Marsz Żywych, będący hołdem dla ofiar Holokaustu, rozpoczął się w Oświęcimiu. W trzykilometrową trasę z byłego niemieckiego obozu Auschwitz I do Auschwitz II-Birkenau wyruszyło w poniedziałek po południu kilka tysięcy Żydów i Polaków.
Tegoroczny Marsz odbywa się 75 lat po rozpoczęciu masowych deportacji europejskich Żydów do obozu Auschwitz. Większość z nich została tuż po przywiezieniu zamordowana przez Niemców w komorach gazowych. Najliczniejszą grupę ofiar stanowili obywatele Węgier i II Rzeczypospolitej.
Kolumna Marszu wyruszyła spod historycznej obozowej bramy głównej z napisem "Arbeit macht frei". Sygnałem do wyjścia był dźwięk szofaru, baraniego rogu pasterskiego, którego Żydzi używają podczas najważniejszych świąt. Na czele idzie m.in. kilkudziesięciu ocalonych z Zagłady, w tym rabin Israel Meir Lau, a także ministrowie edukacji z krajów europejskich, w tym Anna Zalewska, oraz Izraela.
Uczestnicy niosą flagi krajów, z których się wywodzą. Najwięcej jest barw Izraela. Widać flagi węgierskie, argentyńskie, francuskie, brazylijskie, Stanów Zjednoczonych i polskie. Żydom z całego świata, głównie młodzieży, w Marszu towarzyszy sporo młodych Polaków. Wśród nich jest z Dominik z Wartkowic w województwie łódzkim, który powiedział PAP, że przyjechał tu, by dowiedzieć się, co tu się działo podczas wojny. "W tym dniu pamiętam o Polakach, którzy tu zginęli, ale także solidaryzuję się innymi ofiarami, w tym Żydami” – dodał.
Z Płońska, rodzinnego miasta jednego z założycieli Izraela Dawida Bez Guriona, przyjechali gimnazjaliści pod opieką nauczyciela historii Mirosława Małka. „Jesteśmy tu, w piekle na ziemi, i uczestniczymy w Marszu Żywych, by pokazać, że młodzież z Płońska pamięta o Ben Gurionie i Żydach, którzy mieszkali w naszym mieście. Niemal wszyscy zginęli w Treblince. (…) Sądzę, że dla moich gimnazjalistów to wspaniała lekcja historii, ale przede wszystkim lekcja człowieczeństwa, żeby ludzi umieć dzielić na dobrych i złych, a nie ze względu na narodowość, religię czy kolor skóry” – powiedział historyk.
W Marszu uczestniczy Peter Hajdu, węgierski przedsiębiorca i maratończyk, który dla upamiętnienia ofiar Holokaustu w osiem dni przebiegł dystans 420 km z Budapesztu do byłego obozu Auschwitz. „Moja rodzina trafiła do Auschwitz. Mojej mamie udało się z obozu wrócić. Żywię ogromny szacunek do więźniów obozu i ofiar tego miejsca, dlatego postanowiłem ich upamiętnić w sposób dla mnie, jak sądzę, najlepszy - biegnąc. Trasę biegu tak wyznaczyłem, aby w poniedziałek wziąć udział w Marszu Żywych. W tym obozie zginęły tysiące Węgrów, moich rodaków” – powiedział Hajdu.
W „Biegu Pamięci”, którym węgierski biegacz chciał zamanifestować potrzebę tolerancji i sprzeciw wobec nienawiści, rasizmu, antysemityzmu i dyskryminacji, na krótszych lub dłuższych dystansach towarzyszyli mu przyjaciele.
Uczestnicy maszerują do byłego Auschwitz II-Birkenau, gdzie przy pomniku ofiar obozu, wzniesionym pomiędzy ruinami dwóch największych komór gazowych i krematoriów, odbędzie się główna ceremonia. Każdy z nich przeszedł przez historyczną bramę główną. W 1944 r. przejeżdżały przez nią dziesiątki transportów z Żydami skazanymi na zagładę.
Żydzi z Węgier stanowili najliczniejszą grupę ofiar Auschwitz. Do obozu zostało deportowanych ok. 430 tys. osób. Bezpośrednio po przyjeździe w komorach gazowych życie straciło ok. 330 tys.
Marsz Żywych to projekt edukacyjny organizowany przez międzynarodową organizację March of the Living, pod auspicjami którego Żydzi z różnych krajów, głównie uczniowie i studenci, odwiedzają miejsca Zagłady utworzone przez Niemców na okupowanych ziemiach polskich. Spotykają się z też rówieśnikami i polskimi sprawiedliwymi wśród narodów świata. Przemarsz między byłymi obozami w ustanowione przez izraelski parlament święto Yom Ha-Szoa (Dzień Pamięci o Ofiarach Zagłady) jest kulminacją projektu.
Pierwszy Marsz odbył się w 1988 r. W kolejnych latach uczestniczyli m.in. prezydenci i premierzy Polski oraz Izraela, nobliści i duchowni różnych wyznań.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów.
Niemcy zgładzili w Auschwitz ponad 1,1 mln osób, z czego ok. 1 mln było Żydami. Polski Żyd Dawid Wongczewski, deportowany 20 czerwca 1940 r., był pierwszą śmiertelną ofiarą obozu. Zmarł zamęczony kilkanaście dni później.
W Auschwitz Niemcy zgładzili też ok. 70 tys. Polaków, ponad 20 tys. Romów, ok. 15 tys. jeńców sowieckich oraz osób innej narodowości.
Marek Szafrański (PAP)
szf/ itm/