Leokadia Piątkowska, zamordowana przez Niemców za pomoc okazaną Mendlowi Kleinowi i drugiemu, nieznanemu z imienia Żydowi, została we wtorek w Węgrowie uhonorowana w ramach programu Instytutu Pileckiego „Zawołani po imieniu”.
W południe w Bazylice pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Węgrowie odbyła się uroczysta msza św. Następnie na Rondzie Węgrowskich Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata odsłonięto kamień z tablicą upamiętniającą Leokadię Piątkowską oraz ukrywanych przez nią Żydów Mendla Kleina i nieznanego z imienia drugiego mężczyznę. Wszyscy troje zostali zamordowani przez Niemców 27 stycznia 1944 roku.
Uroczystości odbyły się z udziałem księdza katolickiego, rabina, rodziny upamiętnionej, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Magdaleny Gawin, dyrektora Instytutu Pileckiego dr Wojciecha Kozłowskiego, senator Marii Koc (PiS) oraz przedstawicieli władz samorządowych.
Gawin - która jest inicjatorką akcji "Zawołani po imieniu" - powiedziała, iż Piątkowska "została zamordowana za to, że wykazała się heroiczną postawą". "Była zwykłą mieszkanką Węgrowa, o niezwykłym sercu i niezwykłej odwadze" - podkreśliła.
"My w sprawie pani Leokadii Piątkowskiej spotykamy się po raz pierwszy, ale rodzina żyje z tą świadomością od dekad. To oni chodzili na grób swojej babci, prababci. To oni żyli ze świadomością, że nigdy nie doświadczyli miłości matki i babci, tylko dlatego, że zdecydowała się na pomoc tym, którzy najbardziej jej potrzebowali" - powiedziała wiceminister.
Oceniła, że "Zawołani po imieniu" są wyjątkowi, bo "działali w bardzo dużym, niewyobrażalnym konflikcie wartości, musieli w jakiś sposób złamać zasadę kolejności miłosierdzia". "My wszyscy zajmujemy się i troszczymy najbardziej o swoje dzieci, rodziców, wnuki. Ten porządek miłosierdzia jest czymś nam danym od pana Boga. Te osoby były wyjątkowe, dlatego że przyjmując pod swój dach Żydów, pomagając ludziom ściganym tak naprawdę za to, że byli Żydami, musieli ten porządek miłosierdzia zawiesić" - wyjaśniła.
Przypomniała, że Leokadia Piątkowska "w obliczu śmierci powiedziała: +Tylko ja pomagałam. Moja cała dziewięcioosobowa rodzina mieszkająca ze mną nic nie wiedziała. Winna jestem tylko ja+". "Wzięła całą odpowiedzialność na siebie i dzięki temu jej rodzina przeżyła" - podkreśliła.
"Spotykamy się tutaj, żeby o tym pamiętać. Pamięć jest naszym obowiązkiem. Ta pamięć zaczyna się od rodziny. To rodzina do tej pory samotnie dźwigała tę tragiczną historię, więc pomóżmy ją teraz nieść" - powiedziała Gawin.
Jolanta Bardadyn, prawnuczka upamiętnionej mówiła wzruszona, że dla jej rodziny "to bardzo ważny moment". "Historia naszej prababci Leokadii była zawsze żywa w pamięci rodziny. Opowiadał nam ją dziadek Franciszek i inni krewni, których miałam szczęście poznać i słuchać w dzieciństwie. Wspominał, jak pradziadkowie ryzykując własne życie i całej rodziny, udzielili schronienia dwóm Żydom" - podkreśliła.
W styczniowy poranek 1944 r. do gospodarstwa Piątkowskich przyjechali niemieccy żandarmi i znaleźli ukrywających się tam Żydów. „Leokadia, chcąc uchronić rodzinę, wzięła całą winę na siebie. Zapłaciła największą cenę za pomoc bliźniemu, została zastrzelona na miejscu, razem z ukrywającymi się Żydami. Wszystkie ciała zostały zakopane w jednym dole, tuż obok miejsca zbrodniczego morderstwa. Nocą ciało prababci Leokadii odkopał jej mąż z synem i zostało ono przewiezione na cmentarz parafialny w Węgrowie” – opowiadała prawnuczka upamiętnionej.
Przypomniała, że w styczniowy poranek 1944 roku do gospodarstwa jej pradziadków przyjechali niemieccy żandarmi i znaleźli ukrywających się tam Żydów. "Leokadia chcąc uchronić rodzinę wzięła całą winę na siebie. Zapłaciła największą cenę za pomoc bliźniemu, została zastrzelona na miejscu, razem z ukrywającymi się Żydami. Wszystkie ciała zostały zakopane w jednym dole, tuż obok miejsca zbrodniczego morderstwa. Nocą ciało prababci Leokadii odkopał jej mąż z synem, i zostało ono przewiezione na cmentarz parafialny w Węgrowie" - opowiadała prawnuczka upamiętnionej.
Jak mówiła, jej krewna "w przekazach rodzinnych wspominana jest jako osoba empatyczna, dla której los innych osób nigdy nie było obojętny". Podziękowała pracownikom naukowym Instytutu Pileckiego za zbadanie historii jej prababci i powiedziała, że dzięki nim została ona "godnie upamiętniona". "Mamy ogromną nadzieję, że pamięć Leokadii Piątkowskiej będzie trwać w świadomości lokalnej społeczności i przyszłych pokoleń" - dodała.
Leokadia Piątkowska to już 53. osoba upamiętniona w ramach programu Instytutu Pileckiego "Zawołani po imieniu". "Za każdym razem, gdy upamiętniamy, opieramy to upamiętnienie na trzech podstawowych filarach - rodzinie, jej obecności i pamięci, na społeczności lokalnej, bo pamięć i oddanie tej historii rodzinnej, lokalnej społeczności jest istotnym elementem tego programu" - powiedział dyrektor Instytutu Pileckiego. "Trzeci filar tego programu to jest miejsce. Miejsce nie jest wybierane przypadkowo, zawsze staramy się, żeby ono było z jednej strony godne, a z drugiej strony możliwie bliskie wydarzeniom, które miały miejsce" - wskazał.
Ocenił, że lokalizacja w Węgrowie jest dotychczas "jedną z najwspanialszych, jakie udało się w ramach programu zrealizować - tuż koło ronda węgrowskich Sprawiedliwych, blisko liceum". "Cześć i chwała jej bohaterstwu. Wielki szacunek dla rodziny, że wytrwaliście i dzisiaj możemy tu być razem" - powiedział dyrektor Kozłowski.
Leokadia Piątkowska (z domu Rybak) urodziła się 12 kwietnia 1883 roku w Węgrowie. W wieku dziewiętnastu lat poślubiła Antoniego. Zamieszkali w Węgrowie na Grudziach (obecnie ul. Pogodna), gdzie prowadzili gospodarstwo rolne. Wspólnie doczekali się kilkorga dzieci. Na przełomie lata i jesieni 1942 roku Niemcy rozpoczęli eksterminację węgrowskich Żydów. 22 września nastąpiła likwidacja getta i deportacje do obozu zagłady Treblinka II. Niektórym Żydom udało się zbiec i rozpocząć walkę o przetrwanie w ukryciu.
„Mendel Klein i nieznany z imienia Żyd znaleźli schronienie u Leokadii i Antoniego Piątkowskich. Przygotowano im kryjówkę w oborze” – opowiada dr Agnieszka Konik z Instytutu Pileckiego, która badała tę historię.
"Mendel Klein i nieznany z imienia Żyd znaleźli schronienie u Leokadii i Antoniego Piątkowskich. Przygotowano im kryjówkę w oborze" – opowiada dr Agnieszka Konik z Instytutu Pileckiego, która badała tę historię. "Rankiem 27 stycznia 1944 roku, najprawdopodobniej w wyniku donosu, do Piątkowskich wtargnęli niemieccy żandarmi. Odnaleźli kryjówkę Mendla Kleina i drugiego Żyda. Leokadia, chcąc uchronić rodzinę przed karą, całą odpowiedzialność za pomoc wzięła na siebie. Została zastrzelona przez Niemców na miejscu, wraz z ukrywanymi Żydami. Ciała zakopano w jednym dole. Klika dni później, pod osłoną nocy, syn i mąż Leokadii przenieśli zwłoki kobiety na cmentarz, gdzie ksiądz potajemnie odprawił pochówek. Nie wiadomo, co stało się ze szczątkami żydowskich ofiar" - wskazała.
Program "Zawołani po imieniu" poświęcony jest osobom narodowości polskiej zamordowanym za niesienie pomocy Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Pamięć o tych, którzy wykazali się heroizmem w obliczu niemieckiego terroru, jest pielęgnowana we wspomnieniach rodzin, często jednak historie te nie są znane ogółowi społeczeństwa. Program, zainicjowany przez wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Magdalenę Gawin, a realizowany przez Instytut Pileckiego, powstał z potrzeby zaznaczenia w przestrzeni publicznej miejsc związanych z pomordowanymi. Instytut Pileckiego podejmuje starania, aby te lokalne doświadczenia stały się częścią powszechnej świadomości historycznej. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ pat/