Magazyn „Mówią wieki” omawia historię różnych prób tworzenia namiastek Polski na obczyźnie. Takie eksperymenty podejmowano w najtrudniejszych momentach dziejów minionych trzech stuleci. W najnowszym numerze można również przeczytać m.in. o produkcji i konsumpcji piwa w czasach monarchii Piastów.
Prof. Michał Kopczyński w artykule wstępnym pisze: „Niektóre z nich – jak opisywany Maczków – miały charakter tymczasowy, inne – jak podstambulski Adampol, teksańska Panna Maria czy inne polskie `kolonie` na kontynencie amerykańskim – przetrwały dłużej. Choć nie były to byty suwerenne w sensie prawno-państwowym, to dawały ich mieszkańcom możliwość organizowania różnych sfer życia wedle własnego uznania, bez oglądania się na mocarstwa zaborcze”. Dodaje, że były to najbardziej udane próby realizacji polskich „idei kolonialnych”. „Wszystkie jednak różnią się zasadniczo od kolonializmu takiego, jakim go widzą współcześni radykałowie traktujący historię jak pałkę do bicia prawdziwych lub wyobrażonych ideowych przeciwników” – podkreśla prof. Kopczyński.
Aleksandra Jakóbczyk-Gola i Mateusz Będkowski przypominają historie najważniejszych projektów kolonizowania odległych lądów. Już w XVII w. prześladowani w całej Europie Arianie marzyli o znalezieniu bezpiecznej przystani. Jeden z nich – Zbigniew Morsztyn – zaproponował emigrację na Cejlon. Jeszcze bardziej fantastyczny projekt utworzenia Rzeczypospolitej „za oceanem” zaproponował Kongresowi Kontynentalnemu jeden z polskich uczestników wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. „W zamian za przyznanie takiego terytorium Mostowski obiecał wsparcie Stanów Zjednoczonych w wojnie z Anglią, ale nie tylko – podobno był w posiadaniu cudownego balsamu uzdrawiającego rannych, który mógł dostarczyć amerykańskim władzom” – opisują autorzy. O nowej Polsce marzyli również legioniści Jana Henryka Dąbrowskiego. Wszystkie łączyła jedna idea: „Nowa Polska miała się okazać we wszystkim lepsza od tej, którą z różnych powodów utracili, stać się gwarantem przetrwania wartości, w których jej niedoszli założyciele byli wychowani”.
Przetrwanie polskości i wartości narodowej stanęło pod wielkim znakiem zapytania po roku 1939. W przeciwieństwie do wielu innych państw okupowanych przez Niemcy, takich jak Francja, Holandia i Belgia, Polska nie posiadając kolonii straciła jakiekolwiek oparcie terytorialne do toczenia dalszej walki o niepodległość i życia po zmianie okupacji kraju na sowiecką. Szczytem marzeń dla niezłomnych, którzy odrzucili możliwość powrotu do komunistycznej Polski pozostawało stworzenie „własnego kraju” w innych państwach. Jedną z najciekawszych prób budowania takiej przestrzeni było „Maczkowo” w okupowanej Dolnej Saksonii. Niemieckie miasteczko zamieszkiwali nie tylko żołnierze 1. Dywizji Pancernej, ale również pozbawieni domów i przynależności państwowej byli więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych, pracy i jenieckich. W Maczkowie kwitło życie społeczne, religijne, polityczne, szkolnictwo, a nawet drobne przedsiębiorstwa. „Obok placówek edukacyjnych funkcjonowała biblioteka publiczna oraz uniwersytet ludowy. W Maczkowie zorganizowano także szkolnictwo zawodowe, oferujące kursy kroju i szycia, hafciarsko-koronkarski, szoferski, buchalteryjny, introligatorski oraz ciesielsko-stolarski” – pisze dr Łukasz Wolak, badacz dziejów Polaków w Niemczech po II wojnie światowej.
Specyficzną, bo podejmowaną w „epicentrum” polskości i za zgodą wielkich mocarstw, próbą odbudowy Polski w mikroskali była Rzeczpospolita Krakowska. W tym roku minęła 205. rocznica ustanowienia tej miniaturowej, „Wolnej, Niepodległej i Ściśle Neutralnej” republiki i nadania jej konstytucji. Jak zauważa Ewa Danowska z Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie, ustrój tego państwa miał charakter liberalnego eksperymentu w morzu ustrojów absolutystycznych. Rzeczpospolita zachowała również swobody wynikające z zapisów Kodeksu Napoleona. Porządek prawny, swobody obywatelskie nieznane w innych zaborach przyciągały mieszkańców innych ziem polskich. Wielu bogaciło się i rozpoczynało kariery wielkich przedsiębiorców. „W Krakowie pojawiły się wówczas rodziny głównie pochodzenia niemieckiego, później znaczące w dziejach miasta: Greblowie, Stehlikowie, Kirchmajerowie, Steinkellerowie, Kremerowie czy Kopffowie. W Krakowie rezydencje mieli także magnaci – Wodziccy, Małachowscy, Lanckorońscy, Popielowie, Badeni, Morsztynowie, Zamoyscy czy Potoccy, dziedzice Krzeszowic, którzy zakupili Pałac pod Baranami” – wymienia autorka. Uderzająca jest symbolika dwóch dat z historii tego maleńkiego państwa polskiego – 3 maja 1815 r. nadano mu konstytucję, 11 listopada 1846 r. państewko zostało wcielone do Austrii.
Najnowszy numer „Mówią wieki” może zainteresować również pasjonatów dziejów najnowszych, szczególnie okresu zimnej wojny. W jej pierwszym okresie społeczeństwo amerykańskie było przygotowywane do ewentualnej wojny z użyciem broni nuklearnej. Jednym z najbardziej zaskakujących z dzisiejszej perspektywy przejawów tej paranoi był operacja „Tap-Type”. Zakładano, że Amerykanie będą bezpieczniejsi, jeśli każdy z nich, będzie mógł „wylegitymować” się dokumentem potwierdzającym grupę krwi. W ramach pilotażowego programu tatuowane nawet nowonarodzone dzieci. Genezę tego przedsięwzięcia oraz powody szybkiej rezygnacji z jego wprowadzania przybliża historyk Paweł Szulc.
Przybysze z krajów zachodnich budzili w PRL ogromne zainteresowanie. Na początku lat siedemdziesiątych w Warszawie pojawiła się znacząca liczebnie grupa Szwedów. Inżynierowie i robotnicy wznosili w nieznanym w PRL tempie nowoczesne, jak na tamte czasy, hotele (Forum i Victoria) i biurowce (Intraco) mające być wizytówką nowoczesności epoki Edwarda Gierka. Dla Szwedów socjalistyczna Warszawa okazała się niezwykle interesującym miejscem. „Stać ich było na chodzenie po restauracjach, dansingach i knajpach. W swoich zamszowych kurtkach, rozkloszowanych dżinsach i butach na grubej podeszwie byli modowym punktem odniesienia (wówczas zyskały popularność tzw. kurtki szwedki)” – pisze historyk Warszawy dr Andrzej Skalimowski.
Z punktu widzenia obywateli PRL nie tylko Szwecja wydawała się „ziemią obiecaną”. Tak postrzegano również najbardziej dostatnie kraje „demokracji ludowej”, między innymi Węgry. Ten obraz stopniowo załamywał się w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, gdy kraj „gulaszowego socjalizmu” popadał w coraz głębszą stagnację gospodarczą. Dr Michał Przeperski z IPN przypomina długą drogę Węgrów do stopniowego demontażu systemu funkcjonującego niemal bez zmian od stłumienia niepodległościowego zrywu z jesieni 1956 r.
W kolejnym odcinku serii „Klio za stołem” historia piwa w czasach Polski piastowskiej. Historyk Maria Falińska przypomina, że ten napój pojawił się już w micie założycielskim dynastii: „Gall Anonim przywołuje legendę Piasta Kołodzieja, który oznajmia, że posiada naczyńko warzonego piwa, wykorzystane później w ceremonii postrzyżyn jego syna Ziemowita. W tak ważnym dla Piasta i jego rodziny dniu piwo symbolizowało odchodzenie starego pogańskiego obrządku na rzecz nowych obyczajów wprowadzających idee chrześcijaństwa”.
W dodatku tematycznym „Ludzie i pieniądze: 1794-1914” przygotowanym we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim prof. Michał Kopczyński przybliża długą historię modernizacji rolnictwa. Jak zauważył cytowany w artykule prawnik i ekonomista Wincenty Styś, skutkiem tej wielkiej przemiany było to, że „chłop rachujący, kalkulujący po kupiecku stał się przeciwieństwem swych przodków z okresu przedkapitalistycznego”.
Michał Szukała (PAP)