Zbrodnia Grudniowa jest ciągle nieosądzona i nierozliczona; choć ocena moralna jest jednoznaczna, to nigdy nie doszło do skazania winnych - powiedział podczas obchodów 46. rocznicy Grudnia '70 Roman Kuzimski. "Domagamy się normalności: Kukliński - generałem, Jaruzelski i Kiszczak - szeregowcami" - mówił.
„Zbrodnia Grudniowa jest ciągle zbrodnią nieosądzoną i nierozliczoną, choć ocena moralna jest jednoznaczna, uroczystości mają charakter państwowy, a bohaterom tamtych czasów oddajemy hołd, to przecież nigdy nie doszło do skazania winnych” - powiedział w sobotę rano w Gdyni podczas obchodów 46. rocznicy Grudnia '70 szef Solidarności Stoczni Gdynia Roman Kuzimski.
„To nie jest sytuacja normalna, dlatego tu przy tym pomniku jeszcze raz wzywamy: państwo polskie musi wywiązać się ze swoich obowiązków, winnych nazwać winnymi a zbrodniarzy – zbrodniarzami i za tym muszą iść kolejne działania” - mówił szef Solidarności Stoczni Gdynia . Podkreślił, że „trzeba ich konsekwentnie pozbawiać przywilejów, wysokich emerytur i wreszcie stopni oficerskich”.
Uroczystości z okazji tragicznych wydarzeń sprzed 46 lat rozpoczęły się o godz. 6 rano pod Pomnikiem Ofiar Grudnia 1970, nieopodal stacji Szybkiej Kolei Miejskiej Gdynia Stocznia, gdzie padły pierwsze strzały do idących do pracy robotników. Odczytano apel poległych, a przed monumentem złożono wieńce i wiązanki kwiatów. Kompania Marynarki Wojennej oddała trzy salwy honorowe.
Przewodniczący międzyzakładowej komisji Solidarności Stoczni Gdynia Roman Kuzimski w swoim wystąpieniu podkreślił, że „ten grzech zaniechania ma swoje bardzo wymierne konsekwencje – po latach zaciera różnice pomiędzy oprawcami i ofiarami; jednym daje szacunek i najczęściej biedę, drugim – wysokie emerytury i oficerskie szlify, niszczy elementarne poczucie sprawiedliwości”. Jak mówił, „pokazuje, że zbrodnia popłaca, a zbrodniarze mają się dobrze, tak dobrze, że w obronie swoich przywilejów ośmielają się nawet wychodzić na ulice w antypaństwowych protestach”.
„To nie jest sytuacja normalna, dlatego tu przy tym pomniku jeszcze raz wzywamy: państwo polskie musi wywiązać się ze swoich obowiązków, winnych nazwać winnymi a zbrodniarzy – zbrodniarzami i za tym muszą iść kolejne działania” - mówił. Podkreślił, że „trzeba ich konsekwentnie pozbawiać przywilejów, wysokich emerytur i wreszcie stopni oficerskich”.
„Ostatnia inicjatywa odebrania oprawcom wysokich apanaży to krok we właściwym kierunku, tak jak zapowiedź zdegradowania Jaruzelskiego i Kiszczaka, to nie zemsta, to powrót do normalności, bo Kukliński - generałem, a Jaruzelski i Kiszczak - szeregowcami. To jest właśnie normalność, której dziś po raz kolejny się domagamy” - za te słowa Kuziski otrzymał oklaski zgromadzonych przy pomniku.
Szef stoczniowej Solidarności mówił: „stoimy w sąsiedztwie dawnej Stoczni Gdynia, miejsca pracy wielu z tych, którzy zginęli, a gdzie uczestnicy tamtych zdarzeń patrzą na blady cień swojego wspaniałego zakładu i mają w pamięci zapowiedzi o reaktywacji przemysłu stoczniowego”. Zaznaczył, że „to dobra wiadomość (...) ale czas mija, a konkretów mało i coraz mniej cierpliwości”.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, w uroczystościach nie wziął udziału prezydent Andrzej Duda. Przysłał list, który odczytał wojewoda pomorski, Dariusz Drelich.
Prezydent w liście odczytanym podczas uroczystości zaznaczył, że „trudno pogodzić się z tym, że odpowiedzialni za wstrząsające zbrodnie z Grudnia 1970 r. pozostali bezkarni (...) To negatywnie obciąża bilans polskich przemian po 1989 roku”. „Musimy uczynić wszystko, aby z tych błędów i zaniechań wyciągnąć wnioski na przyszłość, musimy jeszcze w inny sposób zadośćuczynić za zło uczynione ofiarom Grudnia 1970” - napisał prezydent.
„Masakra w Gdyni była najkrwawszym wydarzeniem Grudnia 1970, który tak tragicznie zapisał się w historii zwłaszcza tu na Wybrzeżu” - napisał prezydent. „Grudzień 1970 to jak biało-czarne zderzenie dwóch postaw: po jednej stronie ludzie pracy z Gdyni, Gdańska, Szczecina, Elbląga i innych miast Polski, zdesperowani pogłębiającą się biedą, upokarzani manipulacjami i kłamstwami rządzących, po drugiej, komunistyczny reżim, rządzący krajem nieudolnie i nieodpowiedzialnie, zabezpieczający interesy wąskiej grupy uprzywilejowanych” - napisał Duda.
Zaznaczył, że „trudno pogodzić się z tym, że odpowiedzialni za wstrząsające zbrodnie z Grudnia 1970 r. pozostali bezkarni (...) To negatywnie obciąża bilans polskich przemian po 1989 roku”. „Musimy uczynić wszystko, aby z tych błędów i zaniechań wyciągnąć wnioski na przyszłość, musimy jeszcze w inny sposób zadośćuczynić za zło uczynione ofiarom Grudnia 1970” - napisał prezydent.
W porannych uroczystościach w Gdyni uczestniczyło kilkaset osób, m.in. mieszkańcy Trójmiasta, uczniowie, harcerze, byli i obecni stoczniowcy, rodziny i przyjaciele ofiar Grudnia 1970 roku, przedstawiciele władz miasta.
Podczas uroczystości grupa kibiców odpaliła race i skandowała m.in. "Cześć i chwała bohaterom", "Będą wisieć komuniści", "My stoczniowców pamiętamy, komunistom żyć nie damy".
Na peronie SKM oraz na chodniku i na rondzie Ofiar Grudnia 70 ustawiono zapalone znicze.
Po południu w Gdyni odbędzie się druga część uroczystości upamiętniających wydarzenia sprzed 46 lat. Obchody rozpocznie msza w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa, po której uczestnicy nabożeństwa przejdą centralna ulicą miasta, Świętojańską przed Pomnik Ofiar Grudnia'70 w pobliżu Urzędu Miasta. Zostaną tam złożone kwiaty; będzie odczytany apel poległych i oddana salwa honorowa. Przewidziane są wystąpienia prezydenta Gdyni, Wojciecha Szczurka i szefa Solidarności Regionu Gdańskiego, Krzysztofa Dośli.
W grudniu 1970 r., w proteście przeciw podwyżkom cen wprowadzonym przez władze PRL, przez Wybrzeże przetoczyła się fala strajków i demonstracji. Aby stłumić protesty, władze zezwoliły milicji i wojsku na użycie broni. Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul milicji i wojska zginęły 44 osoby (w tym 18 w Gdyni, a 16 w Szczecinie), a ponad 1160 zostało rannych. (PAP)
bls/ mow/