Obelisk upamiętniający ofiary Tragedii Górnośląskiej z 1945 roku odsłonięto w piątek w Świętochłowicach. Do 1989 r. te wydarzenia były ze względów politycznych tematem zakazanym - powiedział w piątek metropolita katowicki abp Wiktor Skworc.
Obelisk postawiony został nieopodal dawnej Hali Targowej w Świętochłowicach przy ul. Katowickiej 31, gdzie przesłuchiwano i katowano więźniów. Napis na nim brzmi: "Pamięci mieszkańców Górnego Śląska, którzy byli więzieni w Hali Targowej w Świętochłowicach i ponieśli śmierć w wyniku represji władz komunistycznych od lutego do kwietnia 1945 roku".
"Więźniowie byli bici i głodzeni, a część z nich torturowano w łaźni miejskiej usytuowanej w podziemiach Hali Targowej" - poinformował Ruch Autonomii Śląska i podał, że według zebranych dotąd informacji "zginęło wtedy ponad dwadzieścia osób, a resztę zaprowadzono pieszo lub przewieziono tramwajami do obozu Zgoda".
Dawny obóz pracy w świętochłowickiej dzielnicy Zgoda jest na Górnym Śląsku jednym z symboli powojennych prześladowań mieszkańców regionu. RAŚ organizuje co roku Marsz na Zgodę. Jego uczestnicy pokonują kilkunastokilometrową trasę z centrum Katowic do bramy dawnego obozu.
Do obozu w Świętochłowicach-Zgodzie, który wcześniej był filią hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, a potem podlegał Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego, od 1945 roku trafiali m.in. Ślązacy podejrzewani o wrogi stosunek do władzy i żołnierze AK. Osadzane tam osoby nazywano "zbrodniarzami faszystowsko-hitlerowskimi". Liczba śmiertelnych ofiar obozu szacowana jest na blisko 2 tys. Ludzie ginęli z powodu tragicznych warunków sanitarnych, chorób, niewolniczej pracy i nieludzkiego traktowania.
Obóz zamknięto 70 lat temu. "Więziono tam głównie mężczyzn w sile wieku. Najstarszy – lekarz z Bytomia miał 67 lat, najmłodszy - uczeń z Aleksandrowic zaledwie 14 lat. Ponad 80 proc. osadzonych było katolikami. Przywieziono ich do Świętochłowic głównie z Katowic i Chorzowa, ale też z Bytomia, Gliwic i Rybnika" - poinformowało biuro prasowe Urzędu Miejskiego w Świętochłowicach.
"Naszym obowiązkiem jest pamiętać i szerzyć (tę) wiedzę" – powiedział prezydent miasta Dawid Kostempski.
Represje określane przez historyków jako Tragedia Górnośląska rozpoczęły się wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej pod koniec stycznia 1945 roku. Akty terroru wobec Górnoślązaków - aresztowania, internowania, egzekucje i wywózki do niewolniczej pracy na Wschód - trwały przez kilka miesięcy.
"Pamiętamy, że do 1989 roku wydarzenia określane mianem Tragedii Górnośląskiej były ze względów politycznych tematem zakazanym; w ostatnich latach powstaje coraz więcej inicjatyw związanych z ich badaniem i upowszechnianiem wiedzy na ten temat" - powiedział w piątek metropolita katowicki abp. Wiktor Skworc podczas mszy w kościele św. Piotra i Pawła. Abp zaznaczył, że ta "pamięć" jest ostrzeżeniem, do czego zdolny jest człowiek opętany nienawiścią.
Według IPN do kwietnia 1945 roku z Górnego Śląska wywieziono co najmniej 30 tys. osób - górników, kolejarzy, hutników. Wśród deportowanych byli powstańcy śląscy, żołnierze kampanii wrześniowej, a także członkowie konspiracji antyhitlerowskiej. Według ostrożnych szacunków, jedna trzecia deportowanych pozostała na Wschodzie na zawsze. Pierwsi Górnoślązacy wrócili do domów latem 1945 roku. Wielu z nich w krótkim czasie zmarło.
Do 1989 roku wydarzenia określane mianem Tragedii Górnośląskiej były ze względów politycznych tematem zakazanym; w ostatnich latach powstaje coraz więcej inicjatyw związanych z ich badaniem i upowszechnianiem wiedzy na ten temat. IPN od 15 lat prowadzi badania naukowe, poświęcone wywózkom, publikuje wspomnienia i organizuje wystawy. W dalszym ciągu tworzy imienną listę deportowanych.
Śląscy radni ustanowili 2015 rok - Rokiem Pamięci Ofiar Tragedii Górnośląskiej 1945. (PAP)
ktp/ pz/