Lekki repertuar - komedie, farse, musicale i operetki - są bardziej preferowane przez polskich widzów teatralnych. Prócz tego publiczność - w większości kobiety - woli klasykę obcą od polskiej - wynika z badania publiczności teatralnej przeprowadzonego na zlecenie Instytutu Teatralnego.
Badanie "My jesteśmy kulturalna kolejka, a nie żadne chamstwo" przeprowadziła 14 maja 2016 roku Fundacja Obserwatorium Żywej Kultury Sieć Badawcza w ramach akcji "Bilet za 400 groszy". Tego dnia publiczność za 4 zł mogła kupić bilet do jednego z 90 teatrów w 29 miastach. Przebadano 1463 osoby, wybrane spośród stojących w kolejce po bilet.
Respondenci pytani o to, na co i gdzie do teatru chcieliby się wybrać - poza akcją "Bilet za 400 groszy" - najczęściej odpowiadali, że na "komedię, farsę, coś relaksującego" (27,9 proc.) lub "musical, teatr muzyczny, operetkę" (15,4 proc.).
Biorący udział w badaniu trzykrotnie częściej chcieliby oglądać klasykę obcą niż polską. 11,6 proc. badanych chciałoby obejrzeć dramat podejmujący tematykę współczesną. Jednak - jak wskazywały główne autorki opracowania m.in. dr hab. Barbara Fatyga oraz dr Bogna Kietlińska - potencjalni widzowie "współczesność" nie rozumieli, jako "współczesne=awangardowe=trudne". "Dość szokującym odkryciem było dla nas, że większość respondentów w tej kategorii opisała treści podobne do tych, które można spotkać w telenowelach czy quasi-publicystycznych programach typu +Ukryta prawda+, +Dlaczego ja+ itd." - napisały autorki opracowania.
11,3 proc. wskazań było natomiast "wszystkożernych" - ci widzowie chcieli chodzić na wszystko, na każdą sztukę. "Mogą oni zatem należeć do dwóch grup: pierwszej o tak wysokich kompetencjach i tak ogromnej miłości do teatru, że jej przedstawiciele potrafią znajdować - z lekka perwersyjną - przyjemność w nawet złych spektaklach; druga grupa to raczej naiwni wielbiciele teatru, niewykluczone też, że są wśród nich traktujący wyjście do teatru instrumentalnie (by się pokazać), a nie autotelicznie (ze względu na przeżycie estetyczne lub nawet "czystą" zabawę)" - podkreślono.
Niektórzy (7,8 proc.) badani chcieli się wybrać do konkretnego teatru albo na konkretną gwiazdę: reżysera i/lub aktora. Pojedyncze osoby wskazywały także - jako najbardziej pożądaną przez siebie aktywność teatralną - wyjście na "zagraniczny spektakl z międzynarodową obsadą", wizytę w "którymś z teatrów warszawskich" lub "koncert zorganizowanej grupy muzycznej, zagranicznej".
Wśród zainteresowanych dwukrotnie więcej było kobiet (64,7 proc.) niż mężczyzn (32,3 proc.). Jest to, jak zaznaczono w badaniu, potwierdzeniem, że "kobiety w naszym kraju są bardziej aktywne kulturalnie niż mężczyźni".
Na podstawie zebranych danych badacze wypracowali zestaw rekomendacji dotyczących edukacji kulturalnej w ogóle oraz tego, jak można udoskonalić przeprowadzenie tej lub podobnych akcji w konkretnych latach. Postulowano m.in. - jak mówiła dr hab. Barbara Fatyga - "uczenie kultury tam, gdzie są ludzie - na ulicach, w parkach i tanich dyskontach" oraz przeprowadzenie akcji promującej uczestniczenie w kulturze przez mężczyzn.
Jedna czwarta badanych po raz ostatni była w teatrze kilka miesięcy temu, niemalże tyle samo - krócej niż miesiąc temu. Odpowiedzi "dawno, nie pamiętam dokładnie" wskazało poniżej 10 proc. badanych. Podobna ilość - wg zebranych danych - była w teatrze rok temu.
Badacze na podstawie analizy przekazów ikonicznych, czyli zdjęć ludzi stojących w kolejkach we wszystkich badanych teatrach, starali się określić skład społeczny kolejek. Zbadali - o ile dało się je dostrzec - cechy wyglądu zgromadzonych, w tym m.in. stan włosów i rodzaj fryzur, cery, zadbania rąk, ubioru, biżuterii i innych ozdób, butów, akcesoriów typu parasol, torba, siatka, składane krzesełko, pledy i koce, rowery, itd.; oceniano nawet przybierane pozy.
Z obserwacji wynika, że najwięcej zainteresowanych akcją przynależało do średniej klasy/warstwy (76,91 proc.). 10,43 proc. biorących udział w "Bilecie za 400 groszy" było reprezentantami klasy średniej niższej, a 9,82 proc. - średniej wyższej.
"Dominujący styl i gust są tu własnością (we wszystkich sensach tego słowa) klasy średniej; trzeba dodać, że nie jest to tradycyjnie solidny gust mieszczański, lecz że raczej popkultura narzuca tu swoje wzorce (sportowe lub glamour)" - czytamy w opracowaniu.
Najwięcej zainteresowanych akcją "Bilet za 400 groszy" miało kolejno: między 19 a 30 lat, 31-50, 51-70, poniżej 19 i powyżej 71. Trzy czwarte zgromadzonych pochodziło z tego miejsca, w którym starało się zdobyć bilet. Jedna piąta to przyjezdni.
Największa część publiczności (35,5 proc.) starała się zdobyć bilety na przedstawienia klasyczne, potem dziecięce (27 proc.), współczesne (19,9 proc.) i lekkie (17 proc.).
Akcja - zdaniem badaczek - umożliwiła najmniej uczestniczącym w kulturze (młodym dorosłym i dorosłym) udział w życiu teatralnym. Choć projekt był pomyślany raczej dla osób o niższym statusie, to najwięcej zainteresowanych (44 proc.) miało ukończone studia wyższe. Średnie wykształcenie (licealne, zawodowe, techniczne i pomaturalne) łącznie reprezentowała czwarta część stojących w kolejce pod teatrami. Niespełna 3 proc. stanowiło grupę o najniższym poziomie wykształcenia.
Na podstawie zebranych danych badacze wypracowali zestaw rekomendacji dotyczących edukacji kulturalnej w ogóle oraz tego, jak można udoskonalić przeprowadzenie tej lub podobnych akcji w konkretnych latach. Postulowano m.in. - jak mówiła w środę Fatyga - "uczenie kultury tam, gdzie są ludzie - na ulicach, w parkach i tanich dyskontach" oraz przeprowadzenie akcji promującej uczestniczenie w kulturze przez mężczyzn.
Pełne wyniki badania "My jesteśmy kulturalna kolejka, a nie żadne chamstwo" - którego tytuł, jak wyjaśniła Fatyga, to cytat z wypowiedzi jednej z osób biorących udział w akcji "Bilet za 400 groszy" - są dostępne na stronie Instytutu Teatralnego.
Akcję "Bilet za 400 groszy" zorganizowano w ramach współfinansowanych przez resort kultury obchodów Dnia Teatru Publicznego i 400. rocznicy śmierci "dramatopisarza wszechczasów" Williama Szekspira.(PAP)
oma/ mow/