Zryw stolicy okazał się wydarzeniem zbyt tragicznym i brzemiennym w skutki, zarówno bezpośrednie, jak i długofalowe, aby można było traktować go jako jedną z wielu kart historii Polski, dziś już zapomnianą i niewzbudzającą emocji – pisze Agnieszka Cubała.
W swojej najnowszej książce Agnieszka Cubała postanowiła przybliżyć te zagadnienia dotyczące Powstania Warszawskiego, które – mimo upływu niemalże już osiemdziesięciu lat – wciąż budzą kontrowersje i duże emocje. Autorka zauważa, że oficjalna ocena powstania zmieniała się kilkakrotnie na przestrzeni lat, co – jak podkreśla – „uznać należy za ewenement w światowej historiografii, ponieważ zmiany polityczne w większości krajów nie wpływają na sposób postrzegania wydarzeń historycznych, szczególnie takich, których uczestnicy wciąż żyją”.
Kontrowersje wokół powstania z 1944 roku, które wymienia w książce autorka, są różnorodne – obejmują zarówno okoliczności podjęcia decyzji o rozpoczęciu walki, jak i kalkulację szans, odpowiedzialność za powstanie, jego ocenę i skutki, a nawet samą nazwę. Spory mają także obejmować takie zagadnienia jak pomniki, obchody kolejnych rocznic, a także prawo do zakładania opaski czy godne upamiętnienie kobiet zgwałconych i zamordowanych na Zieleniaku.
Jednym z tematów sporów była m.in. nazwa wydarzenia. „Początkowo pojawiły się wątpliwości, czy wydarzenie rozgrywające się w stolicy w dniach od 1 sierpnia do 3 października 1944 roku należy określać mianem powstania warszawskiego, powstania sierpniowego czy może użyć nazwy bitwa warszawska” – pisze Agnieszka Cubała, wskazując, że „niektórzy badacze tematu uważali, że nazwa +powstanie+ może stać się myląca ze względu na wywołanie skojarzeń z wcześniejszymi zrywami narodowowyzwoleńczymi+.
Tymczasem wystąpienie w stolicy stanowiło bitwę w ramach toczącej się i niezakończonej wojny, ponadto uczestniczyło w nim wojsko polskie i społeczeństwo suwerennego narodu, któremu dopiero groziła utrata niepodległości, zaś terytorium Polski znajdowało się wówczas jedynie pod czasową okupacją niemiecką i sowiecką, nieusankcjonowaną żadnymi oficjalnymi traktatami czy umowami międzynarodowymi. Panowała również świadomość istnienia państwa polskiego, a także poczucie tożsamości narodowej.
„Z drugiej strony pojawiły się głosy, że wystąpienie warszawskie było ostatnim z wielkich powstań narodowych ze względu na jego cechy, takie jak cele ogólnospołeczne, bohaterstwo, improwizacja, bezgraniczna ofiarność patriotyczna, powszechność w niespotykanym dotychczas zakresie, spontaniczność, gotowość do największych ofiar, działania odruchowe czy skłonność do czynów nieracjonalnych, choć podejmowanych w imię +świętej sprawy+ – niepodległości” – czytamy w książce.
Z kontrowersjami wiąże się również teza, czy Warszawa faktycznie miała być zniszczona przez okupanta, czy też stało się to w wyniku walk stoczonych w mieście. W czasie okupacji panowała bowiem opinia, że Niemcy szczególnie bronili węzłów komunikacyjnych, do których należało zaliczyć stolicę. W tym przypadku nie można zapominać także i o tym, że przepływająca przez miasto Wisła stanowiła ostatnią przeszkodę wodną przed Odrą. „Z drugiej strony opierano się na twierdzeniu, że Niemcy są już rozbici i niezdolni do stawiania skutecznego oporu. Ponadto próbowano ochronić Warszawę przed zniszczeniami spowodowanymi przetoczeniem się przez miasto frontu niemiecko-radzieckiego, a uderzenie powstańcze miało skrócić walki i oszczędzić stolicy losu Stalingradu” – czytamy.
Agnieszka Cubała wskazuje, że dodatkowe kontrowersje budzi również pytanie, czy skoro wcześniej stolicę wyłączono z akcji „Burza” w celu ochrony jej zabudowy i mieszkańców, to czy realizacja tego planu nie zaprzepaściła wszystkiego. Dużo kontrowersji budzi zresztą w ogóle decyzja dotycząca najpierw włączenia Warszawy do akcji „Burza”, a następnie momentu rozpoczęcia walk w mieście.
W ocenie autorki, szczególnie dużo emocji budzi zagadnienie odpowiedzialności za Powstanie Warszawskie. Niektórzy obarczają nią naczelnego wodza, gen. Kazimierza Sosnkowskiego, co ma wynikać z jego niezdecydowanej postawy, a także braku wydania gen. Tadeuszowi Komorowskiemu jednoznacznego zakazu rozpoczęcia wystąpienia oraz rzetelnego poinformowania go o niemożliwości udzielenia pomocy miastu, a w rezultacie niezapewnienia jej ani wcześniej, ani już w czasie trwania wystąpienia.
„Jednak to gen. Kazimierz Sosnkowski był tym, który informował, że Rosjanie, wkraczając na terytorium RP, będą mieli własne rozwiązanie sprawy polskiej, godzące w suwerenność i niepodległość kraju. Poza tym to on najbardziej jednoznacznie opowiadał się przeciw walkom w mieście” – podkreśla Cubała, dodając, że „podobne rozważania można snuć na temat generałów: Leopolda Okulickiego, Tadeusza Komorowskiego i Tadeusza Pełczyńskiego, pułkowników Antoniego Chruściela i Jana Rzepeckiego czy też Jana Stanisława Jankowskiego”. W opinii Jana Nowaka-Jeziorańskiego przywódcy, którzy podjęli decyzję o rozpoczęciu powstania, nie uciekali nigdy przed odpowiedzialnością i nie usiłowali przerzucić jej na innych.
Agnieszka Cubała odniosła się także do ukształtowania się „białej” i „czarnej” legendy Powstania Warszawskiego. „Ta pierwsza podkreśla tezę, że wystąpienie to przyniosło pozytywne skutki dla budowania tożsamości narodowej Polaków i nauczyło nas umiejętności radzenia sobie w trudnych chwilach bez konieczności doprowadzenia do masowego przelewu krwi. Natomiast druga głosi, że zryw stolicy był zbrodnią, która doprowadziła do zagłady miasta i jego mieszkańców, przynosząc utratę elit, zniszczenie dorobku kulturalnego i naukowego oraz dziedzictwa pokoleniowego większości stołecznych rodzin” - czytamy.
W czasie dyskusji o Powstaniu Warszawskim pojawia się również argument, że ocaliło ono Polskę od losu siedemnastej republiki sowieckiej. „Jest on jednak negowany przez badaczy tematu, którzy podkreślają, że taki los nigdy nam nie groził. Jednak uważna analiza dokumentu, który został przedstawiony do podpisania grupie polskich oficerów w czerwcu 1941 roku w Małachówce pod Moskwą, pozostawia dużo wątpliwości, czy taka opcja nie brana była jednak na poważnie pod uwagę. Latem 1944 roku Wanda Wasilewska miała stwierdzić, że dopiero powstanie warszawskie w sposób jednoznaczny przekreśliło te plany” – czytamy.
Autorka książki zwraca także uwagę, że na zryw z 1944 r. patrzy się przede wszystkim z męskiej perspektywy, zapominając o licznych kobietach, które wzięły czynny udział w powstaniu, zarówno jako łączniczki czy sanitariuszki, ale także nieraz musiały walczyć z bronią w rękach. Ponadto musiały się one mierzyć z licznymi zagrożeniami, nie zawsze wynikającymi z samej walki. Do niedawna temat gwałtów dokonywanych na kobietach przez Niemców oraz oddziały RONA podczas powstania nie był często obecny w dyskursie dotyczącym wydarzeń z 1944 r.
Niejednokrotnie kontrowersję budzi także temat udziału ludności cywilnej w Powstaniu Warszawskim. „Nierzadko można spotkać się z twierdzeniem, że osoby, które nie walczyły na pierwszej linii frontu albo nie należały do struktur pomocniczych, nie uczestniczyły w powstaniu. Bardzo podobnie mówi się o dzieciach” – czytamy w książce.
Agnieszka Cubała zaznacza, że „przeciwnicy powstania zarzucają jego dowództwu brak realizmu politycznego i umiejętności zawierania mądrych kompromisów, a także doprowadzenie do niepowetowanych strat i zniszczeń”. „Zwolennicy tego wystąpienia wskazują na to, że są wartości, o które zawsze warto się bić. Mówią o konieczności przeciwstawienia się sowietyzacji kraju, a także o długofalowych korzyściach takich jak: ukształtowanie skutecznych form oporu społecznego i nacisku na rządy komunistyczne bez daremnego rozlewu krwi” - czytamy.
Po przeanalizowaniu wszelkich politycznych, międzynarodowych, militarnych i psychologicznych aspektów sytuacji panującej w Polsce i w Warszawie latem 1944 r, autorka uważa, że „nasuwa się jeden wniosek – nie było wówczas dobrego wyjścia z sytuacji”. „Każde rozwiązanie niosło z sobą możliwość poniesienia klęski innego rodzaju. Powstanie nie mogło zakończyć się sukcesem, ponieważ było sprzeczne ze strategią polityczną wielkich mocarstw. Sojusznicy poświęcili nas dla realizacji własnych celów wojennych, skazując kraj nad Wisłą na przynależność do radzieckiej strefy wpływów, ze wszelkimi tego konsekwencjami” – czytamy.
Stalin narzucił światu – za milczącą zgodą Churchilla i Roosevelta – przeświadczenie o tym, że to w Jałcie, a nie rok wcześniej w Teheranie, zapadły decyzje dotyczące przyszłych losów naszego kraju. „Przekonanie o słuszności tej tezy jest tak silne, że do dziś mówi się o porządku jałtańskim, a nie teherańskim. Stanowiło to ogromny propagandowy sukces dyktatora ZSRR, który przekonał wszystkich, że w 1943 roku, podczas konferencji przywódców Wielkiej Trójki, nie zapadły decyzje ograniczające wolność Polaków, dlatego nie mieli powodów, by 1 sierpnia 1944 roku powstawać przeciw niekorzystnym dla przyszłości ich państwa i narodu ustaleniom” – zaznacza autorka.
Książkę „Wolność ’44. Jaką lekcję przynosi nam dziś powstanie warszawskie?” ukazała się nakładem wydawnictwa Agnieszka Cubała Moje Książki.
Anna Kruszyńska (PAP)