Józefa Hennelowa była społeczniczką bardzo zaangażowaną i wrażliwą na różne ludzkie biedy; Kościół był dla niej domem, ale równocześnie nie zamykała oczu i bardzo przeżywała wszystkie złe rzeczy, które w Kościele się dzieją – mówi PAP prezes wydawnictwa Znak Henryk Woźniakowski.
Józefa Hennelowa – wieloletnia publicystka, felietonistka i do 2008 roku zastępczyni redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego", b. posłanka na Sejm – zmarła w Krakowie w wieku 95 lat.
"Józefa Hennelowa to ostatnia osoba z grona pierwszego +Tygodnika Powszechnego+ i +Znaku+, sprzed zamknięcia pisma w 1953 roku. Jej śmierć jest zamknięciem pewnego rozdziału historii" – powiedział PAP Woźniakowski.
"Od początku do końca życia zachowywała czystą i jednoznaczną linię, podobny obszar zainteresowania i zaangażowania" – mówił prezes wydawnictwa Znak.
Przypomniał, że Józefa Hennelowa pełniła różne funkcje, działała w organizacjach społecznych, była członkinią Ruchu Obywatelskiego Akcja Demokratyczna i Unii Demokratycznej, posłanką na Sejm.
"Ale przede wszystkim była społeczniczką bardzo zaangażowaną, wrażliwą na różne ludzkie biedy, od samotnych matek po więźniów odsiadujących wyroki. Zawsze starała się dawać wyraz tym biedom nie tylko w publicystyce, pisząc o tematach społecznych, ale też starała się zaradzić temu, szukać sposobów rozwiązania trudnych, bolesnych sytuacji. Zawsze była gotowa do konkretnej pomocy" – podkreślił Woźniakowski.
Dodał, że do końca była przejęta sprawami polskimi. "Słuchała radia, telewizji i bardzo przeżywała wydarzenia polityczne, łącznie z ostatnimi wyborami. Ubolewała nad rozbiciem społeczeństwa i zanikiem poczucia solidarności zbiorowej. To odbierała jako osobistą krzywdę" – powiedział Woźniakowski.
"Do końca była czynną publicystką. Dyktowała swoje teksty i przemyślenia, publikowane w miesięczniku Znaku i na stronie klubów +Tygodnika Powszechnego+. Pozostawała czynna i wierna temu, czym od początku się zajmowała: życiem publicznym, społecznym, ludzkimi biedami i sprawami Kościoła" – mówił prezes Znaku.
"Była niezwykle gorliwą katoliczką. Kościół był dla niej domem, ale równocześnie nie zamykała oczu i bardzo przeżywała wszystkie złe rzeczy, które w Kościele się dzieją i starała się na ile mogła temu zaradzać i szukać dróg wyjścia. Bardzo wierzyła w rolę papieża Franciszka i osób, które w polskim Kościele idą ścieżką podobną do niego" – powiedział Woźniakowski.
wos/ mrr/