"Rozstrzelać Polaków" to będzie film dokumentalny o jednej z największych w dziejach zbrodni popełnionej na polskim narodzie; zbrodni, o której dzisiaj wciąż niewiele osób pamięta - mówi PAP Tomasz Sommer, współautor powstającego filmu nt. tzw. operacji antypolskiej NKWD z lat 30.
PAP: W tym tygodniu rozpoczynają się zdjęcia do filmu, którego tematem będzie zbrodnia ludobójstwa - tzw. operacja antypolska z lat 1937-1938, podczas której Sowieci zabili dziesiątki tysięcy Polaków - obywateli sowieckiego imperium.
Tomasz Sommer: Tak, to będzie film dokumentalny o jednej z największych w dziejach zbrodni popełnionej na polskim narodzie; zbrodni, o której dzisiaj wciąż niestety niewiele osób pamięta, choć pochłonęła tak wiele ofiar. To będzie film o ponurych czasach Związku Sowieckiego, o tym, gdzie i jak funkcjonariusze NKWD z rozkazu ich szefa Nikołaja Jeżowa rozstrzeliwali Polaków, którzy mieli nieszczęście być obywatelami ZSRS. Wspólnie z Mirosławem Majeranem, autorem kilku filmów dokumentalnych, przyjęliśmy, że film będzie nosić tytuł "Rozstrzelać Polaków".
PAP: Skąd pomysł na ten film?
Tomasz Sommer: To ma być rodzaj naszej walki z zapomnieniem. O tym ludobójstwie wciąż wie się w Polsce zbyt mało, słyszało o niej może kilka, może kilkanaście tysięcy osób, nie więcej. Powstało kilka publikacji, w tym trzy moje, i tyle. Czas z tym skończyć.
Pamięć o tej zbrodni powinna być znacznie szersza, a film ma o wiele większe szanse dotrzeć nawet do kilkudziesięciu, może kilkuset tysięcy ludzi. Pamiętajmy, że żyjemy w czasach, w których to film jest najskuteczniejszym sposobem przedarcia się informacji do opinii publicznej. Popularyzacja w tej formie, nieco łatwiejszej od formy książkowej, jest konieczna.
Premierę planujemy w czerwcu przyszłego roku. Minie wtedy 80. rocznica tej operacji, która rozpoczęła się dokładnie 11 sierpnia 1937 roku. Zdjęcia natomiast ruszają już teraz, potrwają przez całe lato i zakończą się w marcu. Planowane przyszłoroczne uroczystości, w tym być może uchwała Sejmu w tej sprawie, są dla nas dodatkowym powodem, by opowiedzieć o tym, co się wydarzyło 80 lat temu.
PAP: Co widzowie zobaczą? Co będzie motywem przewodnim filmu?
Tomasz Sommer: Naszą filmową opowieść będą spajały nieznane w Polsce rysunki oficera KGB Danzinga Baldajewa. W latach 50. zajmował się on m.in. sporządzeniem atlasu tatuaży kryminalistów, dzięki któremu KGB mogło rozpoznawać więzienne symbole. Był takim nadwornym ilustratorem służb. Ale w tym samym czasie Baldajew słuchał opowiadań swoich starszych kolegów, dawniej funkcjonariuszy NKWD, którzy zrelacjonowali mu to, co widzieli i co robili podczas Wielkiego Terroru lat 30. Na tej podstawie powstała bardzo ciekawa dokumentacja, zarchiwizowana przez KGB, którą następnie w formie komiksu opublikowało jedno z wydawnictw w Wielkiej Brytanii. Chcemy wykorzystać ją w filmie.
Bardzo nam też zależy na dodaniu do filmu elementów fabularyzowanych, ale to już zależy od funduszy, które cały czas pozyskujemy. Chciałbym, by film miał atrakcyjną formę, bo tylko tak uda nam się poszerzyć krąg osób, które dowiedzą się o operacji antypolskiej z lat 30. Poza tym w planach mamy dystrybucję międzynarodową tego filmu.
PAP: Czy w filmie będziemy mogli poznać okoliczności wydania rozkazu Nikołaja Jeżowa?
Tomasz Sommer: Mam nadzieję, że tak, tym bardziej, że w archiwach na Ukrainie udało mi się dotrzeć do wyjątkowych dokumentów na ten temat, w tym do oryginalnego rozkazu Nikołaja Jeżowa z 1937 roku. Można go nawet zobaczyć na Wikipedii, gdzie go upubliczniłem.
PAP: Dlaczego tak mało wiemy o tej zbrodni?
Tomasz Sommer: Była wykonana na podstawie ściśle tajnego rozkazu Nikołaja Jeżowa - szefa NKWD, poprzednika Ławrientija Berii. Rozkaz ten był tajny do tego stopnia, że nawet jego wykonawcy nie wiedzieli do końca kogo i za co zabijają. Dopiero po upadku Związku Sowieckiego na światło dzienne wyszły akta NKWD, dzięki którym mogliśmy dowiedzieć się czegoś więcej. Wcześniej o tej zbrodni na Polakach nikt szerzej nie wiedział. Istniały jedynie pogłoski, że mordowano ludzi z Komunistycznej Partii Polski.
Powstał nawet mit, że Stalin uwziął się tylko na polskich komunistów, których postrzegał jako zagrożenie dla swej władzy. Ale tak naprawdę kryteria NKWD były narodowościowe. To też przesądza sprawę, że operacja ta była ludobójstwem. Ofiary wyselekcjonowano, wskazując ich etniczność, co samo w sobie NKWD poczytywał za "winę". A Polacy z KPP byli mordowani niejako przy okazji.
Tomasz Sommer: Akcja była prowadzona na terenie całego ZSRS. W miejscach, gdzie Polaków nie było, zabijano nawet Rosjan, jeśli mieli np. polsko brzmiące nazwiska. Lokalni szefowie NKWD musieli się wykazać i zabijali każdego podejrzanego o związki z Polską.
PAP: Gdzie na terenie Związku Sowieckiego doszło do tej zbrodni?
Tomasz Sommer: Akcja była prowadzona na terenie całego ZSRS. W miejscach, gdzie Polaków nie było, zabijano nawet Rosjan, jeśli mieli np. polsko brzmiące nazwiska. Lokalni szefowie NKWD musieli się wykazać i zabijali każdego podejrzanego o związki z Polską. Do dziś pod każdym większym miastem na terenie byłego Związku Sowieckiego istnieją miejsca takie jakie Las Katyński pod Smoleńskiem, Bykownia pod Kijowem czy Kuropaty pod Mińskiem. W czasach Wielkiego Terroru zwożono tam zwłoki albo mordowano ludzi na miejscu. To była operacja administracyjna prowadzona w każdym obwodzie Związku Sowieckiego i w każdym obwodzie moglibyśmy odkryć szczątki osób związanych z Polską.
Podczas realizacji filmu odwiedzimy na przykład Białystok, dawną polską miejscowość na Syberii, niedaleko Tomska, gdzie żyli sami Polacy. W marcu 1938 roku, gdy trwało szczególne wzmożenie operacji NKWD, wywieziono stamtąd praktycznie wszystkich mężczyzn i bestialsko zabito. Mord ten opisał w książce "Tragedia Syberyjskiego Białegostoku" Wasyl Haniewicz, który stamtąd pochodził. Sprawę wyjaśnienia masakry uczynił dziełem swojego życia i zdołał dotrzeć do niektórych żyjących świadków, częściowo nawet do współpracowników NKWD, którzy ułatwiali funkcjonariuszom dokonanie zbrodni.
PAP: Badacze podkreślają, że poza tajnym charakterem operacji powodem jej nieobecności w naszej pamięci jest to, że zbrodnia nie dotyczyła elit. W odróżnieniu od Zbrodni Katyńskiej mord z lat 30. dotyczył głównie chłopów, mających polskie korzenie.
Tomasz Sommer: Wielki Terror dotyczył często tych, którzy byli najsłabsi. Od dwóch lat dla badaczy z Polski otwarte są ukraińskie archiwa i to, czego dowiaduję się tam na miejscu wywraca rozumienie tej historii do góry nogami. Wielki Terror dotyczył bowiem ludzi, którzy nie pasowali do systemu, ale w tym sensie, że np. zamiast biedy Sowieci likwidowali biednych ludzi. Zamiast bezrobocia likwidowali bezrobotnych. Zamiast walki z bezdomnością u dzieci funkcjonariusze tego systemu mordowali dzieci, tzw. bezprizornych.
Nie likwidowano problemów socjalnych, choć przecież pod tym hasłem Związek Sowiecki legitymizował swoją władzę, ale likwidowano ludzi, którzy tymi problemami byli dotknięci. Jeżeli byłeś bez domu, bez pracy, nie miałeś co jeść, to Związek Sowiecki "pomagał" ci w ten sposób, że usuwał cię z tego świata.
Wracając do pana pytania, rzeczywiście ludzie najbiedniejsi nie mieli głosu, ich śmierć nikogo nie obchodziła. W Katyniu ginęły polskie elity, profesorowie i nauczyciele, adwokaci i lekarze, osoby duchowne, literaci i dziennikarze, a nade wszystko kadra oficerska Wojska Polskiego. Ich śmierć była ciosem w polski naród. Decydowała o tym, że Polska przez kolejne dziesięciolecia nie rozwijała się tak, jak mogła. Ale gdy w latach 30. ginął polski chłop kołchoźnik, do końca nie wiadomo skąd pochodzący, to nikt nawet po nim ramionami nie wzruszył.
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ mjs/ ls/