„Meksyk II” – odbicie Jana Bytnara „Rudego” pod Arsenałem – był perfekcyjnie zrealizowaną akcją bojową AK. Dla harcerzy Grup Szturmowych wielkie znaczenie psychologiczne miało uwolnienie kolegi i dowódcy z rąk gestapowskich oprawców – mówi PAP historyk dr hab. Tadeusz Paweł Rutkowski z Wydziału Historii UW.
Polska Agencja Prasowa: Historycy podają, że w akcji "Meksyk II", znanej powszechnie jako Akcja pod Arsenałem - uwolnienia Jana Bytnara "Rudego" i 20 innych więźniów gestapo przewożonych ciężarówką - brało udział 28 żołnierzy Grup Szturmowych Szarych Szeregów, faktycznie jednak zaangażowanych w jej organizację było ok. 100 osób. Była to duża regularna operacja wojskowa wymagająca wsparcia logistycznego i medycznego.
Dr hab. Tadeusz Paweł Rutkowski: Na wstępie chcę podkreślić, że Armia Krajowa oraz działające w jej strukturach Grupy Szturmowe Szarych Szeregów operowały na zasadach profesjonalnie dowodzonych organizacji wojskowych, a nie terrorystycznych. Dowództwu AK nie chodziło o to, by rzucić na oślep granat, detonować bombę i zabić przypadkowych Niemców, ale uderzyć wroga precyzyjnie i skutecznie, wyeliminować najgroźniejszych przedstawicieli aparatu terroru. 18 stycznia 1943 r. – ponad dwa miesiące przed Akcją pod Arsenałem – AK przeprowadziła perfekcyjną i udaną operację opanowania więzienia i odbicia więźniów w Pińsku. Takie akcje wymagały dobrego rozpoznania, skutecznego wywiadu, przeniesienia broni, zapewnienia środków transportu, opracowania planu odwrotu i ukrycia wykorzystanych środków, a także zapewnienia pomocy medycznej dla możliwych rannych. Akcja pod Arsenałem różniła się jednak od operacji w Pińsku, czy podejmowanych wcześniej akcji dywersyjnych, bo przeprowadzono ją w centrum stolicy okupowanej Polski, przy licznej obecności niemieckich sił policyjnych i wojskowych, w dodatku niedaleko strzeżonego przez Niemców muru getta.
Trafnie wybrano miejsce uderzenia, w którym kierowca musiał przyhamować, wyjeżdżając z ul. Długiej w Nalewki. Sam atak był zwieńczeniem szeregu działań i współpracy ok. 100 osób z różnych pionów konspiracji.
"Meksyk II" był perfekcyjnie przygotowaną i zrealizowaną akcją bojową AK, w której było zaangażowanych nawet ponad sto osób. Wywiadowca Szarych Szeregów, harcmistrz i pchor. Zygmunt Kaczyński "Wesoły", jako komiwojażer Wedla sprzedający słodycze regularnie bywał i dość swobodnie poruszał się po siedzibie gestapo przy Al. Szucha i to właśnie on przekazał informację, że skatowany "Rudy" jest na noszach ładowany do ciężarówki więziennej, i w ten sposób dał sygnał dla grupy bojowej. Z wartowni gestapo i w obecności Niemca zadzwonił do konspiracyjnego lokalu z hasłem "Wysyłam towar, bezwzględnie musi być odebrany". W kilku konspiracyjnych lokalach przygotowano profesjonalne punkty sanitarne dla rannych, którzy nie mogli przecież trafić do ogólnodostępnych szpitali. Rozpoznanie zidentyfikowało pojazd o numerze rejestracyjnym Pol 72076, którym przewożono więźniów, i ustaliło trasę oraz godziny przejazdu. Dopracowano każdy, najmniejszy nawet detal. Ciężarówka została zatrzymana butelkami zapalającymi. Pożar unieszkodliwił kierowcę i konwojenta w kabinie. Żołnierze dwóch sekcji "Sten I" i "Sten II" wiedzieli, pod jakim kątem mogą otworzyć ogień do pojazdu, tak, by wyeliminować pozostałych konwojentów siedzących z tyłu pojazdu, nie zabijając przewożonych tam więźniów. Trafnie wybrano miejsce uderzenia, w którym kierowca musiał przyhamować, wyjeżdżając z ul. Długiej w Nalewki. Sam atak był zwieńczeniem szeregu działań i współpracy ok. 100 osób z różnych pionów konspiracji. Na tym polegała wyjątkowość tej akcji.
PAP: Jak dziś możemy ocenić efekt Akcji pod Arsenałem?
Dr hab. T. P. Rutkowski: Akcja była wielkim zaskoczeniem dla Niemców. O tym, że nie byli przygotowani na atak, świadczył fakt, że więźniów przewożono zwykłą ciężarówką krytą plandeką, z zaledwie czteroosobową eskortą. Na ulicach Warszawy krążyły patrole policji niemieckiej oraz polskiej, zwanej granatową, a mimo to zdecydowano się na uderzenie w samym centrum Warszawy. Warto jednak wyjaśnić, że przed 26 marca 1943 r. akcje zbrojne na większą skalę na ulicach stolicy nie były organizowane. Dotychczas wykonywano akcje sabotażowe, dywersyjne, likwidacje konfidentów lub zdrajców, jak np. wykonanie wyroku śmierci na Igo Symie przez Związek Walki Zbrojnej w marcu 1941 r. Uczestniczyły w nich pojedyncze osoby, maksymalnie kilku konspiratorów. Do 1942 r. akcje dywersyjne wykonywano tak, by Niemcy sądzili, że sprawcami są sowieccy dywersanci zrzuceni na spadochronach. Otwarte działania bojowe ZWZ/AK i innych organizacji zaczęły się po rozpoczęciu pacyfikacji Zamojszczyzny i powstaniu Kedywu AK na początku 1943 r. Pod względem skali i liczby uczestników "Meksyk II" był przełomem i początkiem serii śmiałych akcji przeprowadzonych w okupowanej stolicy, m.in. ataku na konwój Banku Emisyjnego - akcji "Góral" w sierpniu 1943 r. Nasilenie i skala akcji AK była proporcjonalna do rozmiarów niemieckiego terroru. Kulminacją było wykonanie wyroku śmierci na dowódcy SS i policji na Dystrykt Warszawski SS-Brigadeführerze Franzu Kutscherze (luty 1944) oraz próby zamachu na SS-Sturmbannfuhrera Waltera Stamma (maj 1944) oraz Wyższego Dowódcę SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie SS-Obergruppenführera Wilhelma Koppe (lipiec 1944).
PAP: Dziś spotyka się opinie, że po akcjach bojowych AK Niemcy nasilali działania represyjne. Dzień po Akcji pod Arsenałem rozstrzelali 140 więźniów Pawiaka, ale prawdą jest, że masowych egzekucji ok. dwóch tysięcy osób w Palmirach dokonali w czerwcu 1940 r., kiedy ZWZ (od 1942 - AK) nie prowadził jeszcze zbrojnych akcji. Jak oceniają to historycy?
Odtąd akowcy mieli poczucie, że żaden żołnierz podziemia nie zostanie pozostawiony w trudnej sytuacji, nawet po aresztowaniu. Każda akcja zbrojna oznaczała jednak ryzyko eskalacji terroru, a okupant stosował represje: za każdego zabitego Niemca mordowano 10, a czasem nawet większą liczbę Polaków. Ulegnięcie temu szantażowi nie prowadziło do zmiany polityki Niemiec wobec okupowanych ziem polskich.
Dr hab. T. P. Rutkowski: Niemcy dokonywali masowych mordów także bez pretekstu, jaki mogły stanowić działania zbrojne organizacji podziemnych z AK na czele. Dla harcerzy konspiratorów z Grup Szturmowych Szarych Szeregów wielkie znaczenie psychologiczne miało uwolnienie kolegi, przyjaciela i dowódcy z rąk gestapowskich oprawców. Liczono się ze stratami, a fakt odbicia 21 więźniów, i to w sercu okupowanej stolicy, miał naprawdę duże znaczenie nie tylko dla konspiratorów, ale i dla całego społeczeństwa. Przełamano barierę strachu, wykazano odwagę i determinację w obliczu silnego, lepiej uzbrojonego wroga. Odbicie "Rudego" i pozostałych więźniów pozbawiło Niemców poczucia bezpieczeństwa w Warszawie. Po "Meksyku II" Niemcy regularnie zmieniali trasy przejazdu i stosowali zaostrzone środki bezpieczeństwa, np. wysyłali samochody z uzbrojoną eskortą. Z kolei konspiratorzy AK żyli w poczuciu stałego zagrożenia, mieli świadomość, że w każdej chwili mogą być aresztowani i zamordowani w czasie brutalnego śledztwa. Akcja pod Arsenałem uzmysławiała im, że nie są zupełnie zdani na łaskę wroga, a ten miał z kolei świadomość, że nie jest bezkarny. Odtąd akowcy mieli poczucie, że żaden żołnierz podziemia nie zostanie pozostawiony w trudnej sytuacji, nawet po aresztowaniu. Każda akcja zbrojna oznaczała jednak ryzyko eskalacji terroru, a okupant stosował represje: za każdego zabitego Niemca mordowano 10, a czasem nawet większą liczbę Polaków. Ulegnięcie temu szantażowi nie prowadziło do zmiany polityki Niemiec wobec okupowanych ziem polskich.
PAP: Akcja pod Arsenałem to wyjątkowy przypadek jedynej w okupowanej Europie akcji, której dokładny opis trafił na strony wydanej kilka miesięcy później powieści - "Kamieni na szaniec" Aleksandra Kamińskiego.
Dr hab. T. P. Rutkowski: Kamiński pod pseudonimem Juliusz Górecki już w lipcu 1943 r., a więc cztery miesiące po akcji, unieśmiertelnił "Rudego", "Zośkę", "Alka" i innych harcerzy Szarych Szeregów. W okupacyjnym wydaniu zmienił im pseudonimy, by utrudnić Niemcom identyfikację bohaterów. "Rudy" nosił imię Czarny, Zośka nazywał się Staśką, Alek – Wojtkiem. Drugie wydanie ukazało się w 1944 r. w Londynie, zaś we Włoszech ukazały się dwa wydania w 1945 r. Trzecie polskie wydanie pochodzi z 1946 r. Mimo panoszącego się komunizmu tuż po wojnie powieść weszła do narodowego kanonu literatury. Dopiero w 1949 r., wraz z początkiem stalinizacji polskiej literatury, na kilka lat znikła z bibliotek, by powrócić po 1956 r. i na trwałe wejść do kanonu lektur w PRL.
Jan Bytnar "Rudy" zmarł 30 marca 1943 r. Od ran postrzałowych odniesionych właśnie pod Arsenałem zmarli także "Alek" i Tadeusz Krzyżewicz "Buzdygan". Kolejny uczestnik akcji Hubert Lenk "Hubert" został aresztowany w jej trakcie i zakatowany w śledztwie. "Zośka" poległ pięć miesięcy później w ataku na punkt graniczny pod Sieczychami, jednak w świadomości następnego już pokolenia żyją oni do dziś właśnie dzięki Kamińskiemu. "Kamienie na szaniec" to dowód, że nie wystarczy dokonać bohaterskich czynów, ale należy jeszcze znaleźć kogoś, kto je opisze. Bez jego książek legenda „Szarych Szeregów” miałaby z pewnością mniejszy zasięg.
PAP: Akcja pod Arsenałem musiała długo czekać na upamiętnienie na ulicach Warszawy.
Dr hab. T. P. Rutkowski: Tak, żołnierzy AK, w tym harcerzy z Grup Szturmowych, upamiętniono dopiero po 1956 r. - po krótkotrwałej zresztą "odwilży" politycznej. Inicjatywa, by upamiętnić "Rudego" na budynku, w którym mieszkał i został aresztowany (al. Niepodległości 159), pojawiła się właśnie w 1956 r., ale mimo stale podejmowanych przez jego kolegów prób tablicę pamiątkową wmurowano dopiero w kwietniu 1980 r. - 35 lat po zakończeniu wojny. W 1958 r. upamiętniono samo miejsce akcji u zbiegu Bielańskiej, Długiej i Nalewek: w elewację Arsenału wmurowano tablicę, pod koniec lat 60. zastąpiono ją inną. Inne upamiętnienia władze komunistyczne blokowały przez lata. Stały się one możliwe tylko wówczas, gdy władza chwilowo ulegała osłabieniu, np. w latach 1980-1981, podczas karnawału "Solidarności". Do końca lat 80. upamiętnianie żołnierzy Armii Krajowej i Szarych Szeregów było możliwe przede wszystkim w kościołach.(PAP)
Rozmawiał Maciej Replewicz
autor: Maciej Replewicz
mr/ skp/