Tytuł książki – wywiadu rzeki z Haliną Szpilman z domu Grzecznarowską – jest w istocie nieco mylący: losy życia „żony Pianisty” są tak ciekawe i niezwykłe, że zasługują na własną opowieść. Książka przygotowana przez Filipa Mazurczaka w sporej mierze spełnia ten postulat, choć oczywiście obecność Władysława Szpilmana jest tłem i – można powiedzieć – głównym motywem melodii jej życiorysu.
Poznali się w 1948 r. Szpilman w jednej z krynickich kawiarni zalecał się do pięknej dziewczyny o ciemnych oczach i błyszczącym, wciąż nieco licealnym uśmiechu. Nie wiedziała, że adorujący ją mężczyzna jest jej właściwie znany – była już długo już lekturze wspomnień Władysława „Śmierć miasta”, pierwszej, poważnie ocenzurowanej opowieści o wojennych losach już przed 1939 r. znanego radiowca i muzyka.
„Był wesoły, dowcipny; inaczej wyobrażałam sobie człowieka, który tyle przeżył” – przyznawała Halina po latach. Rzadko rozmawiała z mężem o przeszłości, tak, by straszliwy dramat – o ile to możliwe – w jak najmniejszym stopniu obciążał ich życie. Oczywiście w opowieści nie ma ucieczki od losów pianisty od łańcucha dobrych ludzi, którzy pomogli Szpilmanowi w getcie, i od słynnego (zwłaszcza po filmie Polańskiego z 2002 r.) Wilma Hosenfelda, niemieckiego oficera pomagającego Żydom. Skądinąd w pierwszym wydaniu książki Szpilmana Hosenfeld jest Austriakiem – figura dobrego Niemca nie mieściła się wówczas w kanonie, czemu w dużej mierze trudno się dziwić.
Halina Szpilman była córką przedwojennego posła i prezydenta Radomia Józefa Grzecznarowskiego, działacza PPS i związkowca, w młodości kolegi Józefa Piłsudskiego, później mającego na pieńku z obozem rządzącym w latach trzydziestych. W czasie wojny Grzecznarowski był więźniem obozu w Sachsenhausen, cudem przeżył słynny marsz śmierci. Po wojnie sprzeciwiał się połączeniu PPS z PZPR, według krążącej w rodzinie opowieści dopiero w 1956 r. Gomułka osobiście zaproponował mu legitymację, a ojciec Haliny wierząc w odwilż, ją przyjął.
Gdy Władysław Szpilman adorował ją w Krynicy, Halina była studentką. Później skończyła medycynę, zostałą wybitną lekarką, pracując w Instytucie Hematologii – była uwielbiana przez pacjentów i ceniona przez współpracowników. Z książki Filipa Mazurczaka wyłania się obraz osoby niezwykle skromnej, unikającej mówienia o sobie, choć mającej dużo do powiedzenia i opowiedzenia. Przez lata Halina Szpilman współpracowała z biurem Rzecznika Praw Obywatelskich, była ekspertką ds. osób z niepełnosprawnościami i członkinią zarządu Fundacji Sue Ryder, pomagającej chorym i najuboższym.
Żoną Władysława Szpilmana była równo pięćdziesiąt lat, przeżyła męża o lat dwadzieścia. Książka „Żona pianisty” wyszła w roku jej śmierci. Jak słynny pianista radził sobie w Polskim Radiu, czy naprawdę kochał jazz, dlaczego i po co wymyślił festiwal w Sopocie – ciekawi znajdą w książce odpowiedzi na te pytania. Znajdą też potwierdzenie tezy, że za wybitnym mężczyzną zawsze stoi nie mniej wybitna, choć najczęściej skromniejsza, kobieta.
Paulina Stolarek
Źródło: MHP