W Rosji nadal traktuje się szeregowych żołnierzy jak mięso armatnie, a nie jak ludzi, upokarzani przez przełożonych żołnierze odreagowują to na słabszych, stąd się wzięły masowe gwałty w czasie II wojny światowej, a także gwałty na Ukrainie – mówi PAP jeden z najsłynniejszych współczesnych historyków Antony Beevor.
Jak podkreśla, pod koniec II wojny światowej żołnierze Armii Czerwonej pod koniec II wojny gwałcili kobiety na masową skalę bez rozróżniania na narodowość – nie tylko Niemki, ale też Polki, Węgierki, a nawet Rosjanki i Ukrainki, które zostały zabrane do Niemiec jako robotnice przymusowe – a skala tego nie ma porównania z niczym innym w historii.
Temat gwałtów dokonywanych w Niemczech przez żołnierzy Armii Czerwonej Beevor poruszył w wydanej w 2002 r. książce „Berlin 1945. Upadek” (w Polsce ukazała się trzy lata później), która była jedną z pierwszych publikacji opisujących rozmiar tego zjawiska. Jak się szacuje, w Niemczech w ciągu niespełna ośmiu miesięcy zgwałconych zostało ok. 2 milionów kobiet, a setki tysięcy także w Polsce, na Węgrzech, w Rumunii czy Jugosławii, choć w przypadku krajów innych niż Niemcy skala nie została jeszcze wystarczająco zbadana.
Beevor wyjaśnia, że w przypadku gwałtów na Niemkach chęć zemsty była istotną – ale nie jedyną – przyczyną, bo tych było znacznie więcej. „Jeśli chodzi o to, dlaczego to była forma zemsty – sowiecka propaganda już od 1941 r., a szczególnie od 1942 r. często mówiła o niemieckiej inwazji używając metafory gwałtu na ojczyźnie. Oczywiście były także liczne gwałty dokonywane przez Wehrmacht w Związku Sowieckim, a jak również przypadki, by młode rosyjskie kobiety zabierano do niemieckich wojskowych domów publicznych, gdzie je permanentnie gwałcono” – mówi.
„Byli też pisarze, często wspaniali pisarze, jak Ilia Erenburg, który był tak wściekły i gorzki w swojej nienawiści i potępieniu Niemiec, że pośrednio wręcz zachęcał do zemsty. Kiedy pisał o niemieckich kobietach jako o blond-czarownicach, wielu z tych żołnierzy w ten sposób to rozumiało – by wziąć sprawę zemsty w swoje ręce, co w ich przypadku oznaczało gwałt i przemoc” – wskazuje.
Jak dodaje, jest jeszcze jeden aspekt ważny dla chęci zemsty, na który zwracają uwagę rosyjscy psychiatrzy – Niemcy mieli bardzo zakorzenioną ideę dominacji, przez co często nie gwałcili indywidualnie, lecz zbiorowo. To tym bardziej skłaniało do gwałtów z zemsty, a tamten fakt nadal rezonuje, bo w dzisiejszej Rosji znaczne częściej niż w innych krajach gwałty są popełniane przez gangi czy grupy, a nie przez indywidualnych młodych mężczyzn.
„Trzeba też pamiętać, że w okresie stalinowskim seks i miłość były niemal tłamszone przez sowiecki system. Idea była taka, że uczucia powinny być skoncentrowane na partii i przywódcy. Nawet w sztuce sowieckiej z tamtego czasu kobiety były odseksualizowane – zawsze były jakichś mundurach lub zwykłych ubraniach robotniczych. Niektórzy rosyjscy psychiatrzy wskazują, że ta deseksualizacja kobiet w sowieckim społeczeństwie stworzyła potencjał do tego, co nazwali psychologią koszarowego erotyzmu” – wyjaśnia Beevor.
Ten „koszarowy erotyzm” w przypadku części żołnierzy miał szczególny potencjał do eksplozji. „Wielu z żołnierzy Armii Czerwonej, szczególnie ci z Azji Środkowej, pochodziło z tradycyjnych społeczeństw i zanim w czasie II wojny światowej trafili oni do armii, nie mieli żadnych seksualnych doświadczeń. Ale do czasu kiedy byli poza sowieckim terytorium byli już bardziej przygotowani do gwałtu i nie robiła im różnicy narodowość kobiet” – mówi historyk.
„Pod wieloma względami nic się nie zmieniło od lat 1944-45, bo to samo ma miejsce dziś na Ukrainie – rosyjscy żołnierze są tak źle traktowani przez swoich dowódców, że jest to jeden z powodów, dla których odgrywają się na ukraińskich kobietach. To wszystko jest częścią istniejącego wzorca” - wskazuje.
Beevor wymienia cały szereg ofiar, w przypadku których nie było żadnego takiego uzasadnienia, jakim była zemsta w przypadku Niemek, a mimo to też były gwałcone. „Dla żołnierzy Armii Czerwonej nie było żadnego rozróżnienia, kobieta to kobieta. Kiedy dotarli do Polski, zaczęli gwałcić w taki sam sposób, jak w Niemczech. Może nie aż do tego stopnia, ale prawie. Mieli poczucie, że kobiety, jeśli nie były sowieckie, były antysowieckie, co w ich oczach uzasadniało gwałt. To było przypadkiem Polski, która teoretycznie była sojusznikiem, ale zakładali oni, zresztą niebezpodstawnie, że większość Polaków jest antysowiecka” – wskazuje.
Rozmówca PAP mówi, że gwałcone były też niemieckie komunistki, które przyszły powitać Armię Czerwoną po jej przybyciu do Berlina i zgłosiły się na ochotnika do pracy w kuchni, aby pomóc, ponieważ postrzegały żołnierzy jako wyzwolicieli. Oraz, że wiadomo nawet o przypadkach gwałtów dokonywanych przez sowieckich żołnierzy na kobietach wyzwalanych z obozów koncentracyjnych, w tym Żydówkach.
„Były też rosyjskie i ukraińskie kobiety, które zostały wysłane do Niemiec jako robotnice przymusowe. Sowieckie założenie w tym czasie było takie, że aby nie pomagać wrogowi powinieneś raczej popełnić samobójstwo i ci żołnierze, którzy dali się złapać, byli traktowani niemal jak zdrajcy. I tak samo były postrzegane te rosyjskie i ukraińskie kobiety - nie mogły uwierzyć, że kiedy nadeszła Armia Czerwona, na którą czekały, były traktowane przez żołnierzy niemal tak samo źle, jak niemieckie kobiety” – mówi Beevor.
„Z relacji sowieckich korespondentów wojennych, którzy towarzyszyli Armii Czerwonej dość wyraźnie widać jak zmieniała się postawa żołnierzy, gdy tylko znaleźli się poza terytorium sowieckim lub tym, co było terytorium sowieckim przed 1939 rokiem. Gdy tylko byli na obcym terytorium, jakby czuli, że automatycznie daje im to prawo do gwałtu. Zmiana następowała nawet w stosunku do rosyjskich kobiet w Armii Czerwonej – pielęgniarek, sygnalistek itp., które były wtedy zmuszane do seksu przez dowódców i oficerów” – opisuje historyk.
Zdaniem Beevora, dyskusyjne jest jednak to, czy można mówić, że Armia Czerwona w trakcie II wojny światowej używała gwałtu jako narzędzia walki. Uważa on, że istnieje pewna szara strefa w kwestii tego, kiedy gwałt jest tym, a kiedy nie jest, zaś automatyczne zakładanie, że każdy gwałt na wojnie jest narzędziem wojny i patrzenie na czyn wyłącznie z perspektywy ofiar, co robią np. feministyczne badaczki w USA, nie jest z historycznego punktu widzenia pomocne. Wyjaśnia on, że jest różnica pomiędzy np. członkami nieregularnych oddziałów marokańskich walczącymi w hiszpańskiej wojnie domowej po stronie frankistów, którzy latem i jesienią 1936 r. faktycznie byli zachęcani przez ich hiszpańskich dowódców do gwałtów, by wzbudzać strach po stronie republikańskiej, a żołnierzami Armii Czerwonej, którzy nie byli kontrolowani przez oficerów czy politycznych komisarzy.
„Sądzę, że najważniejszą rzeczą w próbie zrozumienia zjawiska masowych gwałtów dokonywanych przez żołnierzy Armii Czerwonej jest to, że oni nie byli traktowani jako indywidualni ludzie. W wielu przypadkach, co jest zdumiewające, tylko nazwiska oficerów były zapisywane w rejestrach. Gdy Armia Czerwona szła w kierunku Niemiec po prostu zabierała i wcielała do wojska mieszkańców wsi, przez które przechodziła. Niemal jak w XVIII wieku, gdy chłopi byli siłą wcielani do armii. Ci żołnierze nie mieli swoich nazwisk, byli upokarzani, źle traktowani przez oficerów i przez komisarzy. W efekcie, gdy mieli taką możliwość, odreagowywali te upokorzenia na słabszych od nich” – wyjaśnia Beevor.
„Pod wieloma względami nic się nie zmieniło od lat 1944-45, bo to samo ma miejsce dziś na Ukrainie – rosyjscy żołnierze są tak źle traktowani przez swoich dowódców, że jest to jeden z powodów, dla których odgrywają się na ukraińskich kobietach. To wszystko jest częścią istniejącego wzorca” - dodaje. Wspomina o tym, że gdy w latach 90. prowadził badania w rosyjskich archiwach, był zszokowany, gdy zaczęły pojawiać się informacje, że w rosyjskiej armii każdego roku około 5000 młodych rekrutów popełnia samobójstwo z powodu sposobu, w jaki byli zastraszani i traktowani przez starszych rangą żołnierzy.
Jak mówi, według części historyków, tym, co stworzyło w Rosji tę mentalność przyzwalającą na brutalność i okrucieństwo, była mongolska inwazja w XIII wieku, gdy podpalenia, całkowite niszczenie miast, masowe gwałty, masowe zabijanie cywilów były sposobem na zmuszanie zaatakowanego przeciwnika do poddawania się.
„W Europie Zachodniej wojny do XVII wieku były równie okrutne, krwawe i brutalne, a podczas wojen religijnych czy wojny 30-letniej działy się rzeczy tak samo złe, jak w Rosji. Jednak w Europie zmiana nastąpiła w XVIII wieku wraz z Oświeceniem, a w XIX wieku pojawiła się idea człowieczeństwa, która zaowocowała lepszym traktowaniem żołnierzy przez ich dowódców. Tak było np. w Wielkiej Brytanii, gdzie od drugiej połowy XIX wieku poszczególni żołnierze zaczęli być postrzegani jako realne istoty ludzkie, a nie tylko mięso armatnie. Ale w Rosji tak naprawdę nic się nie zmieniło i tę brutalność terroru, zniszczenia i okrucieństwa było widać na przykładzie rosyjskiej kolonizacji południowej Rosji, Kaukazu, Azji Środkowej, Syberii w okresie XIX wieku” – wyjaśnia historyk.
Jak mówi, jeśli chodzi o lata 1944-45, problem w szczególności wynikał z braku dyscypliny będącego pochodną organizacyjnej słabości sowieckiej, a potem rosyjskiej armii. Wyjaśnia, że w armii brytyjskiej było niewiele gwałtów, bo w jej strukturze zawsze dużą rolę w kontroli nad żołnierzami sprawowali podoficerowie, co wywodzi się jeszcze z czasów, gdy oficerami byli dżentelmeni, a uznawano za niestosowne, by zajmowali się oni pilnowaniem szeregowych żołnierzy i zadanie to powierzono podoficerom.
„To zawsze było słabością w Rosji – widać to wyraźnie dziś na Ukrainie, a jeszcze bardziej w czasie II wojny światowej, że nie mieli wystarczająco rozbudowanej struktury podoficerskiej, aby utrzymać kontrolę nad zwykłymi żołnierzami. Wielu młodych sierżantów było natychmiast awansowanych na oficerów zastępując tych, którzy ginęli. Oficerowie prowadzili ludzi do ataku, w wielu przypadkach wykazywali się prawdziwą dzielnością i determinacją w walce o ojczyznę, ale to oznaczało, że nie mieli kontroli nad żołnierzami, a efektem tego była wysoka liczba gwałtów” – wyjaśnia Beevor. „Patrząc na społeczeństwo sowieckie w tamtym czasie, myślimy o stalinizmie jako o całkowitej kontroli, ale w Armii Czerwonej kontroli było bardzo mało. To zresztą nie dotyczy tylko gwałtów, ale też alkoholu” - dodaje.
Antony Beevor jest jednym z najbardziej znanych współczesnych brytyjskich historyków wojskowości, specjalizuje się w historii II wojny światowej oraz hiszpańskiej wojny domowej. Jest autorem kilkunastu książek, z których najważniejsze to: „Stalingrad” (1998), „Berlin 1945. Upadek” (2002), „Bitwa o Hiszpanię: hiszpańska wojna domowa 1936-39” (2006), „Druga wojna światowa” (2012) i „Rosja: rewolucja i wojna domowa 1917-21” (2022). Kilka jego książek zostało wydanych także w Polsce.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński(PAP)
bjn/ jar/