Po upadku powstania krakowskiego w 1846 r., kiedy to Austriacy włączyli wolne do tej pory miasto do swojego państwa, wojskowi stratedzy z Wiednia od razu zaczęli się zastanawiać, jak wykorzystać do swoich celów fakt, iż podwawelski gród leży na granicy trzech zaborów. Założyli, że stworzenie tutaj fortyfikacji ułatwiałoby im obronę przed atakami armii rosyjskiej i pruskiej. Dlatego rozpoczęli ich budowę na terenie Krakowa i Podgórza, a także okolicznych wiosek.
Prof. Andrzej Chwalba w swojej najnowszej książce „Festung Krakau. Kraków w cieniu twierdzy” zastanawia się, czy możliwe było wkomponowanie twierdzy w miejską tkankę kulturową. Rozważa również, czy krakowianie potrafili odkryć korzyści z symbiozy z twierdzą, czy też stale była ona drzazgą w ich oku. Przede wszystkim jednak opisuje, jak w latach 1850–1914 wyglądała Twierdza Kraków.
Już na samym początku profesor przedstawia projekty, jakie stworzyli inżynierowie austriaccy. Przewidywały one założenie na wzgórzu wawelskim cytadeli, a także koszar i szpitala wojskowego. „W pierwszej kolejności wycięli drzewa i krzaki znajdujące się na wzgórzu, w tym posadzoną w latach dwudziestych XIX wieku winną latorośl oraz drzewa brzoskwiniowe. Krakowianie nie mogli tego odżałować. Zlikwidowano też ścieżki spacerowe, które powstały w czasach Wolnego Miasta Krakowa, a wytyczono nowe drogi prowadzące na Wawel, m.in. od stronu ul. Bernardyńskiej i Kanonicznej, dzięki czemu poprawiona została dostępność do przyszłych fortyfikacji”.
W ten sposób zaczęła się przebudowa wzgórza, które łącznie z będącym symbolem polskości zamkiem królewskim miało zostać cytadelą. W tym celu konieczne było stworzenie placu ćwiczeń, wybudowanie trzykondygnacyjnego szpitala garnizonowego oraz zlokalizowanie potężnego składu prochu dla artylerii w baszcie Sandomierskiej. Równocześnie rozpoczęto budowę czterech fortyfikacji. Pierwsza powstała na Wzgórzu św. Bronisławy, w bezpośrednim sąsiedztwie kopca Kościuszki. Już w 1854 r. fort „Kościuszko” był gotowy. Jego zadaniem było ochranianie twierdzy i miasta od strony zachodniej. W tym samym czasie od strony Podgórza wybudowano fort cytadelowy o nazwie „Krakus”. Następny fort nazwano Lunetą Warszawską, ponieważ znajdował się po północnej stronie miasta. Z kolei od strony wschodniej powstała tzw. Luneta Grzegórzecka, której wznoszenie trwało aż do 1862 r., gdyż w międzyczasie doszło do katastrofy budowlanej i zawalenia się głównej części fortu.
Już w 1846 r. Kraków stanął przed problemem przyjęcia dużej liczby żołnierzy, których trzeba było gdzieś zakwaterować. Stworzone na Wawelu miasteczko wojskowe nie było w stanie wszystkich pomieścić. Sprawy nie rozwiązywało też zakwaterowanie mundurowych w różnych częściach Krakowa, w tym m.in. w pałacu Krzysztofory. Z tego powodu dowództwo armii austriackiej w latach pięćdziesiątych XIX wieku zdecydowało się na wybudowanie koszar z prawdziwego zdarzenia, które postanowiono wznieść wzdłuż ul. Rajskiej.
„Wielkie twierdze, aby mogły funkcjonować, musiały dysponować nie tylko magazynami, arsenałami, koszarami, placami ćwiczeń i defilad, ale również składami amunicji i magazynami materiałów wybuchowych. Jedne i drugie lokowano najczęściej przy fortach, a niekiedy przy koszarach, aczkolwiek ze względów bezpieczeństwa – w pewnym od nich oddaleniu. Powszechnie krakowianie nazywali je prochowniami, nie wnikając w szczegóły ich funkcji. Amunicję wytwarzano i przechowywano głównie w tzw. laboratoriach amunicji. Jedno z pierwszych i największych laboratoriów, zbudowane jeszcze w latach siedemdziesiątych XIX wieku, znajdowało się na Grzegórzkach. Kolejne powstały w innych lokalizacjach. Przechowywano w nich m.in. gotową amunicję i ładunki miotające” – opisuje miasto, które stało się w tym czasie prawdziwą „beczką prochu”, prof. Andrzej Chwalba, podając statystyki dotyczące amunicji, ale też żołnierzy stacjonujących w Krakowie do wybuchu I wojny światowej.
Z książki dowiadujemy się także, jak układały się stosunki między wojskowymi a cywilami, czym zajmowali się żołnierze poza służbą i jakie w Krakowie czekały na nich rozrywki. Jak się okazuje, najchętniej chadzali do kinoteatrów, fotoplastykonu, miejskich parków, a także do szynków, kawiarń i piwiarń. „Festung Krakau” doprowadza historię miasta do 1914 r., kiedy to Twierdza Kraków nabrała realnej siły bojowej. Ale to już inna opowieść, w którą autor tomu się nie zagłębia, przypominając jedynie, że dzieje austriackiej fortyfikacji skończyły się ostatecznie w 1917 r., gdy wojskowe obiekty zostały pozbawione swojej funkcji.
„Polskie władze po 1918 r. podjęły, co prawda, temat reanimacji twierdzy, a nawet myślały o ponownym wprowadzeniu rewersów demolacyjnych, ale ostatecznie uznały, że jej czas dobiegł kresu. Niemniej liczne obiekty twierdzy, takie jak koszary, magazyny, składy, szpitale czy niektóre forty, nadal służyły wojsku” – dodaje autor tomu.
Magda Huzarska-Szumiec
Źródło: MHP