Dolina Śmierci w Chojnicach skrywała kolejną tajemnicę Zbrodni Pomorskiej z 1939 r. - masowe rozstrzeliwania osób chorujących psychicznie - mówi PAP szef pionu śledczego IPN prok. Andrzej Pozorski. IPN ujawnił tam kolejne jamy grobowe, w jednej z nich odkryto szczątki ponad 50 osób, prawdopodobnie pacjentów Zakładu Opieki Społecznej.
PAP: IPN poinformował właśnie o kolejnym odkryciu zbrodni niemieckiej sprzed 85 lat. Tym razem to jamy grobowe z licznymi szczątkami ofiar okupacji w Chojnicach.
Andrzej Pozorski: Potwierdzam - od 28 kwietnia wznowiliśmy czynności na północnych obrzeżach Chojnic, w tzw. Dolinie Śmierci, w ramach śledztwa, które jest ważne dla wyjaśnienia zbrodni, określanej przez historyków mianem zbrodni pomorskiej. Prace poszukiwawcze objęły obszar kilkuset metrów kwadratowych, na którym wykonano w sumie 28 wykopów ziemnych o długości od kilku do kilkudziesięciu metrów, głębokości do dwóch metrów i szerokości kilku metrów.
Śledztwo w tej sprawie toczy się już od września ubiegłego roku, gdy prokurator z oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku - wspólnie z biegłymi - po raz pierwszy ujawnił na tym terenie nieznaną do tej pory, nieoznaczoną zbiorową jamę grobową Polaków.
Ustaliliśmy, że są to ofiary masowych egzekucji dokonanych jesienią 1939 roku przez oddziały SS, a także Selbstschutzu – organizacji paramilitarnej, do której wstępowali etniczni Niemcy żyjący na terenie II Rzeczypospolitej.
PAP: Co wówczas odkryto?
A.P.: W wykonanym wówczas wykopie o wymiarach 5,5 m na 4 m odnaleziono szczątki ludzkie pochodzące od co najmniej kilkunastu osób, a przy nich przedmioty należące do ofiar. Były to m.in. spinki do mankietów koszul, szczoteczka do zębów, guziki, brzytwa, fragmenty odzieży.
Poinformowaliśmy wtedy, że w następnym roku, wiosną, prokurator podejmie na tym terenie już kompleksowe czynności procesowe, zmierzające do odnalezienia wszystkich szczątków ofiar masowych zabójstw dokonanych jesienią 1939 roku przez niemieckie formacje.
Dodam, że w naszych pracach bierze udział interdyscyplinarny zespół biegłych z zakresu archeologii, antropologii fizycznej oraz broni palnej i amunicji z Uniwersytetu Łódzkiego i Uniwersytetu Rzeszowskiego, którzy pracują pod kierunkiem dr. Dawida Kobiałki, realizując projekt naukowy „Archeologia Zbrodni Pomorskiej”.
PAP: Proszę przypomnieć, czym była zbrodnia pomorska?
A.P.: Zbrodnia Pomorska to działania okupantów niemieckich tuż po wybuchu II wojny światowej. Na terenie Pomorza - w jego granicach sprzed 1939 roku - Niemcy dokonywali tam masowych egzekucji przedstawicieli lokalnej inteligencji m.in. nauczycieli, duchownych, ziemian, urzędników państwowych, członków Polskiego Związku Zachodniego, a także - co wynika z naszych najnowszych ustaleń - osób chorujących psychicznie, łącznie kilkuset pensjonariuszy Krajowego Zakładu Opieki Społecznej w Chojnicach.
Zbrodnia ta skrywa jeszcze wiele tajemnic - nie jest do końca opisana przez badaczy, wiadomo jednak, że liczba ofiar w jej ramach sięga od 20 do nawet 40 tysięcy osób. Do tej pory ustalono nazwiska ok. 10 tysięcy ofiar.
W materiale dowodowym naszego śledztwa mamy zeznania świadków - przeprowadziliśmy też oczywiście kwerendy archiwalne oraz m.in. specjalistyczną analizę zdjęć lotniczych, co pomogło w ustaleniu przebiegu umocnień wojskowych, które były budowane na tym terenie latem 1939 roku przez Wojsko Polskie na wypadek wybuchu wojny. Bo ofiary esesmanów i funkcjonariuszy Selbstschutzu wrzucano właśnie tam, do tych transzei wojskowych, by je następnie zasypać ziemią, ukrywając zwłoki i ślady zbrodni.
PAP: Na czym polega najnowsze odkrycie prokuratorów IPN?
A.P.: Ostatnie nasze prace w Dolinie Śmierci, prowadzone na terenie liczącym kilkaset metrów kwadratowych, doprowadziły do ujawnienia kolejnych dwóch dołów śmierci.
W pierwszym z nich odnaleźliśmy szczątki ok. 20 osób - to kobiety i mężczyźni wieku od 20 do 40 lat. Przy tych ofiarach, tak jak przy pierwszym odkryciu z jesieni ub.r., ujawniliśmy należące do nich przedmioty jak np. orzełek, najprawdopodobniej z czapki leśniczego, także różaniec, wizerunek Matki Boskiej, krzyżyk, klucze od mieszkania, ponownie spinki od mankietów. Świadczy to o tym, że ofiarami była ludność cywilna.
Natomiast w drugim dole ujawniliśmy szkielety ponad 50 osób, ale - co ważne dla ustaleń śledztwa - wyłącznie mężczyzn w wieku od 22 do 30 lat. Po rozstrzelaniu byli oni wrzucani do dołu w kompletnym bezładzie, na co wskazują odnalezione szczątki. Były w różnej pozycji – „na brzuchu”, „na plecach” i „na boku”.
Na czaszkach, w niektórych przypadkach, zachowały się ślady przestrzeleń, ślady po kulach. W każdej mogile, co jest charakterystyczne, pod zwłokami ujawniono również łuski i pociski. To kaliber 7,62 mm i 9 mm, pochodzące od broni strzeleckiej typu Browning, Parabellum i Mauser. Broń ta była powszechnie używana przez grupy operacyjne niemieckiej policji i służb bezpieczeństwa oraz Selbstschutz.
To odkrycie świadczy o tym, że osoby, które były wrzucane do tych dołów, Niemcy po prostu dobijali z brzegów tych transzei wojskowych.
PAP: A co wskazuje na to, że byli to pacjenci Zakładu Opieki Społecznej, osoby chorujące psychicznie?
A.P.: Nic przy tych szczątkach nie odnaleziono. Nie ma żadnych artefaktów poza plastikowymi guzikami - sądzimy, że prawdopodobnie od szpitalnych piżam, a trzeba wiedzieć, że również z zeznań świadków wynika, że Niemcy przywozili w to miejsce egzekucji ludzi w piżamach - pensjonariuszy Zakładu Opieki Społecznej.
Proszę pamiętać, że w hitlerowską politykę eksterminacji wpisane były osoby chorujące psychicznie i jest to, jak dotąd, pierwszy w Polsce tak wyrazisty, bo w postaci odnalezionych szczątków ofiar, dowód, że taką akcję Niemcy realizowali. Te osoby zostały zamordowane tylko i wyłącznie z tego powodu, że chorowały psychicznie.
PAP: Co dalej z tym śledztwem?
A.P.: Na tę chwilę ekshumujemy szczątki łącznie ok. 80 osób. Ale prace poszukiwawcze nadal trwają, więc dokładna liczba ofiar zostanie ustalona po wydobyciu wszystkich szczątków ludzkich z tych jam.
Z całą pewnością czeka nas jeszcze wiele pracy. Chcemy zająć się identyfikacją odnalezionych szczątków, czyli przywróceniem ich imion i nazwisk, a także godnym ich pochowaniem. Dlatego też apelujemy do osób, które podejrzewają, że ich bliscy - dziadek lub babcia - zginęli na tych terenach jesienią 1939 roku, by się do nas zgłaszały.
Ponadto nasi prokuratorzy w ramach prowadzonego śledztwa planują przeprowadzenie analogicznych czynności także w kilku innych wytypowanych już miejscach Pomorza Gdańskiego, gdzie mogą się znajdować zbiorowe mogiły ofiar zbrodni pomorskiej z 1939 roku.
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ dki/ mow/ szuk/