65 lat temu, 28 i 29 czerwca 1956 r., w Poznaniu doszło do robotniczych protestów, które przerodziły się w walki uliczne. Władze do ich stłumienia użyły wojska. W konsekwencji śmierć poniosło co najmniej 79 osób, rannych było ponad 600. Poznański Czerwiec był pierwszym polskim buntem robotniczym przeciwko niesprawiedliwości systemu komunistycznego.
Komuniści trzęśli się ze strachu, że protest rozleje się po kraju, że ruszą kolejne miasta i dojdzie do ogólnopolskiej rewolty. Tym bardziej że silna organizacja PZPR w Poznaniu została w dużej mierze rozbita, część tamtejszych działaczy partyjnych wyczekiwała, co będzie dalej, a część przyłączyła się do protestujących – mówi PAP historyk dr Robert Spałek z IPN.
Nasza wiedza o Grudniu ’70 nie będzie pełna bez dostępu do archiwów postsowieckich, choć być może nigdy nie poznamy prawdy, bo wiele wskazuje na to, że na początku lat dziewięćdziesiątych część zasobów KGB została zniszczona, tak jak u nas przetrzebiono archiwa Służby Bezpieczeństwa – mówi PAP prof. Antoni Dudek, historyk i politolog z UKSW.
Strajki szczecińskie w grudniu 1970 r. miały odmienną dynamikę i były na pewno lepiej zorganizowane. 18 grudnia powstał tam Ogólnomiejski Komitet Strajkowy. Na kilka dni przejął on w mieście władzę oraz stworzył coś, co potocznie nazywa się Republiką Szczecińską. OKS był zresztą ewenementem, na koniec protestu skupiał ponad 100 zakładów pracy – mówi PAP dr hab. Sebastian Ligarski, historyk z IPN.
W 1970 r. istniał ważny czynnik osłabiający pozycję Gomułki i jego otoczenia: PRL była w propagandzie określana jako państwo robotników i chłopów. „Klasa robotnicza” to wyrażenie pojawiające się wówczas niemal przy każdej okazji. Prawda była dokładnie odwrotna. Rządzący nazywali robotników „robolami”. Ta pogarda przyczyniła się do buntu, który rozpoczął się 14 grudnia w Gdańsku – mówi PAP prof. Jerzy Eisler, historyk, dyrektor warszawskiego oddziału IPN.
Zachodnioeuropejscy dyplomaci cynicznie podeszli do Grudnia ’70. Jednak po powstaniu węgierskim czy Praskiej Wiośnie trudno było oczekiwać, że Zachód mógłby – w jakikolwiek sposób – wesprzeć grudniową rewoltę – mówi PAP prof. Tytus Jaskułowski, politolog z Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz IPN.
Od schyłku lat sześćdziesiątych pogarszały się warunki życia, spadało zaufanie wobec władz PRL. I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka był coraz częściej lekceważony. Jego ostatnim sukcesem miało się okazać podpisanie układu o normalizacji stosunków z RFN. Pięć dni później, 12 grudnia 1970 r., w przemówieniu radiowo-telewizyjnym poinformował o „regulacji cen towarów”.
„Sowieci mieli +swoich Polaków+, przyznawali im +polityczne licencje+ i nakreślali kierunki zmian. To ci ludzie – samozwańcze elity – byli wewnętrznymi inspiratorami procesu budowania nowego i niszczenia dotychczasowego porządku, odpowiadali za wdrożenie nad Wisłą sowieckiej metody sprawowania władzy” – czytamy.