Nieistniejące już kościoły na Wołyniu przypomina wystawa plenerowa otwarta we wtorek w Lublinie. Ekspozycja, przygotowana przez IPN, towarzyszy obchodom Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.
Pierwsza pielgrzymka na Wołyń w 1990 r. była decydująca. Zobaczenie krowich odchodów na dołach śmierci oraz zarośniętego cmentarza sprawiło, że nasze środowisko podjęło decyzję o uporządkowaniu i ogrodzeniu nekropolii. Rok później znów tam pojechaliśmy. Uzgodniliśmy z miejscowymi władzami, że ogrodzą cmentarz w zamian za 100 par obuwia męskiego w rozmiarach od 43 do 47. Nie chcieli innej zapłaty – wspomina w rozmowie z PAP historyk z IPN dr Leon Popek. 80 lat temu, 30 sierpnia 1943 r., w sąsiadujących wsiach Ostrówki i Wola Ostrowiecka UPA zamordowała co najmniej 1051 Polaków.
Obchody 80. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu z udziałem prezydentów Polski i Ukrainy w Łucku, to „dobry zaczyn” na rzecz godnego upamiętnienia niewinnych ofiar – mówi PAP dr Leon Popek, badacz rzezi wołyńskiej i potomek ofiar zbrodni. „Teraz czas na konkrety” – wskazuje.
55 tys. Polaków nadal leży w dołach śmierci na Wołyniu, czekając na odnalezienie, ekshumację i pochówek; kolejne 60–70 tys. osób czeka na odnalezienie w innych częściach Ukrainy – mówił dr Leon Popek (IPN) podczas poniedziałkowych obchodów 79. rocznicy tzw. rzezi wołyńskiej w Lublinie.
Edward Buczek "Grzybek" oraz prawdopodobnie Wojciech Stypuła "Bartek" i Stanisław Masiuk "Mróz" to żołnierze Armii Krajowej, których szczątki IPN odnalazł podczas ostatnich prac na Litwie. Ostateczne ustalenie tożsamości "Bartka" i "Mroza" wymaga badań DNA.
Na Ukrainie są tysiące zapomnianych dołów śmierci, w których leżą pomordowani podczas rzezi wołyńskiej Polacy. Im należy się godny pochówek, ale strona ukraińska zablokowała poszukiwania i ekshumacje - mówi historyk z lubelskiego IPN dr Leon Popek.