Za każdym razem mówiąc o Grupie Ładosia mówię o współpracy polsko-żydowskiej – powiedział politolog, ambasador Polski w Turcji, dr Jakub Kumoch. Jak zaznaczył, nie można jednak sprowadzać Aleksandra Ładosia do roli kogoś, kto tylko włączył się w działania już istniejącej akcji organizacji żydowskich.
Ambasador był jednym z uczestników spotkania online pt. "Co wiemy o znaczeniu listy Ładosia?" zorganizowanego przez Żydowski Instytut Historyczny w ramach cyklu "Czwartki na Tłomackiem".
Grupa Ładosia (określana także jako Grupa Berneńska) była to nielegalna polsko-żydowska struktura, która w latach 1942-43 zajmowała się masowym fałszowaniem paszportów państw Ameryki Południowej. Dokumenty te trafiały do Żydów, którzy dzięki nim unikali wywózek do niemieckich obozów zagłady i trafiali do obozów dla internowanych w Niemczech oraz do okupowanej Francji w Vittel, dzięki czemu część z nich doczekała końca wojny.
Grupę Ładosia tworzyli dyplomaci żydowskiego i polskiego pochodzenia: ambasador Aleksander Ładoś, jego zastępca Stefan Ryniewicz, konsul Konstanty Rokicki i dyplomata Juliusz Kuehl. Należeli do niej także poseł na Sejm II RP Abraham Silberschein oraz przedstawiciel organizacji żydowskich Chaim Eiss.
Grupa Ładosia (określana także jako Grupa Berneńska) była to nielegalna polsko-żydowska struktura, która w latach 1942-43 zajmowała się masowym fałszowaniem paszportów państw Ameryki Południowej. Dokumenty te trafiały do Żydów, którzy dzięki nim unikali wywózek do niemieckich obozów zagłady i trafiali do obozów dla internowanych w Niemczech oraz do okupowanej Francji w Vittel, dzięki czemu część z nich doczekała końca wojny.
"Zostałem ambasadorem w Bernie w październiku 2016 r. Naszym konsulem honorowym w Zurychu od wielu lat jest pan Markus Blechner. Jego ojciec jest niemieckim Żydem polskiego pochodzenia, któremu udało się w 1939 r., na kilka dni przed wybuchem wojny, trafić do Szwajcarii, był więc w czasie wojny uchodźcą. Markus Blechner tę historię znał z opowieści od potomków rodziny Sternbuch. Ja nie miałem jakiejś większej wiedzy o Ładosiu, ktoś mi kiedyś opowiadał o tej historii, ale uznałem, że na pewno jest już przebadana i nie ma tutaj co szukać" – opowiadał Kumoch.
Jak zaznaczył, poznał tę historię bliżej od Markusa Blechnera. "A później od osoby +wżenionej+ w rodzinę Sternbuchów, która po prostu powiedziała, że Ambasada Polska w Bernie jest dla niego świętym miejscem i dziękuje mi za zaproszenie. Od tego się zaczęło. Od sprawdzenia, czy istnieje coś takiego jak +paszporty Paragwaju+ w historiografii szwajcarskiej. (...) A następnie miałem po prostu bardzo dobry zespół, który poprosiłem o sprawdzenie zawartości archiwów szwajcarskich” - relacjonował.
"Dopiero wówczas zapoznałem się z dotychczasowym piśmiennictwem na ten temat. Te dokumenty szwajcarskie niestety w polskiej historiografii nie były do tej pory moim zdaniem należycie wykorzystane. Paradoks polegał na tym, że zaczynając w 2016 r. pracę nad Ładosiem nie wiedziałem o istnieniu rękopisu książki Danuty Drywy. Kiedy się dowiedziałem, skontaktowałem się z nią i doprowadziliśmy do wydania książki. I nasze konkluzje są zasadniczo podobne" – mówił Kumoch.
"Istnieją tak naprawdę trzy poważne teorie. Pierwsza - że Aleksander Ładoś był sprawiedliwym dyplomatą, który, przejęty dolą Żydów, wspierał organizacje żydowskie w ich działaniach na rzecz fałszowania paszportów. Druga - że był dyplomatą, który rozpoczął akcję ratunkową, zadaniując do niej organizacje żydowskie przez swoich dyplomatów oraz mobilizując rząd polski do poparcia jej. Trzecia - że to rząd polski zadaniował Aleksandra Ładosia" - wyjaśnił Jakub Kumoch.
Zwrócił uwagę na fakt, że jest "pewien spór" wokół Ładosia. "Istnieją tak naprawdę trzy poważne teorie. Pierwsza - że Aleksander Ładoś był sprawiedliwym dyplomatą, który, przejęty dolą Żydów, wspierał organizacje żydowskie w ich działaniach na rzecz fałszowania paszportów. Druga - że był dyplomatą, który rozpoczął akcję ratunkową, zadaniując do niej organizacje żydowskie przez swoich dyplomatów oraz mobilizując rząd polski do poparcia jej. Trzecia - że to rząd polski zadaniował Aleksandra Ładosia" - wyjaśnił Kumoch.
"W każdej z tych teorii jest ziarno prawdy. Za każdym razem mówiąc o Grupie Ładosia, mówię o współpracy polsko-żydowskiej. Sprowadzanie Ładosia do roli kogoś, kto po prostu trafił na już istniejącą akcję organizacji żydowskich, nie wytrzymuje jednak krytyki w kontekście kilku odkrytych przez pana Jacka Papisa dokumentów. Jeden z nich został znaleziony w ŻIH. To dokument odwołujący się do paszportu pochodzącego z maja 1941 r. Zaś niedawno Hanna Radziejowska (kierownik oddziału Instytutu Pileckiego w Berlinie-PAP) w archiwach niemieckich znalazła ślady paszportu z maja 1940 r. A więc są to dokumenty najprawdopodobniej produkowane dla polskich Żydów znajdujących się pod okupacją sowiecką, po to, aby mogli używając ich uciec do Japonii" – mówił Kumoch.
W ocenie Jakuba Kumocha problemem roku 1940 w polskiej dyplomacji był fakt, że po raz pierwszy mieli do czynienia z tak wielką liczbą uchodźców. "Byli oni w niewielkiej tylko części z Polski, w znacznej mierze byli to polscy Żydzi, którzy mieli polskie paszporty odzyskane po 1939 r., natomiast nie mieli związków z Polską. I mieli trzy punkty ucieczki – do Lizbony, do Stambułu i do Japonii. Każdy z tych krajów oczekiwał jednak, że pobyt tam będzie tylko tymczasowy i Polska załatwi miejsce pobytu docelowego tym ludziom" - powiedział.
W jego ocenie problemem roku 1940 w polskiej dyplomacji był fakt, że po raz pierwszy mieli do czynienia z tak wielką liczbą uchodźców. "Byli oni w niewielkiej tylko części z Polski, w znacznej mierze byli to polscy Żydzi, którzy mieli polskie paszporty odzyskane po 1939 r., natomiast nie mieli związków z Polską. I mieli trzy punkty ucieczki – do Lizbony, do Stambułu i do Japonii. Każdy z tych krajów oczekiwał jednak, że pobyt tam będzie tylko tymczasowy i Polska załatwi miejsce pobytu docelowego tym ludziom" - powiedział.
"Tymczasem Polska w 1940 r., co mówię na podstawie dokumentów, spotyka się odmową państw trzecich przyjmowania Żydów. Robią to Brazylia, Stany Zjednoczone, Kanada. Mówią wprost, że przyjmą polskich uchodźców, ale nie Żydów. Stąd pojawia się pierwszy raz fałszerstwo w polskiej dyplomacji na taką skalę. W Stambule konsul Wojciech Rychlewicz, w Lizbonie poseł nadzwyczajny Karol Dubicz-Penther po prostu zgadzają się na to, żeby Żydom wystawić zaświadczenia, że są katolikami. Natomiast w ZSRR nie odgrywa roli kwestia czy ktoś jest katolikiem, dla Japonii ważne jest, jaką ma gwarancję czy ten ktoś ją opuści" – podkreślił Kumoch.
"I teraz powstaje idea – jeżeli by pewnej osobie dawać paszport kraju trzeciego, to ten problem przestaje istnieć, no bo ona wraca do siebie. Paszporty latynoamerykańskie pojawiają się u konsula Rychlewicza, w jednym z pism jest mowa o paszportach Panamy wysyłanych rodzinie żydowskiej do Moskwy. Pojawiają się też paszporty Paragwaju. One są wcześniej niż zaangażowanie tych organizacji żydowskich, o których wiemy. Chaim Eiss przystępuje do operacji w czerwcu 1942 r., po to, by ratować córkę i zięcia z Belgii. Nie ma tu oczywiście mowy o odbieraniu mu jakiegokolwiek bohaterstwa, bo po uzyskaniu paszportu dla swoich bliskich się nie wycofuje, tylko prawdopodobnie korzystając ze wsparcia rodziny Sternbuch organizuje sieć finansowania i zdobywania list dla kolejnych ludzi" - mówił.
Jak relacjonował, poseł Abraham Silberschein zeznał, że został "zadaniowany" przez polskich dyplomatów wiosną 1943 r. "Dlatego, że groźba wydania takiego paszportu agentowi Gestapo np. była tak duża, że potrzebny był solidny partner żydowski, który stwierdzi, czy dana osoba na pewno jest członkiem organizacji syjonistycznej, czy na pewno istnieje. To znowu nie odbiera mu w żaden sposób bohaterstwa, ponieważ to Silberschein uczynił tę operację masową na taką skalę. Mamy też Sternbuchów, którzy są niewidoczni w dokumentach z pierwszych lat, natomiast są podstawy, by twierdzić, że wspierali Chaima Eissa i że pieniądze, które on jako swoje własne wykładał, pochodziły od nich. Wskazuje też na to fakt, że kiedy umiera w 1943 r. zastępuje go Izaak Sternbuch" - zauważył Kumoch.
"Polscy dyplomaci wraz z żydowskimi partnerami zajmowali się produkcją paszportów i ochroną miejsca ich produkcji przed policją szwajcarską. Natomiast to Żydzi głównie są przemytnikami i twórcami siatki rozprowadzającej. Byli więc oni wszyscy konkretnie zadaniowani. Czyli możemy mówić o całym konglomeracie" – powiedział Jakub Kumoch.
"Polscy dyplomaci wraz z żydowskimi partnerami zajmowali się produkcją paszportów i ochroną miejsca ich produkcji przed policją szwajcarską. Natomiast to Żydzi głównie są przemytnikami i twórcami siatki rozprowadzającej. Byli więc oni wszyscy konkretnie zadaniowani. Czyli możemy mówić o całym konglomeracie" – dodał. (PAP)
autor: Anna Kondek-Dyoniziak
akn/ aszw/