Jako pierwszy sformułowania „okrągły stół” użył gen. Jaruzelski w czerwcu 1988 r. podczas obrad VII Plenum KC PZPR. Użył go w innym, o wiele węższym znaczeniu (chodziło o dyskusję nad nową ustawą o stowarzyszeniach) niż to, w którym Okrągły Stół przeszedł do historii Polski. Idea spotkania przy stole bez kantów została szybko podjęta przez środowiska opozycyjne skupione wokół Lecha Wałęsy.
Na spotkaniu przywódców państw bloku radzieckiego w Warszawie (1985) Gorbaczow powiedział, że „każda z bratnich partii samodzielnie określa swoją politykę i jest za nią odpowiedzialna przed swoim narodem”. Stało się także jasne, że ZSRR, sam zmagający się wówczas z problemami ekonomicznymi, nie będzie mógł udzielać efektywnej pomocy gospodarczej „bratnim państwom”.
Dlaczego jednak tego rodzaju negocjacje mogły w ogóle dojść do skutku? Przyczyn należy szukać po pierwsze w chronicznym kryzysie gospodarczym. Załamanie produkcji, problemy aprowizacyjne, inflacja, podwyżki cen i spadek dochodów realnych, znaczący spadek wysokości nakładów inwestycyjnych w gospodarce – to tylko najważniejsze z problemów, które trapiły gospodarkę PRL przez lata 80. Kilkukrotnie wdrażane próby reform (np. plan trzyletni z lat 1983-1985) nie przyniosły pożądanych przez partyjne kierownictwo skutków. Za załamaniem gospodarczym szła postępująca pauperyzacja społeczeństwa i, naturalny w takiej sytuacji, wzrost niezadowolenia społecznego oraz spadek legitymizacji władzy.
Ekipa Jaruzelskiego zaczęła oswajać się z myślą, że bez wdrożenia odważniejszych reform – tym razem także politycznych – system władzy może ulec kompletnej erozji. Ogromne znaczenie miała też sytuacja w ZSRR, gdzie nowy sekretarz generalny KC KPZR, Michał Gorbaczow, rozpoczął politykę pierestrojki. Na spotkaniu przywódców państw bloku radzieckiego w Warszawie (1985) Gorbaczow powiedział, że „każda z bratnich partii samodzielnie określa swoją politykę i jest za nią odpowiedzialna przed swoim narodem”. Stało się także jasne, że ZSRR, sam zmagający się wówczas z problemami ekonomicznymi, nie będzie mógł udzielać efektywnej pomocy gospodarczej „bratnim państwom”.
W latach 1987-1988 partyjne kierownictwo nie dążyło jeszcze do podjęcia rozmów z przedstawicielami bardziej umiarkowanej części opozycji. Jaruzelski próbował bowiem budować porozumienie społeczne bez udziału przedstawicieli zdelegalizowanej „Solidarności” – fiaskiem jednak zakończyło się i powołanie Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa, i odwołanie się do opinii narodu w referendum z listopada 1987 r. (zadano w nich pytania o poparcie trudnych reform gospodarczych i „polskiego modelu głębokiej demokratyzacji życia politycznego”). To strona solidarnościowa zdawała się wysyłać pewne pojednawcze sygnały (przykładem niech służy apel Wałęsy o zniesienie amerykańskich sankcji ekonomicznych). Ważna dla dalszego przebiegu wydarzeń była koordynacja działań kierownictwa „Solidarności” – w październiku 1987 r. zdecydowano się na utworzenie jawnego kierownictwa wciąż nielegalnego związku, powstała Krajowa Komisja Wykonawcza NSZZ „Solidarność”.
Przyśpieszenie nastąpiło wiosną 1988 r. Pod koniec kwietnia w kilku ważnych ośrodkach przemysłowych wybuchły strajki. Ich przyczyny było czysto ekonomiczne, szybko jednak strajkujący zaczęli wysuwać żądania legalizacji „Solidarności”. Akcja strajkowa załamała się, władze zrezygnowały z szansy na rozpoczęcie dialogu i sięgnęły po argumenty siłowe. W nocy z 4 na 5 maja 1988 r. oddziały ZOMO brutalnie spacyfikowały strajk w Hucie im. Lenina w Krakowie.
Wiosenna konfrontacja tak naprawdę nie przyniosła sukcesu żadnej ze stron – opozycja była zbyt słaba, aby kontynuować strajki, a kierownictwo partyjne wiedziało, że nastroje społeczne są tak złe, że kolejna fala protestów jest kwestią czasu. I faktycznie – w sierpniu zastrajkowały śląskie kopalnie, a protesty rozszerzyły się także na Szczecin, Gdańsk, Stalową Wolę i inne ośrodki. Właśnie wtedy doszło do przełomu i wspomnianych rozmów Kiszczak-Wałęsa. Co ważne, uczestniczył w nich przedstawiciel Kościoła katolickiego – biskup Jerzy Dąbrowski. Przedstawiciele episkopatu (oprócz Dąbrowskiego byli także obecni ks. Alojzy Orszulik i biskup Tadeusz Gocłowski) uczestniczyli następnie w kolejnych etapach negocjacji, które doprowadziły do obrad Okrągłego Stołu. Mediacyjna rola Kościoła odegrała ważną rolę w wypracowaniu kompromisu.
W wyniku pierwszej tury rozmów Wałęsa na początku września wezwał do przerwania strajków. Negocjacje trwały nadal, ze względu na poszerzenie grona uczestników spotkań 16 września przeniesiono je do ośrodka MSW w podwarszawskiej Magdalence. Co było przedmiotem rozmów? Przede wszystkim warunki przystąpienia do negocjacji przy okrągłym stole oraz zakres tematyczny spraw, jakie miały zostać przy nim omówione. Podstawowym warunkiem strony opozycyjnej była ponowna legalizacja „Solidarności”. Strona rządowa z kolei chciała mieć wpływ na skład solidarnościowej delegacji, początkowo nie godziła się chociażby na udział w niej, uznawanych za przedstawicieli radykalnego skrzydła opozycji, Jacka Kuronia i Adama Michnika. Początkowo planowano rozpoczęcie obrad Okrągłego Stołu już w październiku 1988 r., nie udało się jednak wypracować kompromisu.
Mimo braku porozumienia druga połowa roku przyniosła istotne zmiany, które pozwoliły na przełamanie impasu. Po pierwsze, nowym premierem został Mieczysław F. Rakowski, który w pełni współdziałał z Jaruzelskim przy realizacji scenariusza kontrolowanej transformacji ustrojowej. Po drugie, w wielu zakładach pracy podejmowały jawną działalność zakładowe komitety „Solidarności” – związek de iure pozostawał nielegalny, ale de facto w coraz większej ilości miejsc zaczynał działać w trybie legalnym. Po trzecie, 30 listopada 1988 r. doszło do słynnej, transmitowanej na żywo debaty telewizyjnej z udziałem Wałęsy i przewodniczącego prorządowych związków zawodowych zrzeszonych w OPZZ, Alfreda Miodowicza. Szef OPZZ był jednym z najzagorzalszych przeciwników rozmów z „Solidarnością” i ponownej legalizacji niezależnego związku. Prawdopodobnie obawiał się, że porozumienie kierownictwa PZPR i opozycji zachwieje pozycją OPZZ.
Debatę jednoznacznie wygrał Wałęsa. Telewizyjny pojedynek miał ogromne konsekwencje – wzrosło społeczne poparcie dla legalizacji „Solidarności”, a sam fakt wszczęcia dialogu przedstawicieli opozycji i władzy na trwałe zagościł w społecznej świadomości. Jednocześnie dopuszczenie lidera opozycji do udziału w nieobjętej cenzurą debacie stanowiło niejako potwierdzenie tego, że reprezentuje on liczącą się siłę społeczną i polityczną. Mieczysław F. Rakowski notował w swoim dzienniku: „Nie ulega wątpliwości, że po tej debacie pozycja Wałęsy w Polsce bardzo się umocni. Właściwie trudno będzie przekonać kogokolwiek, dlaczego nie godzimy się na uznanie »S«. […] Po audycji zadzwoniłem do W[wojciecha]J[aruzelskiego]. Był wściekły. […] W istocie rzeczy, Miodowicz stworzył nową sytuację polityczną w kraju”.
Jeśli debata Wałęsa-Miodowicz była przełomem dla opinii publicznej, to dla PZPR momentem przesilenia stały się obrady X plenum KC PZPR. W drugiej, styczniowej turze obrad kierownictwu partii udało się przełamać opór części zachowawczo nastawionych działaczy i przeforsować koncepcję wypracowania ugody z opozycją. Uchwała plenum zapowiadająca możliwość legalizacji „Solidarności” otworzyła drogę do rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu.
Jeśli debata Wałęsa-Miodowicz była przełomem dla opinii publicznej, to dla PZPR momentem przesilenia stały się obrady X plenum KC PZPR. W drugiej, styczniowej turze obrad kierownictwu partii udało się przełamać opór części zachowawczo nastawionych działaczy i przeforsować koncepcję wypracowania ugody z opozycją. Uchwała plenum zapowiadająca możliwość legalizacji „Solidarności” otworzyła drogę do rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu.
Obrady Okrągłego Stołu otwarto 6 lutego 1989 r. Słynny mebel ustawiono w jednej z sal Pałacu Namiestnikowskiego w Warszawie. Jak zauważa Antoni Dudek: „przy okrągłym stole […] debatowano tylko dwukrotnie: z okazji inauguracji i zakończenia rozmów. Rzeczywiste obrady toczyły się przy stołach o tradycyjnym, jak najbardziej prostokątnym kształcie”.
Dziennikarz Krzysztof Czabański tak wspominał dzień rozpoczęcia obrad: „Delegacja »S« przyszła do Pałacu piechotą […]. Przed Pałacem stał kilkutysięczny tłum ludzi, obserwując jak kolejne delegacje i notable podjeżdżają luksusowymi limuzynami. Ludzie sądzili zresztą, że Lechu jest już w środku, czekali, że może pokaże się w oknie. A tu niespodziewanie – tup, tup – patrzą, Lechu i inni zasuwają chodnikiem. Wrzawa, oklaski, nader »wrogie okrzyki« (dla władzy). Świetne wejście!”.
Kto wziął udział w obradach? W sumie 452 ludzi reprezentujących stronę rządowo-koalicyjną oraz stronę solidarnościowo-opozycyjną. Każda ze stron miała swojego rzecznika, byli nimi odpowiednio: Jerzy Urban oraz Janusz Onyszkiewicz. Obserwatorami kościelnymi zostali ks. Bronisław Dembowski, bp Janusz Narzyński oraz wspomniany już wcześniej ks. Orszulik.
Obrady toczyły się w trzech zasadniczych gremiach: na posiedzeniach plenarnych, w zespołach roboczych oraz poza oficjalnymi zespołami na poufnych spotkaniach w Magdalence. Powołano trzy główne zespoły robocze: ds. gospodarki i polityki społecznej, ds. reform politycznych oraz ds. pluralizmu związkowego. Ich nazwy poniekąd wyznaczają zakres spraw, o których debatowano. W Magdalence spotykali się zaś przedstawiciele kierownictwa negocjujących delegacji. W tych nieoficjalnych rozmowach uczestniczyły łącznie 42 osoby, ale – zdaniem Antoniego Dudka – decydującą rolę odegrało kilkanaście z nich. Po stronie koalicyjnej: Stanisław Ciosek, Andrzej Gdula, Czesław Kiszczak, Aleksander Kwaśniewski i Janusz Reykowski (Jaruzelski nie uczestniczył bezpośrednio w rozmowach, ale wywierał wpływ na stanowisko swoich reprezentantów), a po stronie solidarnościowej: Lech Wałęsa, Zbigniew Bujak, Bronisław Geremek, Jacek Kuroń, Tadeusz Mazowiecki, Adam Michnik i Lech Kaczyński.
Po wymienieniu kluczowych przedstawicieli „Solidarności” warto wspomnieć o kryteriach wyboru członków delegacji opozycyjnej. Byli oni związani z powołanym jeszcze w grudniu wcześniejszego roku Komitetem Obywatelskim przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność”. Znalazło się w nim 135 intelektualistów i działaczy związkowych zaproszonych przez Wałęsę. Dominowali w nim byli doradcy Wałęsy z lat 1980-1981 oraz przedstawiciele środowiska skupionego kilka lat wcześniej wokół KSS KOR. Innymi słowy, kształt Komitetowi Obywatelskiemu nadały te środowiska opozycyjne, które wspierały strategię szukania kompromisu z władzami PRL. Komitet stał się zapleczem kadrowym i politycznym „Solidarności”, poza głównym nurtem opozycji znalazła się ta jej część, która odrzucała strategię szukania ugody z władzami. Powstałe wówczas głębokie różnice w ocenie sytuacji politycznej i możliwości, jakie miała przed sobą opozycja do dziś stanowią sporny temat i są źródłem kontrowersji.
Gdy członkowie obu delegacji toczyli negocjacje, kraj wrzał. W pierwszym kwartale roku 1989 znacząco wzrosła liczba strajków w zakładach pracy. Dochodziło też do licznych protestów organizowanych przez młodzież akademicką. Na scenie politycznej coraz głośniej swoją obecność akcentowało nowe pokolenie opozycyjne. Dalsza radykalizacja nastrojów była nie na rękę nie tylko władzy, lecz także środowisku skupionemu wokół Wałęsy i Komitetu Obywatelskiego – potencjalne załamanie obrad Okrągłego Stołu mogło doprowadzić do znaczącego osłabienia jego pozycji i do wzrostu znaczenia grup i organizacji opozycyjnych kontestujących koncepcję ugody.
Największe znaczenie miały negocjacje dotyczące reform politycznych. Strona rządowa starała się przeforsować pomysł tzw. nie konfrontacyjnych wyborów parlamentarnych (służyłoby temu wprowadzenie jednej wspólnej, krajowej listy wyborczej), które z jednej strony pozwoliłyby jej na włączenie opozycji w system polityczny PRL (i tym samym wzmocnienie własnej legitymacji oraz podzielenie się odpowiedzialnością za trudne reformy gospodarcze), a z drugiej pozwoliłyby zachować kierowniczą rolę PZPR. Opozycja zaś godziła się na jakąś formę ograniczenia demokratyczności nadchodzących wyborów, ale dążyła do tego, aby ustalenia te dotyczyły jedynie najbliższych wyborów – kolejne miałyby zaś być już w pełni demokratyczne. Zapowiadano także reformy o charakterze ustrojowym – powołanie prezydenta oraz drugiej izby parlamentu, senatu. Ich kompetencje oraz wzajemne relacje między izbą poselską, senatem i prezydentem były kolejnym ważnym tematem sporów.
W końcu, po wielu tygodniach negocjacji, udało się wypracować kompromisowe rozwiązanie w sprawie reform politycznych. Przede wszystkim podjęto decyzje o podziale mandatów w sejmie – 65 proc. z góry przeznaczono dla posłów reprezentujących PZPR, ZSL i SD oraz prorządowe stronnictwa katolickie, pozostałe 35 proc. miejsc miało zostać obsadzonych w wyniku wolnych wyborów. Senatorzy mieli zaś być wybierani na sposób w zupełności demokratyczny, bez wcześniejszego ustalenia ilości mandatów, które miały przypaść poszczególnym stronom. Zdecydowano, że prezydenta będzie wybierać Zgromadzenie Narodowe, przyznano mu też duże kompetencje – postanowienia te stanowiły rodzaj politycznego zabezpieczenia dla strony komunistycznej, która od początku planowała wysunięcie kandydatury gen. Jaruzelskiego. Co ważne, wynegocjowane warunki zostały szybko zmienione w obowiązujące normy prawne – już 7 IV 1989 r. Sejm PRL przyjął zmiany ustrojowe w formie poprawek od Konstytucji.
O wiele prościej potoczyły się obrady zespołu ds. pluralizmu politycznego. Za cenę zmian w statucie „Solidarności” udało się doprowadzić do kompromisu w sprawie ponownej legalizacji związku. Stało się to 17 IV, a 20 IV relegalizowano również „Solidarność” Rolników Indywidualnych. Pozostałe, mniej istotne z punktu widzenia transformacji ustrojowe, warunki zawarto kontraktu to: prawo opozycji do emitowania raz w tygodniu półgodzinnego programu w telewizji i godzinnego programu w radiu, zezwolenie na wydawanie „Tygodnika Solidarność” oraz dziennika w formie gazety wyborczej Komitetu Obywatelskiego oraz przyjęcie mechanizmu indeksacji płac. Porozumienia w ostatecznym kształcie podpisano 5 kwietnia 1989 r. Nie było jednak czasu na odpoczynek, po wysiłku negocjacyjnym niemal od razu rozpoczął się wyścig wyborczy. Do wynegocjowanych wyborów kontraktowych zostało już bowiem niecałe dwa miesiące.
Krzysztof Niewiadomski
Żródło: Muzeum Historii Polski