Jurij Dmitrijew, badacz represji stalinowskich na północy Rosji, nie będzie zwolniony z aresztu śledczego – zdecydował w czwartek sąd. Wcześniej ukazał się list otwarty w obronie historyka, którego autorzy wskazali, że w areszcie są przypadki koronawirusa.
Sąd najwyższy republiki Karelia na północy Rosji orzekł, że apelacja od decyzji o umieszczeniu Dmitrijewa w areszcie zostaje oddalona. Informacja ta ukazała się na stronie internetowej sądu.
Dzień wcześniej ponad 150 osób, wśród których są rosyjscy działacze polityczni, artyści i naukowcy, zaapelowało o wypuszczenie 64-letniego historyka przebywającego w areszcie śledczym w Pietrozawodsku. Władze Karelii informowały, że w areszcie wykryto dwa przypadki zakażenia koronawirusem. Sygnatariusze listu otwartego wyrazili przekonanie, że w razie zachorowania Dmitrijewowi grożą powikłania, które mogą okazać się śmiertelne.
Postępowanie karne wobec Dmitrijewa trwa od ponad trzech lat. Historyk został zatrzymany w grudniu 2016 roku i oskarżony o sporządzanie materiałów pornograficznych z udziałem osób nieletnich. Podstawą zarzutów były zdjęcia jego adoptowanej córki, zrobione - jak argumentowali obrońcy - do celów medycznych.
Przeprowadzona w trakcie postępowania sądowego ekspertyza psychiatryczna nie wykazała u Dmitrijewa odchyleń i wiosną 2018 został uniewinniony. Jednak sąd najwyższy Karelii anulował wyrok uniewinniający, a wobec historyka wszczęto nową sprawę karną zarzucając mu również dopuszczanie się czynów o charakterze seksualnym wobec adoptowanej córki. Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami.
Dmitrijew zaprzecza tym oskarżeniom. Czołowa rosyjska organizacja badająca represje stalinowskie, Stowarzyszenie Memoriał uważa zarzuty wobec niego za całkowicie sfingowane i mające na celu zniszczenie jego reputacji. Od wielu lat Dmitrijew prowadził poszukiwania miejsc pochówku ofiar represji stalinowskich w Karelii. W 1997 roku odkrył masowe groby z lat 30. XX wieku na uroczysku Sandarmoch niedaleko miasta Miedwieżjegorsk. Jest autorem wielu publikacji, w tym imiennych wykazów ofiar represji, w których zebrano dane tysięcy ludzi.
Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)
awl/ ap/