25 lat temu, 22 maja 1997 r., zmarł Stanisław Swianiewicz – ekonomista, prawnik, sowietolog. Jako jedyny polski oficer widział wyładunek jeńców na stacji Gniezdowo, skąd przewożono ich do Lasu Katyńskiego. Po wojnie walczył o prawdę o sowieckich zbrodniach.
Był 16 kwietnia 1952 r., gdy do sali, w której obradowała komisja Izby Reprezentantów USA, wszedł mężczyzna z zasłoniętą twarzą. Kongresmeni przyjechali do Londynu specjalnie, by badać sprawę zbrodni katyńskiej. Mężczyzna był jednym z najważniejszych świadków. Mimo dwunastu lat, które upłynęły od rozstrzelania polskich oficerów, władze sowieckie utrzymywały, że mordu dokonali Niemcy. Mężczyzna miał się czego obawiać, część niewygodnych świadków zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, do tego w komunistycznej Polsce pozostała jego rodzina. Dlatego Stanisław Swianiewicz wystąpił w masce i pod pseudonimem.
Jesteśmy wdzięczni za to, co wasi bliscy zrobili dla Polski i świata - powiedział wicepremier, minister obrony Tomasz Siemoniak podczas spotkania z rodzinami amerykańskich świadków zbrodni katyńskiej, które odbyło się w środę w Warszawie.