80 lat temu, w nocy z 7 na 8 października 1942 r., oddziały dywersyjne warszawskiego Kedywu AK wysadziły tory kolejowe na liniach wokół Warszawy. Akcja „Wieniec” na wiele godzin opóźniła niemieckie transporty na front wschodni. W odwecie Niemcy powiesili 50 osób, a 39 rozstrzelali.
W kwietniu 1942 r. Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski rozkazał oddziałom Armii Krajowej "nasilenie akcji sabotażowo-dywersyjnej w celu przerywania ruchu niemieckich transportów wojskowych na front wschodni. W tym czasie polsko-sowieckie relacje jeszcze istniały, cele działań dywersyjnych AK były więc zbieżne z zaleceniem gen. Sikorskiego o paraliżowaniu transportu kolejowego dostarczającego Niemcom uzbrojenie i zaopatrzenie. Kluczowym węzłem kolejowym na terenie okupowanej Polski była Warszawa. Stąd wyruszała większość niemieckich pociągów na wschód. W sierpniu gen. Sikorski i komendant główny AK gen. Stefan Rowecki „Grot” zaakceptowali plan pierwszej dużej akcji dywersyjnej.
W kwietniu 1942 r. Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski rozkazał oddziałom Armii Krajowej "nasilenie akcji sabotażowo-dywersyjnej w celu przerywania ruchu niemieckich transportów wojskowych na front wschodni.
"Warto wspomnieć, że planowana latem 1942 r. akcja wysadzania pociągów nie wzbudziła entuzjazmu w niektórych kręgach niepodległościowego podziemia, bo część konspiratorów uważała, że Sowieci i Niemcy jako wrogowie powinni się wzajemnie wykrwawić, a efektem dywersji może być krwawy niemiecki odwet i fala terroru wobec polskiej ludności. To Moskwa naciskała na Londyn, a Londyn wywierał naciski na polskie dowództwo, by wzmóc dywersję na kolei" - powiedział PAP historyk i varsavianista Michał Gruszczyński z Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.
Nadzór nad operacją dywersyjną powierzono płk. Antoniemu Chruścielowi „Monterowi” – dowódcy Okręgu AK Warszawa, zaś koordynację akcji pomysłodawcy akcji i szefowi Wydziału Saperów w Oddziału III KG ZWZ-AK płk. Franciszkowi Niepokólczyckiemu "Teodorowi". W konspiracyjnych stukturach stworzył on Biuro Badań Technicznych (BBT), w którym opracowano metody niszczenia infrastruktury kolejowej i środków transportu.
Warszawski Kedyw (kierownictwo dywersji) AK opracował plan uderzenia na warszawskim węźle kolejowym, które otrzymało nazwę "Wieniec". Dowódcą operacji był inż. por. Zbigniew Lewandowski "Zbyszek" z warszawskiego Kedywu. Wraz z Józefem Pszennym "Chwackim", Leonem Tarajkiewiczem "Leonem" oraz Zofią Franio "Doktór" opracował założenia akcji. Mimo licznych patroli niemieckiej Bahnschutzpolizei (policja kolejowa) dokonano rozpoznania torów i wyznaczono miejsca, w których patrole saperskie AK mogły założyć ładunki. Do realizacji akcji "Wieniec" wyznaczono 40 żołnierzy zgrupowanych w siedmiu patrolach.
Patrol dowodzony przez sierż. Wacława Kłosiewicza „Wacka” detonował ładunki, uszkadzając parowóz i tory w obydwu kierunkach pomiędzy Markami i Zielonką. Niemcom udało się przywrócić ruch na linii po blisko dwudziestu godzinach. Podkomendni ppor. Mieczysława Zborowicza „Gajowego” wysadzili tory na odcinku Anin-Wawer. Tu przerwa trwała ponad dziewięć godzin. Patrol "Chwackiego" uszkodził pociąg i tory w okolicy Rembertowa, paraliżując ruch na ponad siedem godzin. Grupa saperska ppor. Władysława Babczyńskiego „Pastora” doprowadziła zaś do uszkodzenia torów na odcinku między Płudami a Warszawą, gdzie wykolejono niemiecki pociąg. Około godz. 1 wysadzono tory w rejonie Rembertowa na linii w kierunku Siedlec.
Akcję "Wieniec" przeprowadzono także na węźle kolejowym w prawobrzeżnej Warszawie. W akcji pomiędzy Dworcem Zachodnim a Włochami brały udział kobiece zespoły sabotażowo-dywersyjne utworzone kilka miesięcy wcześniej w ramach "Dysku" (Dywersja i Sabotaż Kobiet) pod dowództwem por. Wandy Gertz "Leny". Patrole kobiece przydzielono do Kedywu Okręgu Warszawskiego, podporządkowując je kpt. Jerzemu Lewińskiemu "Chuchro". Około 1.30 w nocy saperki Antonina Mijal "Tosia" i Irena Hahn "Isia" wysadziły tory pod przejeżdżającą lokomotywą na linii do Radomia, pomiędzy Pyrami a Piasecznem. Nie powiodła się natomiast próba wysadzenia toru na linii w kierunku Błonia, za stacją Włochy.
Patrol dowodzony przez sierż. Wacława Kłosiewicza „Wacka” detonował ładunki, uszkadzając parowóz i tory w obydwu kierunkach pomiędzy Markami i Zielonką. Niemcom udało się przywrócić ruch na linii po blisko dwudziestu godzinach.
Podczas akcji "Wieniec", w nocy z 7 na 8 października 1942 r., zniszczono tory na sześciu liniach wokół warszawskiego węzła kolejowego. Wykolejono dwa parowozy i trzy wagony, powodując przerwy w kursowaniu niemieckich pociągów, trwające od kilku do kilkudziesięciu godzin. Patrole saperskie AK nie poniosły żadnych strat. Eksplozje wzbudziły panikę okupantów, który początkowo sądzili, że rozpoczął się sowiecki nalot. Obrona przeciwlotnicza włączyła reflektory.
"Niemcy byli zaskoczeni skalą i formą akcji - zsynchronizowanym atakiem w kilku punktach kluczowego dla frontu węzła kolejowego. W akcji nie zginął żaden z konspiratorów. W ramach odwetu Niemcy ustawili szubienice w pięciu miejscach, tuż przy torach kolejowych w pobliżu miejsc, gdzie dokonano dywersji. 16 października 1942 r. powieszono 50 osób. W PRL-u pisano o +pięćdziesięciu powieszonych+ wyłącznie jako o komunistach. Faktycznie wśród powieszonych tylko niektórzy byli związani z PPR. Pozostali byli przypadkowymi zakładnikami, więźniami Pawiaka, niezwiązanymi z komunistami. Wśród zamordowanych był m.in. dawny wicekonsul RP w Nowym Jorku, w trakcie wojny członek ZWZ-AK - Mieczysław Szawleski, współpracujący z Delegaturą Rządu na Kraj; członek AK i przedwojenny adwokat Stanisław Henryk Święcicki oraz działacz PPS Jan Pokorski. To był terror okupanta wobec całego polskiego społeczeństwa" - wyjaśnia PAP Michał Gruszczyński.
Niemcy ustawili szubienice przy ul. Toruńskiej na Pelcowiźnie, w Rembertowie (przy ob. ulicy Cyrulików i al. gen. A. Chruściela), przy kolejce dojazdowej w Markach - w każdym przypadku blisko torów, tak by podróżujący pociągami Polacy mogli z okien wagonów widzieć powieszonych. Dwie szubienice stanęły także przy ul. Mszczonowskiej 12 na Odolanach, tuż koło przejazdu kolejowego. Do dziś przetrwała jedna z nich. 16 października 1942 r. w Warszawie wywieszono również obwieszczenia podpisane przez SS-Standartenführer Ludwiga Hahna – dowódcę SD i policji bezpieczeństwa na dystrykt warszawski – w których pisano: "Za ten zbrodniczy czyn zostało powieszonych 50 komunistów".
"Zdanie wyjęte z niemieckiego obwieszczenia wielokrotnie wykorzystywano w komunistycznej propagandzie zarówno w czasie w wojny, jak i po niej. Komuniści budowali mit +stutysięcznej Gwardii Ludowej+, która faktycznie liczyła zaledwie ok. sześciu tysięcy czołnków i głównie składała się z sowieckiej agentury. Potrzebowali swoich +bohaterów+, również wśród ofiar niemieckiego terroru. Gdy po 1989 r. otwarto archiwa i zaczęto badać historię PPR, okazało się, że po wojnie legendę pięćdziesięciu powieszonych komunistów wykorzystano do celów propagandowych. Okazało się wówczas, że wśród powieszonych byli akowcy, pepeesowcy, a także osoby niezwiązane w jakikolwiek sposób z PPR i jej +zbrojnym ramieniem+ - GL" - zwraca uwagę Gruszczyński.
Dzień wcześniej, 15 października 1942 r., Niemcy w odwecie za akcję dywersyjną rozstrzelali na Wydmach Łuże koło Łomianek 39 więźniów Pawiaka.
Dzień wcześniej, 15 października 1942 r., Niemcy w odwecie za akcję dywersyjną rozstrzelali na Wydmach Łuże koło Łomianek 39 więźniów Pawiaka.
"Komuniści przywłaszczyli sobie akcję +Wieniec+, wysyłając 12 października 1942 r. meldunek do Moskwy, w którym podali, że wysadzenie torów na warszawskim węźle kolejowym jest ich dziełem. Przywódca Kominternu Georgi Dymitrow wysłał im odpowiedź: +Mołodcy, chłopcy! Tak trzymać!+. Przewłaszczyli nie tylko tę akcję, ale też wiele innych działań AK. Potrafili np. meldować sowieckiemu dowództwu, że wysadzili tory kolejowe w miejscach, gdzie nigdy ich tam nie było, np. na bagnach" - dodaje historyk. (PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ skp/