtarzane, część z planowanych operacji - prawdopodobnie około dziesięciu - została z różnych przyczyn odwołana. W sumie wykonano około 60 wyroków śmierci. Biorąc pod uwagę skrajną trudność tych operacji straty oddziału były stosunkowo niewielkie. W ciągu ponad dwóch lat funkcjonowania Referatu 993/W spośród około 150 żołnierzy poległo trzech. Dwóch innych zostało zamordowanych po aresztowaniu. Kilku zostało rannych lub czasowo aresztowanych.
Od kwietnia 1942 r. był żołnierzem Armii Krajowej. 27 lipca 1944 r. za udział w akcjach „Wapiennika” otrzymała stopień podporucznika. Została trzykrotnie odznaczona Krzyżem Walecznych i Orderem Virtuti Militari V klasy. W Powstaniu Warszawskim walczyła na Woli i Starówce. Kanałami przeszła na Żoliborz i stąd do Kampinosu. Podczas walk i odwrotu oddziału została ciężko ranna. W połowie października trafiła do niemieckiej niewoli. W połowie grudnia została zwolniona z obozu dzięki wstawiennictwu polskiego lekarza. Pod koniec stycznia 1945 r. wróciła do mieszkania na Saskiej Kępie. Po wojnie była podróżnikiem, popularyzatorką kajakarstwa i działaczką PTTK. Pod koniec życia została awansowana do stopnia podpułkownika. Zmarła w Warszawie 1 kwietnia 2010 r. w wieku 102 lat.
Podczas spotkania w Przystanku Historia dr Władysław Bułhak z IPN podkreślił znaczenie działań żołnierzy 993/W. Jego zdaniem ich podstawowym celem było dążenie do zapobiegania zagrożeniom dla Polskiego Państwa Podziemnego. „Niszczenie agentury, która próbowała infiltrować struktury państwa podziemnego było zadaniem 993/W. Była to działalność kontrwywiadowcza” – podkreślił dr Bułhak. Historyk dodał, że innym zadaniem oddziału likwidacyjnego było zwalczanie szmalcowników i płatnych konfidentów, którzy również byli traktowani jako zagrożenie dla Polskiego Państwa Podziemnego. „Były to działania szczególnie niebezpieczne i wymagające ogromnej odpowiedzialności i precyzji. Podstawowym problemem była identyfikacja konfidenta, którą zajmowała się Izabella Horodecka” – stwierdził.
Na wielką wagę i trudność operacji likwidacyjnych zwrócił uwagę żołnierz Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych Zdzisław Życieński. W jego opinii Horodecka była „faktycznym mózgiem operacji prowadzonych przez Oddział 993”. Wyjaśnił, że rozumie przez to, że Horodecką wyróżniało ogromne opanowanie podczas „akcji przeprowadzanych w środku miasta, w otoczeniu niemieckich patroli”. Dwukrotnie ranny w trakcie Powstania Warszawskiego podchorąży Życieński porównał swoje doświadczenia w walce do akcji w których brała udział Horodecka. „Zabijanie nigdy nie jest przyjemne, nawet jeśli są to wrogowie. Inną sytuacją jest ta w której dzieje się to w walce. W przypadku akcji likwidacyjnych mamy do czynienia ze znacznie trudniejszym zadaniem i większym niebezpieczeństwem” – powiedział.
Goście Przystanku Historia podkreślali również, że życiorys Horodeckiej odróżniał się od doświadczeń życiowych innych kobiet służących w Armii Krajowej. Horodecka była znacznie starsza od większości swoich koleżanek z AK. W 1944 r. miała 36 lat. Za sobą miała małżeństwo. Jej mąż, urzędnik ministerstwa sprawiedliwości został ewakuowany na wschód. Nigdy nie powrócił do Polski. Przeszedł szlak bojowy armii generała Andersa. Po wojnie w Australii założył nową rodzinę.
Już na początku okupacji niemieckiej, pracując w firmie budowlanej Izabela Horodecka zetknęła się z Podziemiem. „Przebywanie w naszym biurze osób nie mających nic wspólnego z pracami oficjalnie prowadzonymi przez nasze przedsiębiorstwo przekonało mnie, że firma służy jako parawan dla organizacji konspiracyjnych” – pisała Horodecka. 17 marca 1943 r. została członkiem oddziały 993/W. „Te sprawy trzeba było załatwiać szybko i skutecznie, bo naszymi klientami byli konfidenci gestapo i gestapowcy. Każdy dzień pozostawania tych osobników przy życiu narażał życie ludzi podziemia na śmiertelne niebezpieczeństwo, okrutne śledztwo, kończące się dopiero potem śmiercią. Nie było czasu na refleksje i wahania” – wspominała.
Wsparcie „Teresy” było kluczowym czynnikiem powodzenie jednej z najsłynniejszych akcji oddziału. 31 marca 1944 r. celem nie byli Niemcy czy konfidenci, lecz ukraińscy kolaboranci współpracujący z III Rzeszą. W okupowanej Warszawie Niemcy pozwalali na funkcjonowanie dwóch uzależnionych od nich organizacji ukraińskich – Komitetu Ukraińskiego i Ukraińskiej Kooperatywy. Obie z nich pod pozorem działalności kulturalno-społecznej skupiały skrajnych nacjonalistów uczestniczących w akcji werbunkowej do dywizji SS „Galizien”. Celem akcji był przywódca ukraińskich kolaborantów w Warszawie, prezes Komitetu płk Michaiło Pohotówko, były żołnierz armii Petlury. Do jego obserwacji wyznaczono Horodecką, która bardzo szybko ustaliła miejsce jego zamieszkania.
Na wielką wagę i trudność operacji likwidacyjnych zwrócił uwagę żołnierz Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych Zdzisław Życieński. W jego opinii Horodecka była „faktycznym mózgiem operacji prowadzonych przez Oddział 993”. Wyjaśnił, że rozumie przez to, że Horodecką wyróżniało ogromne opanowanie podczas „akcji przeprowadzanych w środku miasta, w otoczeniu niemieckich patroli”.
W ustalonym momencie do budynku wkroczyła grupa egzekucyjna. „Teresa”, wychodząc z budynku potwierdziła, że cel akcji jest w swoim gabinecie. Żołnierze 993/w po rozbrojeniu strażnika wpadli do gabinetu i strzałami z visów wykonali wyrok na Pohotówce. Po odskoku żołnierze w jednej z pobliskich bram mieli przekazać swoją broń „Teresie”. Niestety ostatni etap akcji nie przebiegał zgodnie z planem. Najpierw na środku ulicy „Doktur” [Leon Burza, jeden z braci Bąków działających w oddziale 993/W – PAP] nacisnął przypadkiem spust swojego stena i wypalił cały magazynek w ziemię. Dodatkowo przekazana „Teresie” broń nie mieściła się w przygotowanej torbie. Ten moment tak wspominała wywiadowczyni oddziału: „Torba napełniona, nie można zamknąć. Już mam w obydwu kieszeniach futra wystające kolby rewolwerów, a jeszcze kilka trzymam w ręku. (…) Decydujemy się zmienić trasę odniesienie broni, bo dom, do którego miałam ją odnieść jest już spalony. Idziemy więc do domu Doktura na ulicę Zajęczą. Po drodze mija nas auto z żandarmami, ale durnie lecą na miejsce wypadku”.
Podczas spotkania w Przystanku Historia Życieński zauważył jak niebezpieczne było przewożenie broni na miejsce przeprowadzania akcji. „Sam miałem do czynienia z sytuacją, w której musiałem przewieźć broń. Przejazd tramwajem z teczką pełną broni to coś, czego nikomu bym nie radził” – powiedział.
Mieszkanie Horodeckiej było również swoistym centrum działań oddziału. Ukrywano w nim broń oraz czasowo niektórych członków oddziału. „Nie miałem wtedy jeszcze takiej specjalnej skrytki w podłodze, wykonanej później, więc broń tę, złożoną w dużej teczce, umieściłem w szafie bibliotecznej w gabinecie pokoju, w którym mieszkali” – wspominała Horodecka. W mieszkaniu przez trzy lata ukrywała Żydówkę.
W maju 1943 r. lokal został przypadkowo niemal zdekonspirowany. Jeden z pokoi mieszkania zajmował w tym czasie kuzyn jej matki, który ze względu na wygląd mógł zostać uznany za uciekiniera z płonącego wówczas getta. „Litke (kolega Horodeckiej – PAP) zakomunikował mi, że przyszedł p. Terlecki z jakimiś panami. […] Okazało się, ze byli to Żydzi na usługach gestapo zatrudnieni do wyłapywania ukrywających się Żydów. Spotkali Antka Terleckiego i wzięli go za Żyda” – pisze Horodecka. Grupa postanowiła zorganizować zasadzkę na „szmalcowników”, lecz ci nabrawszy podejrzeń nie pojawili się na spotkaniu.
„To taki charakterystyczny obrazek z polskiego mieszkania w Warszawie w czasie okupacji, w którym mieszkała przechowująca się od początku okupacji Żydówka, gdzie schronili się trzej chłopcy z podziemia, […] gdzie wreszcie byłem ja – chroniąca ich wszystkich, a sama zaangażowana w niebezpieczną pracę konspiracyjną. Ślicznie!!!” – podsumowywała Horodecka.
Wspomnienia Izabelli Horodeckiej „Szybko i skutecznie. Wspomnienia członkini oddziału likwidacyjnego AK 993/W z lat 1939-1945” ukazały się nakładem wydawnictwa Anabaza.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ rda/