Wśród historyków trwa spór, jakie były plany władz komunistycznych i SB wobec ks. Jerzego Popiełuszki. Niektórzy twierdzą, że bezpieka miała go tylko zastraszyć, ale moim zdaniem to nie jest prawda. Uważam, że morderstwo kapłana było zaplanowane - mówi PAP historyk z IPN Jakub Gołębiewski.
Polska Agencja Prasowa: Z jakiej rodziny pochodził ks. Jerzy Popiełuszko?
Jakub Gołębiewski: Pochodził z niezamożnej rodziny chłopskiej, wychowywał się w skromnych warunkach. Jego rodzice gospodarowali na kilkuhektarowym gospodarstwie. Codziennie przed rozpoczęciem nauki w szkole służył do mszy świętej w kościele parafialnym w Suchowoli. Rodzice przyszłego księdza wychowali dzieci w duchu katolickim, cechowała ich prosta i szczera wiara, przekazali ją Jerzemu. Gdy latem 1958 r. władze komunistyczne rozpętały antykościelną kampanię, biskupi i księża zachęcali wiernych do obrony swobód religijnych, do obrony lekcji religii w szkole. W Suchowoli rodzice Popiełuszki zostali wezwani na rozmowę do szkoły w sprawie zachowania syna – padł zarzut, że syn za dużo czasu spędza w kościele. Pani Popiełuszkowa miała odpowiedzieć wówczas partyjnej nauczycielce, że „jest wolność wyznania. Każdy jak chce, tak żyje”. Młody Popiełuszko w domu uczył się odwagi wobec komunistów. Wzrastał w atmosferze patriotyzmu. Żywe było wspomnienie brata jego matki Marianny, żołnierza AK, Alfonsa Gniedziejki, który zginął w 1945 r. w potyczce oddziału partyzanckiego z sowieckimi żołnierzami, gdy wraz z pięcioma innymi próbował odbić aresztowanych kolegów. Groby powstańców znajdują się w Chodorówce Nowej koło Suchowoli. Popiełuszko znał tę historię i była to dla niego domowa lekcja patriotyzmu.
PAP: Dlaczego esbecy zdecydowali się zabić księdza, wiedząc, że planowano już jego wyjazd do Rzymu?
J. Gołębiewski: Istnieje wiele relacji, które świadczą o tym, że ks. Popiełuszko miał jednak nie wyjechać do Rzymu. Służba Bezpieczeństwa wiedziała, że do wyjazdu nie dojdzie – 17 września 1984 r. doniósł o tym bezpiece jeden z tajnych współpracowników. Inicjatorami wyjazdu do Rzymu byli jego przyjaciele Popiełuszki, którzy chcieli go ochronić. Prosili oni prymasa Józefa Glempa o zgodę na wyjazd księdza z Polski, ale Glemp pozostawił ostateczną decyzję o wyjeździe ks. Popiełuszce. Ks. Jerzy nie zdecydował się wyjechać do Rzymu, bo, jak mówił, nie chciał zostawić ludzi. Wiemy, że również Andrzej Gwiazda prosił ks. Jerzego, by nie wyjeżdżał. Świadczy to o tym, dla jak wielu ludzi Popiełuszko był ważną osobą. Odprawiane przez niego msze św. za ojczyznę jednoczyły społeczeństwo i w trudnym czasie stanu wojennego dawały nadzieję. On sam nie chciał wyjeżdżać – uważał, że wyjazd byłby ucieczką, „dezercją”. Wśród historyków trwa spór, jakie były plany władz komunistycznych i SB wobec kapłana. Niektórzy twierdzą, że bezpieka miała go tylko zastraszyć, ale moim zdaniem to nie jest prawda. Uważam, że morderstwo ks. Popiełuszki było zaplanowane. Pierwszym argumentem jest zachowanie sprawców – ich poczucie bezkarności, butna postawa trzech skazanych w czasie procesu toruńskiego: Grzegorza Piotrowskiego, Waldemara Chmielewskiego i Leszka Pękali. Jak ustalono w trakcie procesu toruńskiego, ci trzej funkcjonariusze Departamentu IV MSW i ich przełożony Adam Pietruszka planowali działania przeciwko Popiełuszce. Zeznali, że przed zabójstwem gromadzili przedmioty, które miały służyć do ukrycia ciała księdza – worek z kamieniami, pałki, którymi go bili. Drugim i moim zdaniem bardzo ważnym argumentem świadczącym o tym, że zabójstwo było planowane od początku, był fakt, że działalność Popiełuszki była dla władz komunistycznych bardzo niebezpieczna. Popiełuszko wbrew zarzutom władz nie prowadził działalności politycznej, ale odważnie krytykował władze, bronił prześladowanych działaczy Solidarności i podtrzymywał społeczeństwo na duchu. Był to opór, pokojowy opór Polaków przeciw zniewoleniu i ten opór władze zdecydowały się zdławić. Zastanawiające jest, że proces toruński, podczas którego sądzono zabójców Popiełuszki, zamieniał się chwilami w sąd nad ks. Jerzym. Grzegorz Piotrowski zachowywał się w sposób niezwykle butny, jak człowiek, który wie, że pozostanie bezkarny.
PAP: Czym wyróżniał się ks. Popiełuszko wśród innych duchownych?
J. Gołębiewski: Był człowiekiem skromnym, otwartym, a przy tym bardzo aktywnym. Miał ujmujący sposób bycia, choć nie był raczej duszą towarzystwa. Był świetnym organizatorem. Ważną cechą jego charakteru była odwaga, którą wyróżniał się już w szkole czy podczas służby w wojsku, w specjalnej jednostce dla kleryków. Nie szukał konfliktu, lecz działał zgodnie ze swoimi przekonaniami. Popiełuszko łączył ludzi z różnych środowisk. Rozwijał nowe wówczas formy duszpasterstwa dla różnych grup społecznych – dla młodzieży akademickiej, dla małżeństw, dla pielęgniarek. Kazania ks. Jerzego, zwłaszcza te wygłaszane w trakcie mszy świętych za ojczyznę, poruszały bardzo wiele osób, ale co ciekawe, nie był on świetnym mówcą. Mówił prostym językiem, o rzeczach ważnych, także o tych, o których nie mówili inni kapłani. W swoich homiliach nawiązywał często do słów Jana Pawła II, ale przede wszystkim do nauczania prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego. W kazaniach społecznych mówił o wartości pracy, używając wręcz sformułowań Wyszyńskiego. Także w kazaniach patriotycznych i maryjnych ks. Popiełuszki widoczny jest duży wpływ prymasa. Było dla mnie zaskoczeniem, ile słów kardynała Popiełuszko przekazywał podczas mszy za ojczyznę. Wyszyński był dla niego bardzo ważną osobą.
PAP: Czy ks. Popiełuszko znał osobiście kard. Wyszyńskiego?
J. Gołębiewski: Kilkukrotnie spotykał się osobiście z prymasem Wyszyńskim. Kilka razy decyzje prymasa wywarły duży wpływ na życie Popiełuszki. Po raz pierwszy nastąpiło to, gdy jako kleryk odbywał służbę wojskową. Pisał wówczas listy do swoich przełożonych w seminarium, informując ich o prześladowaniu kleryków w wojsku. Okazuje się, że informacje Popiełuszki trafiały bezpośrednio do kard. Wyszyńskiego, który w ten sposób dowiedział się o nieugiętej postawie młodego kleryka. Po raz drugi zetknęli się przed święceniami – Wyszyński rozmawiał w cztery oczy z każdym z klerykiem, któremu udzielał święceń. Ta rozmowa musiała się odbyć niedługo przed 28 maja 1972 r., czyli dniem, w którym Jerzy Popiełuszko został księdzem. Po raz trzeci Popiełuszko i prymas zetknęli się pod koniec lat 70. Wtedy to ks. Popiełuszko zgłosił się z prośbą o przydzielenie mu dodatkowej pracy. Prymas zezwolił mu na działalność duszpasterską wśród średniego personelu medycznego: pielęgniarek, a później także studentów medycyny w Warszawie. Wreszcie, w sierpniu 1980 r., kard. Wyszyński wyraził zgodę na wyjazd Popiełuszki do Huty Warszawa, do strajkujących robotników. Popiełuszko pozostał z nimi, stworzył dla nich duszpasterstwo, uczestniczył w spotkaniach tworzącej się w Hucie "Solidarności". Został przyjacielem robotników, błogosławił ich małżeństwa, udzielał chrztu ich dzieciom. 40 lat temu to była nowość – dziś to po prostu duszpasterstwo. Ks. Jerzy odczytał znaki czasu.
PAP: Kim był i jest ks. Popiełuszko dla Polaków?
J. Gołębiewski: Dla wielu Polaków jest przede wszystkim męczennikiem. Jego śmierć była dla ówczesnych ludzi świadectwem. Podczas trzeciej pielgrzymki do Polski, w czerwcu 1987 r., do grobu ks. Popiełuszki przybył Jan Paweł II i wypowiedział pamiętane do dziś słowa, że z tej niewinnej śmierci zrodzi się dobro, i to się dzieje. Ks. Jerzy został ogłoszonym błogosławionym, nadal żyją wśród nas osoby, które pamiętają jego dobroć, odwagę i oddanie potrzebującym. Moim zdaniem błogosławiony ks. Jerzy jest nie tylko męczennikiem. On jest takim patronem na złe czasy, jego postawa może nas uczyć, jak wprowadzać pokój. Współtworzył pokojowy ruch „Solidarności”, którego do dziś jest patronem. Swoim zaangażowaniem, otwartością potrafił zjednać sobie ludzi, zaprosić do wspólnej pracy na rzecz innych. Mówił o prostych sprawach: zaufaniu, czynieniu dobra, prawdzie. To był jego wkład w ideę "Solidarności".(PAP)
Rozmawiał Maciej Replewicz
mr/ skp/