Victor Young był jedną z największych legend muzycznych Hollywood - mówi w wywiadzie dla PAP pianista Kuba Stankiewicz, który w Muzeum Historii Żydów Polskich 13 kwietnia zagra utwory amerykańskiego artysty.
PAP: Wydał pan wspaniałą płytę z utworami amerykańskiego kompozytora Victora Younga, autora muzyki do 300 filmów, 22 razy nominowanego do Oscara, zdobywcy tej statuetki za muzykę do filmu „W 80 dni dookoła świata”. Czy program z tej płyty będzie zagrany podczas koncertu w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie?
Kuba Stankiewicz: Płyta ukazała się w listopadzie zeszłego roku i teraz prezentujemy ją na koncertach. Tak, publiczność usłyszy w poniedziałek takie utwory jak "Stella by Starlight", "Everything I Do" czy "Beautiful Love" - najsłynniejsze utwory Younga, ale i te trochę mniej u nas znane jak "Alone at Least" w moich aranżacjach, które wykonamy w trio wraz z Wojciechem Pulcynem na kontrabasie i Sebastianem Frankiewiczem na perkusji.
PAP: Kiedy słuchamy utworów Younga, wydaje się, że mamy do czynienia z samą esencją amerykańskiego, chicagowskiego jazzu, a tymczasem okazuje się, że artysta ma polskie korzenie, jego rodzice mieszkali w Mławie, a on sam zdobył wykształcenie muzyczne w warszawskim Konserwatorium. Jak powstał pomysł, aby polskiej publiczności przypomnieć Younga?
Kuba Stankiewicz: My jazzmani w zasadzie nie znamy swojego dziedzictwa. Znamy standardy, ten nasz alfabet, ale wydaje się nam, że wszystkie powstały w Stanach Zjednoczonych. Kiedy jednak poznajemy historie ludzi, to okazuje się, że różne są źródła muzyki. I tak jest z Youngiem, autorem najsłynniejszych standardów jazzowych, muzykiem, którego dorobek można porównać z Gershwinem. Mało kto zna tę postać. A jego życie to niemal gotowy scenariusz pasjonującego filmu.
Victor Young urodził się w Chicago, ale jego rodzice pochodzili z Polski. Ojciec, który nazywał się Jabłoń, po wyemigrowaniu do Stanów Zjednoczonych, zmienił nazwisko na Young. Victor był dziewięcioletnim chłopcem, kiedy zmarła jego matka. Rodzina zdecydowała, aby oddać go wraz z siostrą na wychowanie do dziadków w Warszawie. Młody Young, który jeszcze w Chicago zaczął się uczyć gry na skrzypcach, naukę podjął w Warszawie, uczęszczając do Konserwatorium w klasie Stanisława Barcewicza wybitnego skrzypka, a kompozycji uczył się u Romana Statkowskiego.
Kuba Stankiewicz: My jazzmani w zasadzie nie znamy swojego dziedzictwa. Znamy standardy, ten nasz alfabet, ale wydaje się nam, że wszystkie powstały w Stanach Zjednoczonych. Kiedy jednak poznajemy historie ludzi, to okazuje się, że różne są źródła muzyki. I tak jest z Youngiem, autorem najsłynniejszych standardów jazzowych, muzykiem, którego dorobek można porównać z Gershwinem. Mało kto zna tę postać. A jego życie to niemal gotowy scenariusz pasjonującego filmu.
PAP: Odebrał dobre muzyczne wykształcenie.
Kuba Stankiewicz: Najlepsze. Jako skrzypek debiutował w Filharmonii Narodowej. W 1918 r. ukończył Konserwatorium Warszawskie i z dyplomem tej uczelni około 1920 r. wyjechał do Stanów, i już więcej do Polski nie powrócił. Zmarł w 1956 r. Jego siostrzenica Bobbie Hill Fromberg opowiadała mi, że kiedy w 1951 r. przyjechała do Chicago orkiestra z Tel Awiwu, to okazało się, że Victor wszystkich muzyków zna... z Warszawy. Niestety, wątek polski był pomijany w późniejszej biografii artystycznej Younga, ale również świadomość polskich korzeni i polskiej edukacji muzycznej Victora Younga jest w naszym kraju niewielka.
PAP: Płyta "Stankiewicz - Young" przyczyni się zapewne do zmiany tego stanu rzeczy.
Kuba Stankiewicz: To było moim pragnieniem, a ponieważ mamy w planach koncerty w USA, to może i tam w jakiś sposób przypomnimy polski wątek w biografii Younga. Mieszkająca w Los Angeles siostrzenica muzyka udostępniła nam dokumenty, zdjęcia, informacje, a nawet ofiarowała dyplom Victora Younga – świadectwo ukończenia Konserwatorium Warszawskiego z roku 1918, które w poniedziałek przed koncertem przekażę do zbiorów Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
PAP: W jaki sposób z tak bogatego dorobku Younga wybrał Pan do opracowania i nagrania utwory?
Kuba Stankiewicz: To nie jest łatwe, gdy ma się do czynienia z "klęską urodzaju", a w przypadku Younga tak było; siedział w domu i komponował głównie muzykę do filmów. I taka jest naprawdę geneza standardów, które powstawały jako muzyka do przedstawień w teatrach broadway'owskich albo do filmów. Muzyką Younga rozbrzmiewały dziesiątki hollywoodzkich filmów lat 30., 40. i 50. Pisał też utwory symfoniczne, a tego nauczył się w Warszawie studiując kompozycję u Statkowskiego.
Jako młody człowiek pasjami oglądałem amerykańskie filmy takie jak "Rio Grande", "Komu bije dzwon", "W 80 dni dookoła świata". Pamiętam z napisów nazwisko Victora Younga jako kompozytora muzyki do tych filmów. Do albumu wybrałem te utwory, które od zawsze robiły na mnie wrażenie i w pewien sposób były synonimem Ameryki, a więc m.in. "Everything I DO", "Summer Love" i te trochę mniej znane, ale mające romantyczną aurę twórczości Younga. Aby przypomnieć nauczyciela Younga - Romana Statkowskiego, który niewątpliwie na niego wpłynął - znalazło się na płycie opracowanie preludium fortepianowego Romana Statkowskiego. Mam słabość do takich "wiślano-wierzbowych klimatów".
PAP: Pewnie dlatego ta płyta chwyta za serce i tak przyjemnie się jej słucha. Ciekawe, jak tę muzykę przyjmie publiczność amerykańska, bo przecież w bliskich planach ma Pan występy w USA.
Kuba Stankiewicz: Mam nadzieję, że zagram ten program w maju w Catalina Jazz Club w Los Angeles z muzykami, z którymi nagrałem płytę, a więc z Darkiem Oleszkiewiczem i Peterem Erskinem.
PAP: A zatem nastąpi kolejny powrót Younga do Ameryki.
Kuba Stankiewicz: Ale, nieco żartując - w "polskiej aranżacji".
Rozmawiała Anna Bernat
Kuba Stankiewicz jest jednym z najpopularniejszych polskich pianistów jazzowych. Urodził się w 1963 roku we Wrocławiu. Debiutował w zespołach Jana "Ptaszyna" Wróblewskiego i Zbigniewa Namysłowskiego. W 1990 roku ukończył słynną bostońską uczelnię - Berklee College of Music - uzyskując dyplom w klasie fortepianu. Następnie założył własny zespół. Jest laureatem wielu nagród, w tym Trójkowego Mateusza, którego odebrał w 1994 roku. W 2009 roku uzyskał tytuł doktora na Wydziale Instrumentalnym Akademii Muzycznej we Wrocławiu. (PAP)
abe/ as/