Z pewnością Jan Lityński był klasycznym przedstawicielem „pokolenia Marca 1968”. Pamiętajmy jednak, że aktywnością polityczną i społeczną wykazywał się znacznie wcześniej – mówi PAP prof. Antoni Dudek, historyk i politolog z UKSW.
Polska Agencja Prasowa: Czy miał pan profesor okazję poznać Jana Lityńskiego?
Prof. Antoni Dudek: Spotykaliśmy się kilkunastokrotnie przy okazji różnych wydarzeń upamiętniających ważne rocznice historyczne. Widywaliśmy się również w studiach telewizyjnych, gdy byliśmy zapraszani jako komentatorzy. Jan Lityński był bardzo bezpośrednim człowiekiem. Po jednym lub drugim spotkaniu zaproponował mi przejście „na ty”, a w Polsce nie jest to raczej powszechny zwyczaj.
PAP: Gdy spogląda się na życiorys Jana Lityńskiego, to można powiedzieć, że była to biografia charakterystyczna dla wielu działaczy KOR. Bardzo wcześnie zaangażował się w walkę z systemem komunistycznym i szybko poniósł konsekwencje w postaci zainteresowania bezpieki i uwięzienia.
Prof. Antoni Dudek: Z pewnością Jan Lityński był klasycznym przedstawicielem „pokolenia Marca 1968”. Pamiętajmy jednak, że aktywnością polityczną i społeczną wykazywał się znacznie wcześniej. Był członkiem środowiska „komandosów”, czyli dzieci wywodzących się z rodzin komunistycznych. Rodzina Lityńskiego nie była szczególnie eksponowana w ramach tamtego reżimu. To grono formowało się już na początku lat sześćdziesiątych pod patronatem takich ludzi jak Karol Modzelewski, Jacek Kuroń. Jego liderem był Adam Michnik. Jan Lityński był jednym z najbliższych współpracowników Michnika. Można powiedzieć, że całe jego życie polityczne w kolejnych dziesięcioleciach toczyło się w ramach tego kręgu środowiskowego. W 1976 r. „komandosi” stali się jednym ze środowisk założycielskich Komitetu Obrony Robotników.
Prof. Antoni Dudek: W tle działalności tego środowiska przez cały czas był Marzec ’68. Pokolenie ukształtowane przez doświadczenia protestów studenckich i ich konsekwencji było w ogromnym sporze z władzami komunistycznymi, ale jednocześnie jego członkowie nie mieli poglądów o charakterze „fundamentalistycznym”; można powiedzieć, że ze względu na swoje korzenie rodzinne nie wykazywali się radykalnym antykomunizmem.
W tle działalności tego środowiska przez cały czas był Marzec ’68. Pokolenie ukształtowane przez doświadczenia protestów studenckich i ich konsekwencji było w ogromnym sporze z władzami komunistycznymi, ale jednocześnie jego członkowie nie mieli poglądów o charakterze „fundamentalistycznym”; można powiedzieć, że ze względu na swoje korzenie rodzinne nie wykazywali się radykalnym antykomunizmem. Mieli „więcej zrozumienia” dla władz PRL niż kształtujące się również w drugiej połowie lat siedemdziesiątych środowiska niepodległościowe, wywodzące się z tradycji narodowych i piłsudczykowskich.
W tym kontekście nie jest przypadkiem, że Jan Lityński mimo swojego matematycznego wykształcenia wydał w podziemiu jedną pracę o charakterze ściśle historycznym. Poświęcił ją historii mikołajczykowskiego Polskiego Stronnictwa Ludowego – „PSL 1945–1947. Model oporu”. Ludowcy wybrali metodę pokojowego oporu wobec tworzącego się reżimu komunistycznego, a nie walki zbrojnej. Dla Jana Lityńskiego był to wzór dla działań opozycji. Logiczną konsekwencją tej postawy było poparcie dla rozmów okrągłego stołu i kompromisu z władzami komunistycznymi. Sam Jan Lityński był uczestnikiem obrad, ale nie brał udziału w rozmowach w Magdalence, bo nie był wewnątrz kręgu najważniejszych negocjatorów. Po 1990 r. stał się jednym z czołowych działaczy formacji lewicowo-liberalnej tworzonej w ramach ROAD-u, Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Zasiadał we władzach tych partii.
PAP: Prof. Andrzej Paczkowski stwierdził, że Jan Lityński już w latach osiemdziesiątych dążył do „poszukiwania kompromisów” między różnymi środowiskami opozycji. Także politycy pozostający z nim w sporze podkreślają tę jego cechę.
Prof. Antoni Dudek: Tak, mogę dodać, że był to człowiek dialogu. Wielokrotnie spierałem się z nim w obszarze oceny transformacji ustrojowej. Te dyskusje zawsze miały bardzo kulturalny charakter. Jan Lityński w ogóle był człowiekiem ogromnej kultury. Paradoks tych rozmów polegał na tym, że był jednym z tych działaczy Unii Wolności, którzy w 1999 r. odegrali zasadniczą rolę w działaniach na rzecz powstania Instytutu Pamięci Narodowej. Duża część parlamentarzystów tej partii, pozostającej w koalicji z Akcją Wyborczą Solidarność, była przeciwna powołaniu tej instytucji. Po latach Jan Lityński mówił o swoim rozczarowaniu funkcjonowaniem IPN. Zawsze jednak wyrażał je w sposób bardzo kulturalny. Był człowiekiem dialogu, ale twardo stojącym przy swoich przekonaniach, które zwykle określa się jako lewicowo-liberalne. Ja definiowałbym go jako klasycznego socjaldemokratę. Taka formacja we współczesnej Polsce nigdy się nie ukształtowała, ale Janowi Lityńskiemu było najbliżej do tradycji Polskiej Partii Socjalistycznej. Znana jest również jego wypowiedź z okresu rozmów okrągłego stołu. Stwierdził, że „dawne” klasyczne podziały ideologiczne na konserwatyzm czy socjaldemokrację nie mają współcześnie większego znaczenia i istotne jest tylko przywiązanie do wartości demokratycznych.
Prof. Antoni Dudek: Lityński wydał w podziemiu jedną pracę. Poświęcił ją historii mikołajczykowskiego Polskiego Stronnictwa Ludowego – „PSL 1945–1947. Model oporu”. Ludowcy wybrali metodę pokojowego oporu wobec tworzącego się reżimu komunistycznego, a nie walki zbrojnej. Dla Lityńskiego był to wzór dla działań opozycji. Logiczną konsekwencją tej postawy było poparcie dla rozmów okrągłego stołu.
PAP: Przedstawiciele środowiska KOR byli nazywani przez władze komunistyczne „ekstremą”. W 1981 r. Jan Lityński był współtwórcą dwóch radykalnych inicjatyw – „Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej” oraz programu „Samorządnej Rzeczypospolitej”. Jak w tym kontekście postrzegali go komuniści?
Prof. Antoni Dudek: Postrzegali go w sposób stereotypowy. Uważali za wrogiego przedstawiciela „różowej”, korowskiej opozycji. Zupełną nieprawdą są krążące w III RP opinie o lepszym traktowaniu członków KOR. W latach osiemdziesiątych byli represjonowani tak samo jak inni działacze opozycji. Świadczy o tym również kilkuletnie pozostawanie Jana Lityńskiego w podziemiu, po tym gdy nie wrócił do więzienia z przepustki. Sytuacja zmieniła się dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy władze zrozumiały, że nie są to żadni „ekstremiści”, lecz ludzie, którzy chcą dogadać się z komunistami w sprawie kształtu transformacji ustrojowej.
Sam Jan Lityński zapłacił wysoką cenę za swoje zaangażowanie w działalność antykomunistyczną. Miał wykształcenie matematyczne i zajmował się informatyką. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ludzi o tej specjalności było bardzo niewielu. Gdyby Polska była zwyczajnym krajem kapitalistycznym, Jan Lityński mógłby być bardzo zamożnym człowiekiem. Musiał zająć się polityką i dobrze zasłużył się Polsce. Był człowiekiem niezwykle zaangażowanym i przyznawali to nawet ci, którzy nie podzielali jego poglądów. Budził też sympatię, mimo że sposób wyrażania przez niego opinii był specyficzny, bo mówił szybko i niewyraźnie. Ten nerwowy sposób mówienia nie szedł w parze z agresją. Jego wypowiedzi były jej zupełnie pozbawione.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /