Na fasadzie gdańskiego domu, w którym w 1946 roku została aresztowana sanitariuszka V Wileńskiej Brygady Armii Krajowej - Danuta Siedzikówna „Inka”, odsłonięto w środę tablicę pamiątkową. Nieco ponad miesiąc po zatrzymaniu na „Ince” wykonano wyrok śmierci.
Tablica została zamontowana na elewacji piętrowego szeregowego domku przy ul. Prof. Zygmunta Wróblewskiego 7 w gdańskiej dzielnicy Wrzeszcz.
Na niewielkiej płycie umieszczono napis „W tym domu w nocy z 19 na 20 lipca 1946 r. została aresztowana Danuta Siedzikówna „Inka” (1928-1946) sanitariuszka V Wileńskiej Brygady Armii Krajowej płk. Zygmunta Szendzielorza ps. „Łupaszka”
„Dom przy ul. Wróblewskiego 7 był lokalem konspiracyjnym AK, właśnie dlatego dowódca wysłał tam +Inkę+, która pojechała do Gdańska po zaopatrzenie medyczne, aby mogła przenocować. Mieszkały w tym domu Jadwiga i Halina Mikołajewskie z Wilna – wówczas zaledwie parę lat starsze od +Inki+” – powiedział PAP Piotr Szubarczyk historyk z gdańskiego IPN.
Wyjaśnił, że do aresztowania sanitariuszki doszło około godz. 4 nad ranem, a UB pozostawiło dwie lokatorki domu „w spokoju”. „Pozornie oczywiście, bo dom obserwowano licząc na to, że kogoś jeszcze uda się zatrzymać. Po jakimś czasie aresztowano także Jadwigę i Halinę. Obie zostały skazane na więzienie” - wyjaśnił Szubarczyk.
Dodał, że w ciągu kilku dni, które upłynęły od aresztowania „Inki” do zatrzymania sióstr, do domu przy ul. Wróblewskiego zdążył dotrzeć napisany przez sanitariuszkę gryps. „Oczywiście po przeczytaniu został on zniszczony, więc wiedzę o nim mamy tylko z relacji sióstr” – powiedział PAP Szubarczyk dodając, że panie nie zapamiętały treści całego grypsu, ale w ich pamięci pozostało jego ostatnie zdanie brzmiące „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba".
„Dom przy ul. Wróblewskiego 7 był lokalem konspiracyjnym AK, właśnie dlatego dowódca wysłał tam +Inkę+, która pojechała do Gdańska po zaopatrzenie medyczne, aby mogła przenocować. Mieszkały w tym domu Jadwiga i Halina Mikołajewskie z Wilna – wówczas zaledwie parę lat starsze od +Inki+” – powiedział PAP Piotr Szubarczyk historyk z gdańskiego IPN.
Dziś obie siostry już nie żyją, ale w domu przy ul. Wróblewskiego nadal mieszka córka jednej z nich – Barbara oraz wnuczka – Agnieszka. Jak wyjaśnił Szubarczyk, wnuczka, która jest absolwentką ASP, jako pracę dyplomową wykonała czteroczęściową instalację poświęconą „Ince”.
Szubarczyk zaznaczył też, że to wspólnota mieszkaniowa oraz lokalna spółdzielnia (Spółdzielnia Rzemieślnicza Metalowo-Elektrotechniczna Elexmetal w Gdańsku, która ufundowała tablicę), postanowiły oznakować specjalną tablicą dom, w którym „Inka” spędziła ostatnią noc przed aresztowaniem,
Danuta Siedzikówna urodziła się 3 września 1928 r. we wsi Guszczewina, w powiecie bielskim na Podlasiu.
W 1943 r. w wieku 15 lat złożyła przysięgę AK i odbyła szkolenie sanitarne. W czerwcu 1945 r. została aresztowana przez NKWD-UB za współpracę z antykomunistycznym podziemiem. Z konwoju uwolnił ją patrol AK Stanisława Wołoncieja "Konusa", podkomendnego mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". "Inka" znów działała jako sanitariuszka oraz łączniczka, uczestnicząc w akcjach przeciw NKWD i UB.
W lipcu 1946 r. została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne. W nocy z 19 na 20 lipca została aresztowana przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa w jednym z mieszkań konspiracyjnych w Gdańsku-Wrzeszczu. Adres ten zdradziła łączniczka "Łupaszki" Regina Żylińska-Modras, którą zatrzymano w kwietniu 1946 r. i skłoniono do współpracy z bezpieką.
"Inkę" osadzono w więzieniu w Gdańsku. Po śledztwie, podczas którego próbowano wydobyć od niej informacje o działalności oddziału majora "Łupaszki", została skazana na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy. Obrońca z urzędu zwrócił się do prezydenta Bolesława Bieruta o skorzystanie z przysługującego mu prawa łaski. Pod listem nie było podpisu Siedzikówny. Bierut odpowiedział odmownie.
Wyrok wykonano 28 sierpnia 1946 r. w gdańskim więzieniu. Ostatnie chwile jej życia wspominał ks. Marian Prusak, który został wezwany, aby udzielić jej ostatniego namaszczenia. Siedzikówna nie zginęła sama. Wraz z nią rozstrzelany został Feliks Selmanowicz "Zagończyk", uczestnik kampanii wrześniowej. Tuż przed salwą plutonu egzekucyjnego skazani krzyknęli "Niech żyje Polska", a "Inka" dodała jeszcze "Niech żyje +Łupaszko+". Salwa plutonu nie zabiła dziewczyny. Strzałem z pistoletu dobił ją dowódca plutonu.
Szczątki "Inki" ekshumowano we wrześniu 2014 r. na gdańskim Cmentarzu Garnizonowym. Miejsce, gdzie je znaleziono oznaczone zostało kamienną tablicą, którą odsłonięto w kwietniu 2015 r. (PAP)
aks/ jm/