Był arystokratą ducha, a jednocześnie niesłychanie przystępnym człowiekiem. Tworzył w naszym teatrze cudowną atmosferę – powiedział PAP aktor, reżyser i dyrektor płockiego Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego Marek Mokrowiecki.
"Jakim Jan był aktorem? Wielkim! I nie tylko mnie o tym mówić. Kiedy pracowałem na przełomie lat 70. i 80. w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, to specjalnie jeździłem do Krakowa, by oglądać przedstawienia z jego udziałem" - wyjaśnił Marek Mokrowiecki.
Pytany, jak doszło do tego, że Jan Nowicki zaangażował się w płockim Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego, który stał się jego ostatnim "etatowym" domem teatralnym w latach 2009-12, Mokrowiecki powiedział: "Jan się przeprowadził i zbudował sobie piękny dom w miejscowości Krzewent pod Włocławkiem nad jeziorem o tej samej nazwie". "No i pewnego dnia zadzwonił do mnie. Prywatnie wtedy nie znaliśmy się - ja go ceniłem jako widz za role na scenie i ekranie. Przyjechał do płockiego teatru powiedział mi, że jest wolny. Zapytał, czy ewentualnie byłbym zainteresowany" - opowiadał. "Powiedziałem: Boże złoty, to prezent od losu" - wspominał.
"W swoim siedlisku w Krzewencie miał zbudowana drewnianą wieżę, która przypominała piramidę. Opowiadał, że w lecie często spędzał tam całe noce - po prostu sypiał na pomostach tej wieży" - mówił. "Miał tam swoje konie, stajnię, cudowne psy, które witały gości" - powiedział.
"Niestety, Jan Nowicki zrealizował w naszym teatrze tylko jedną rzecz, czyli +Rozmowy z Piotrem+. To wyreżyserowane przez niego w 2011 r. i z jego udziałem przedstawienie grane było na Scenie Kameralnej" - mówił. "To był spektakl oparty na jego wspomnieniach i listach, które po śmierci Piotra Skrzyneckiego zaczął do niego pisać. Przedstawienie bardzo osobiste, piękne. Było w nim czuć jakąś więź, przyjaźń, a wręcz chyba miłość do siebie tych dwóch wielkich braci" - powiedział. "Natomiast cały spektakl był utrzymany w klimacie Piwnicy Pod Baranami, co było niesłychanie ważne i cenne" - wyjaśnił dyrektor Teatru im. J. Szaniawskiego w Płocku, dodając, że "to przedstawienie było grane z wielkim powodzeniem".
"Miałem ten zaszczyt, że potem wielokrotnie gościłem w Krzewencie. To były przecudowne, twórcze spotkania. Oczywiście, obok tego, że się zakolegowaliśmy i kąpaliśmy się w tym jeziorze, do którego Jan miał bezpośredni dostęp" - wspominał. "Miałem zamiar wystawić +Hamleta+ i przez kilka miesięcy omawialiśmy jego udział w tym przedstawieniu, gdzie miał zagrać Ducha Ojca. Niestety, z różnych powodów nie doszło do tej realizacji, czego bardzo żałuję, bo Jan miał znakomite pomysły inscenizacyjne" - wyjaśnił Mokrowiecki.
Dyrektor płockiego teatru przyznał, że "Jan Nowicki dał się poznać z takiej bardzo ludzkiej strony". "Był arystokratą ducha, a jednocześnie był niesłychanie przystępnym człowiekiem. Tworzył w naszym teatrze cudowną atmosferę" - podkreślił.
"Jego pobyt tutaj, w płockim teatrze, to było prawdziwe święto dla naszych aktorów, bo zjawił się prawdziwy artysta, który niósł w sobie ducha wielkiego teatru, ducha tego pięknego etosu teatralnego. I to emanowało na cały zespół, na artystów, którzy z nim się stykali i współpracowali" - ocenił Mokrowiecki.
Wyjaśnił, że "po odejściu Nowickiego z płockiego teatru nie stracili kontaktu". "Jan zaczął pisać i promocję jednej z książek miał w Płocku i poprosił mnie o prowadzenie tego spotkania" - mówił. "Pamiętam, że podczas tej promocji wbijaliśmy sobie - w sposób przyjacielski - +szpile+. Ale działo się to w całkowicie koleżeńskiej atmosferze" - wspominał.
"Później straciliśmy ten bliski kontakt. Pisywaliśmy czasami do siebie, wysyłaliśmy życzenia, od czasu do czasu dzwoniliśmy jeden do drugiego" - przyznał. "Był cudownym, otwartym człowiekiem. To wielka, wielka strata dla nas wszystkich" - ocenił Marek Mokrowiecki.(PAP)
autor: Grzegorz Janikowski
gj/ dki/