80 lat temu Niemcy stracili w publicznej egzekucji w Cieszynie 24 Polaków za działalność w ruchu oporu. W niedzielę, gdy przypadła tragiczna rocznica, pamięć zgładzonych uczcili mieszkańcy miasta. Złożyli kwiaty przy pomniku w miejscu kaźni: parku Pod Wałką.
I zastępca burmistrza Cieszyna Krzysztof Kasztura podczas apelu podkreślił, że niedzielna uroczystość jest świadectwem pamięci o 24 członkach polskiego ruchu oporu z obu stron Olzy.
"To ważne, że spotykamy się w tym miejscu. (…) Czynimy to jednak w czasie, kiedy obok nas, w sąsiedniej Ukrainie, żołnierze rosyjscy mordują cywili, atakują szpitale, domy dziecka i inne bezbronne obiekty. Jesteśmy w szczególnym czasie, w naszym mieście przebywa wielu obywateli Ukrainy, którzy uciekali przed rosyjskim agresorem. Także od naszych postaw zależy, czy historia zatoczy koło, czy jednak zacznie się pisać nowa karta. Karta, w której słowo pokój będzie na pierwszym miejscu, a na zbrodnie nie będzie miejsca" – powiedział Kasztura.
Samorządowiec podkreślił, że wydarzenia sprzed 80 lat powinny być dla wszystkich przestrogą przed tym, co niesie ze sobą wojna, totalitaryzm i zbrodnie popełniane przez okupanta.
Tragiczne wydarzenia przybliża wystawa w Muzeum Śląska Cieszyńskiego "Wałka 1942 – współczesność i pamięć". Zobaczyć można na niej obiekty obrazujące okupacyjną codzienność, m.in. wybór nazistowskich afiszy i obwieszczeń, plan Cieszyna z 1940 r. z zaznaczonym miejscem stracenia, kilka egzemplarzy replik broni używanej przez Niemców, jak polski ruch oporu, a także konspiracyjne wydawnictwa. Druga część ekspozycji poświęcona jest pamięci o tragedii. Kluczowym eksponatem jest blaszana tablica umieszczona pod brzozowym krzyżem na miejscu kaźni, przypuszczalnie w 1950 r., jeszcze zanim stanął tam pomnik.
Ruch oporu na terenie Landkreis Teschen – pomimo dużo trudniejszych warunków niż w innych okupowanych rejonach, na co składały się m.in. skomplikowane stosunki narodowościowe, czy strategiczne znaczenie regionu, działał jednak prężnie.
Historyk z Muzeum Śląska Cieszyńskiego Wojciech Święs przypomniał, że egzekucja była efektem dekonspiracji na jesieni 1941 r., dziesiątkowanego już wcześniej cieszyńskiego inspektoratu Związku Walki Zbrojnej. W marcu Niemcy aresztowali Pawła Musioła, kierownika cieszyńskiego inspektoratu ZWZ. W połowie listopada ujęli jedną z łączniczek tamtejszej komórki Związku Odwetu, co rozpoczęło falę aresztowań działaczy podziemia. 8 grudnia schwytany został Franciszek Potysz, następca Musioła, u którego znaleziono listy zaprzysiężonych członków organizacji.
"Działanie Niemcom ułatwiali miejscowi kolaboranci, ochoczo wskazujący osoby najbardziej sprzeciwiające się okupacji" – zaznaczył Święs.
Ruch oporu na terenie Landkreis Teschen – pomimo dużo trudniejszych warunków niż w innych okupowanych rejonach, na co składały się m.in. skomplikowane stosunki narodowościowe, czy strategiczne znaczenie regionu, działał jednak prężnie.
"By ostatecznie złamać ducha walki wśród miejscowej ludności polskiej, 20 marca 1942 r. w parku Pod Wałką w Cieszynie, Niemcy zorganizowali pokazową egzekucję 24 członków polskiego podziemia działających na terenie niemal całego powiatu. Dwie osoby pochodziły z Czechowic koło Bielska. Żadna z ofiar nie miała podpisanej volkslisty. Większość z nich została przywieziona do miasta dzień wcześniej z więzienia policyjnego w Mysłowicach, gdzie przeszli ciężkie śledztwo i wzięli udział w farsie pozorującej rozprawę przed +Specjalnym Sądem Doraźnym+ w Katowicach, w której można było otrzymać tylko jeden wyrok – śmierć" – poinformował Święs.
Małgorzata Szelong z Książnicy Cieszyńskiej wskazała, że Niemcy planowali przeprowadzić egzekucję na rynku. Ostatecznie, z powodu protestów, zdecydowali się wykorzystać teren zwany Pod Wałką. "Egzekucję zapowiadały rozwieszone w mieście dwujęzyczne obwieszczenia, wyszczególniające imiona i nazwiska skazanych, z których najstarszy urodził się w 1898 r., najmłodszy w 1919 r." – wskazała.
Publiczna egzekucja odbyła się 20 marca o godzinie 16. "Jej świadkami było ok. 6 tys. osób – w większości Polaków sprowadzonych przez okupantów na miejsce kaźni z okolicznych miejscowości. Przed wyjazdem z więzienia skazańcy otrzymali zastrzyki w języki, żeby nie mogli wznosić żadnych okrzyków. Po przewiezieniu do parku kaci wyprowadzili ich na polanę z szubienicą. Każdy z nich miał związane z tyłu ręce. Po odczytaniu długiej listy aktów gwałtu na III Rzeszy wraz z wyrokiem – wpierw po niemiecku, a następnie po polsku – nieszczęśników wprowadzono grupowo na szubienicę" – podał Wojciech Święs.
Zdaniem Święsa, rozbicie cieszyńskiego inspektoratu ZWZ na przełomie 1941 i 1942 r. poskutkowało wprawdzie jego likwidacją i podporządkowaniem rybnickiej strukturze, ale egzekucja nie sterroryzowała Polaków. "Świadczy o tym fakt, że w późniejszym czasie w regionie odbywały się podobne egzekucje, choć na mniejszą skalę" - ocenił.
Śmierć ponieśli: Józef Bolek, Adolf Chlebek, Józef Czepczor, Wilhelm Dworok, Alfons Fójcik, Rudolf Gabzdyl, Jan Gaszek, Jan Halama, Rudolf Branny-Heller, Karol Jadwiszczok, Benedykt Kabiesz, Rudolf Kozyra, Jan Koźba, Jan Kuśnierz, Leopold Leśniara, Jan Martynek, Paweł Morżoł, Karol Piechaczek, Karol Przywara, Rudolf Szostok, Alojzy Szotkowski, Józef Wałach, Alojzy Zuberek i Alojzy Żebrok.
Po egzekucji ciała jeszcze przez ponad dwie godziny wisiały na miejscu zbrodni. Niemcy w tym czasie pojechali na uroczysty bankiet do hotelu "Germania". Później zwłoki wywieziono do obozu Auschwitz, spalono je w krematorium.
Zdaniem Święsa, rozbicie cieszyńskiego inspektoratu ZWZ na przełomie 1941 i 1942 r. poskutkowało wprawdzie jego likwidacją i podporządkowaniem rybnickiej strukturze, ale egzekucja nie sterroryzowała Polaków. "Świadczy o tym fakt, że w późniejszym czasie w regionie odbywały się podobne egzekucje, choć na mniejszą skalę" - ocenił. Dziesięć osób zgładzono w Mostach k. Jabłonkowa 26 października 1943 r. Po pięć osób stracono w Zabrzegu 27 maja 1942 r., w Istebnej 26 października 1943 r., w Nawsiu 14 lutego 1944 r., w Oldrzychowicach 5 czerwca 1944 r., w Suchej Górnej 18 lipca 1944 r., a także w Pietwałdzie 19 września 1944 r. (PAP)
Autor: Marek Szafrański
szf/ jann/