W Katowicach pożegnano w sobotę Jana Ludwiczaka, przewodniczącego „Solidarności” w kopalni Wujek w 1981 r. Po wprowadzeniu stanu wojennego w kopalni rozpoczął się strajk w jego obronie, zakończony pacyfikacją i śmiercią 9 górników. Do śmierci był wierny ideałom „Solidarności” – mówiono podczas pogrzebu.
Jan Ludwiczak zmarł w minioną środę w wieku 86 lat. W jego sobotnim pogrzebie, obok rodziny, uczestniczyli liczni uczestnicy strajku z 1981 r. z przywódcą ówczesnego protestu Stanisławem Płatkiem, związkowcy, a także przedstawiciele rządu (z wiceministrem aktywów Piotrem Pyzikiem), władz woj. śląskiego i Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności, pielęgnującego pamięć o zamordowanych górnikach.
"Żegnamy dziś legendarną postać śląskiej Solidarności; człowieka, w którego losy wpisana została dramatyczna konfrontacja z politycznym aparatem terroru. Z perspektywy czasu wiemy jednak, że była to konfrontacja, z której wyszedł zwycięsko, z podniesioną głową. Świętej pamięci Jan Ludwiczak zawsze nosił Polskę głęboko w sercu" – napisał premier.
"Żegnamy człowieka wielkiej odwagi, charyzmy i prawości, który przyczynił się do odzyskania przez Polskę niepodległości i do końca był jej oddany sercem" – napisał w specjalnym liście premier Mateusz Morawiecki. "Dziękujemy za jego czytelne przesłanie wierności i mądrości. Jesteśmy wdzięczny za świadectwo głębokiego patriotyzmu i miłości do ojczyzny, jakie nam zostawił" – wskazał szef rządu.
"Żegnamy dziś legendarną postać śląskiej Solidarności; człowieka, w którego losy wpisana została dramatyczna konfrontacja z politycznym aparatem terroru. Z perspektywy czasu wiemy jednak, że była to konfrontacja, z której wyszedł zwycięsko, z podniesioną głową. Świętej pamięci Jan Ludwiczak zawsze nosił Polskę głęboko w sercu" – napisał premier w liście odczytanym przez doradcę wojewody śląskiego Czesława Sobierajskiego.
W wygłoszonej podczas mszy pogrzebowej homilii proboszcz katowickiej parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego ks. Ireneusz Tatura powiedział, że Jan Ludwiczak nosił w sercu i żył wartościami, które często wypisujemy na sztandarach.
"Bo prosto wypisać na sztandarze: Bóg, Honor, Ojczyzna, ale trzeba tymi wartościami żyć, trzeba to wypełniać, a świętej pamięci Jan wypełniał to: kochał Boga nade wszystko, miał honor, kochał ojczyznę naszą. Te wartości były w jego życiu obecne” – mówił proboszcz.
„Jan Ludwiczak żył pamięcią o tym, co wydarzyło się w 1981 r. Uczestniczył we wszelkich obchodach rocznicowych pamięci dziewięciu górników z Wujka. Zawsze skromny, gdzieś w oddali; nigdy nie pchał się na pierwsze strony, nigdy nie parł na pierwsze miejsca. Zawsze gdzieś z tyłu, ale jednocześnie wierny ideałom Solidarności aż do końca, aż do śmierci (…). Był człowiekiem, który pozostawił nam po sobie piękny przykład życia oddanego Bogu, ojczyźnie naszej” – mówił kapłan.
Ks. Tatura przypomniał, że po wprowadzeniu stanu wojennego właśnie po aresztowaniu Jana Ludwiczaka rozpoczął się strajk górników. „A on był internowany, przebywał w różnych ośrodkach odosobnienia (…), ale też w czasie internowania potrafił mieć swój honor i protestować” – powiedział.
Jan Ludwiczak w każdą rocznicę krwawej pacyfikacji kopalni przychodził pod Krzyż-Pomnik przy kopalni, upamiętniający poległych górników. „Był człowiekiem wielkiej charyzmy, ale także wielkiej pokory. To postać, która uczyła nas wszystkich, jak podchodzić do pamięci, do wolności i do godności człowieka” – wspominał zmarłego w dzień po jego śmierci dyrektor Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności Robert Ciupa.
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. milicjanci rozbili drzwi w katowickim mieszkaniu Jana Ludwiczaka i zatrzymali go. Gdy informacja o tym dotarła do kopalni, rozpoczął się strajk. Zwolnienie zatrzymanego, a następnie internowanego przewodniczącego było jednym z postulatów strajkujących górników.
Jan Ludwiczak był dla nas kimś niezwykle ważnym. To nie tylko pierwszy przewodniczący Solidarności w naszej kopalni po powstaniu związku. Został też wybrany przewodniczącym po ponownej legalizacji działalności „S”, na krótko przed przejściem na emeryturę – wspomina Krzysztof Pluszczyk ze Społecznego Komitetu Pamięci Górników Kopalni Wujek Poległych 16.12.1981.
„Jan Ludwiczak był dla nas kimś niezwykle ważnym. To nie tylko pierwszy przewodniczący Solidarności w naszej kopalni po powstaniu związku. Został też wybrany przewodniczącym po ponownej legalizacji działalności +S+, na krótko przed przejściem na emeryturę. Ważne wydarzenia we współczesnej historii Polski były częścią jego życiorysu. Pochodził z Poznania i uczestniczył w robotniczych protestach w czerwcu 1956 roku. Też był wówczas aresztowany” – wspomina Krzysztof Pluszczyk ze Społecznego Komitetu Pamięci Górników Kopalni Wujek Poległych 16.12.1981.
Jan Ludwiczak pochodził z Pecnej k. Poznania. Urodził się 1 maja 1937 r. W stolicy Wielkopolski ukończył Zasadniczą Szkołę Kolejową (w 1954 r.). W czerwcu 1956 r. uczestniczył w demonstracji w Poznaniu, za co został zatrzymany przez milicję i przesłuchiwany w Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej.
W katowickiej kopalni Wujek w Katowicach pracował od 1965 r. aż do emerytury w 1990 r. We wrześniu 1980 r. był wiceprzewodniczącym Komitetu Założycielskiego NSZZ "Solidarność", a potem przewodniczącym zakładowej "S". Był delegatem na dwa pierwsze zjazdy wojewódzkie Regionu Śląsko-Dąbrowskiego "S" w lipcu i grudniu 1981 r.
Po zatrzymaniu w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Ludwiczak został internowany; przebywał w Ośrodkach Odosobnienia w Jastrzębiu-Szerokiej, Uhercach, Załężu k. Rzeszowa, Nowym Łupkowie i Katowicach. Był uczestnikiem buntu internowanych w Załężu i pięciodniowej głodówki w Uhercach.
Z internowania został zwolniony 23 grudnia 1982 r., po czym w pracy przeniesiono go na niższe stanowisko. W latach 1983-1989 zajmował się kolportażem ulotek i książek w kopalni Wujek. W tym czasie był wielokrotnie przesłuchiwany przez SB, zastraszany i nakłaniany do emigracji.
W styczniu 1989 r. był przewodniczącym Tymczasowego Komitetu Założycielskiego NSZZ "Solidarność" kopalni Wujek. Potem, w latach 1990-1992 należał do NSZZ "Solidarność 80. Został odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (w 2007 r.) i Krzyżem Wolności i Solidarności (w 2015 r.).
Pacyfikacja kopalni Wujek była największą tragedią stanu wojennego. 16 grudnia czołgi sforsowały kopalniany mur, a uzbrojone oddziały ZOMO wkroczyły na teren zakładu. Potem do akcji wprowadzony został pluton specjalny ZOMO, padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, jeden umarł kilka godzin później w szpitalu po operacji, a dwóch kolejnych na początku stycznia 1982 r.
Podczas 30. rocznicy pacyfikacji kopalni Wujek Jan Ludwiczak wspominał na łamach Tygodnika Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność: „Takiej determinacji i solidarności moich kolegów nie mogłem przewidzieć. Gdy w więzieniu dowiedziałem się o zabitych i rannych w kopalni Wujek, to się popłakałem. To było chyba trzy dni po tej tragedii. Dwóch zabitych górników znałem osobiście: Zbigniewa Wilka i Józefa Czekalskiego, który mieszkał niedaleko mnie” – mówił.
„Szczegóły poznałem dopiero przed samą Wigilią, gdy moja córka przyjechała do więzienia. Przywiozła mi jakieś ubrania, bo zabrano mnie tylko w samej koszulce. Jeden z internowanych dał mi sweter. To był profesor Walerian Pańko. Od tragedii na Wujku minęło 30 lat, a ja nigdy nie zapomnę o górnikach, którzy stanęli w mojej obronie” – wspominał wówczas Jan Ludwiczak.
W czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie byłego dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył od 3,5 do 4 lat więzienia. Wniesione kasacje oddalił w 2009 r. Sąd Najwyższy – wyrok stał się ostateczny blisko 28 lat po tragedii.(PAP)
mab/ joz/