
Chuck Mangione, amerykański trębacz i kompozytor, autor przeboju „Feels So Good” i muzyki do filmu „Dzieci Sancheza”, którego płyta „Children of Sanchez” przeszła do historii jazzu, nie zagra już na swojej trąbce skrzydłówce. Muzyk zmarł 22 lipca w wieku 84 lat w swoim domu w Rochester w stanie Nowy Jork.
Chuck Mangione zasłynął jako wirtuoz trąbki skrzydłówki. Na swoim koncie miał ponad 30 albumów studyjnych, a jego talent doceniono aż 14 nominacjami do nagrody Grammy, z których dwie przyniosły mu statuetki. Prawdziwą sławę przyniósł mu jednak przebój „Feels So Good” z 1977 r. – utwór dotarł do czwartego miejsca na liście Billboard Hot 100 i do dziś pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych motywów smooth jazzu.
Mangione komponował również muzykę filmową – stworzył m.in. ścieżkę dźwiękową do obrazu „Dzieci Sancheza”. W jego dorobku znalazły się także kompozycje wykorzystywane podczas igrzysk olimpijskich – „Chase the Clouds Away” towarzyszył Letnim Igrzyskom w Montrealu w roku 1976, a „Give it All You Got” był wykonany podczas Zimowych Igrzysk w Lake Placid w 1980 r.
„Ostatni raz słuchałem go w nowojorskim Blue Note Club. Już nie sięgał po trąbkę, ale zmęczony życiem zasiadł do elektronicznego pianina i grał swój jazz” – wspomina Chucka Mangione Dionizy Piątkowski.
Chuck Mangione – właściwie Charles Frank Mangione – urodził się 29 listopada 1940 roku w Rochester. Wychowywał się otoczony muzyką; jego rodzice byli miłośnikami jazzu i często organizowali w domu koncerty, na które zapraszali takie jazzowe sławy, jak m.in. Carmen McRae i Arta Blakeya.
Chuck Mangione muzyczną edukację rozpoczął w wieku ośmiu lat od gry na fortepianie. Podobno jednak po obejrzeniu amerykańskiego filmu „Młody człowiek z trąbką” postanowił poświęcić się grze na tym instrumencie. Amerykański film z 1950 r., oparty na książce Dorothy Baker „Young Man with a Horn” z 1938 r., stanowiącej biografię przedwcześnie zmarłego muzyka jazzowego – kornecisty Bixa Beiderbecke’a – zafascynował Chucka i można powiedzieć, że wpłynął na całe życie muzyka.
Doskonale muzycznie wykształcony Chuck Mangione doświadczenia zdobywał, akompaniując wielkim jazzmanom, począwszy od Dizzy’ego Gillespiego i Rona Cartera po Kaia Windinga i Sama Jonesa.
Jeszcze w liceum Chuck założył z bratem Gasparem zespół The Jazz Brothers; był to jego debiut na scenie muzycznej i początek drogi, której pozostał wierny i która doprowadziła go do panteonu sław jako wirtuoza trąbki, kompozytora i ogromnie lubianego przez słuchaczy muzyka.
Działo się tak za sprawą stylu jego gry: melodyjny jazz Chucka Mangione nasycony był emocjami i wrażliwym nastawieniem na słuchaczy. Najlepiej świadczył o tym jego przebój „Feels so Good” – przecież wszyscy, słuchając Chucka, chcieli mieć tak dobre samopoczucie.
Grupa „Jazz Brothers” działała ponad pięć lat, zapisując się w pamięci fanów jako doskonały zespół hardbopowy. Potem trębacz grał w orkiestrach Woody’ego Hermana, Maynarda Fergusona i u Arta Blakeya. „To wtedy wypracował styl wzorowany na grze Milesa Davisa i Clifforda Browna i podjął próby realizacji własnych nagrań. Nieoczekiwanie dla samego trębacza – albumy cieszyły się sporym uznaniem, a pojedyncze utwory stawały się autentycznymi przebojami” – zaznaczył w wypowiedzi dla PAP Dionizy Piątkowski, szef Ery Jazzu i autor polskiej Encyklopedii Jazzu.
Chuck Mangione był człowiekiem wielu talentów: jako aktor dał się poznać w animowanym serialu „King of the Hill” („Król wzgórza”), w którym z humorem wcielał się w samego siebie. Nic dziwnego, że uznano go za gwiazdę popkultury.
„Ostatni raz słuchałem go w nowojorskim Blue Note Club. Już nie sięgał po trąbkę, ale zmęczony życiem zasiadł do elektronicznego pianina i grał swój jazz – wspomina Chucka Mangione w wypowiedzi dla PAP Dionizy Piątkowski. – Publiczność, choć zawiedziona, zgotowała legendzie owację na stojąco. Chuck Mangione przez dekady budował swą popularność i uznanie, dzięki przynoszącym sukcesy nagraniom oraz realizując płyty znajdujące akceptację u szerokiej rzeszy słuchaczy. Swą popularność osiągnął w dużej mierze, oferując muzykę melodyjną i nieskomplikowaną, niekiedy przyprawioną atrakcyjnymi, czy wręcz przebojowymi akcentami latynoskimi. Z drugiej strony jego kompozycje akceptowane były także przez wybitnych jazzmanów, którzy chętnie włączali je do swego repertuaru. Nie ulega wątpliwości, że Chuck Mangione przeciągnął w stronę jazzu tę część publiczności, która dotychczas nie należała do grona entuzjastów synkopowanych rytmów” – zaznaczył Dionizy Piątkowski.
Chuck Mangione zmarł 22 lipca 2025 r. Informację o śmierci przekazał portal RochesterFirst. (PAP)
Anna Bernat
abe/ dki/