Przedstawiciele regionalnych i lokalnych władz oddali we wtorek w Radzionkowie hołd ofiarom Tragedii Górnośląskiej. Członkowie zarządu województwa zwiedzili Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r., złożyli tam kwiaty przy urnie z ziemią z Doniecka.
Represje określane przez historyków mianem Tragedii Górnośląskiej rozpoczęły się wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej pod koniec stycznia 1945 r. Akty terroru wobec Górnoślązaków - aresztowania, internowania, egzekucje i wywózki do niewolniczej pracy na Wschód, trwały przez kilka miesięcy. W ostatnią niedzielę stycznia w regionie obchodzony jest Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej.
„To ważne miejsce na historycznej mapie Śląska. Ciszę się, że władze Radzionkowa i wielu innych gmin podjęły się trudu przypomnienia tej arcyważnej historii, tragicznej, smutnej, która zmusza do głębokiej refleksji” - powiedział marszałek woj. śląskiego Jakub Chełstowski, który po raz pierwszy zwiedzał ekspozycję w towarzystwie Izabeli Domogały z zarządu województwa, posłanki Barbary Dziuk oraz przedstawicieli lokalnych władz. W muzeum złożył wieniec.
Marszałek ocenił, że wystawa jest poruszająca. Wyraził satysfakcję, że kultywowana jest pamięć tych, którzy przed laty doznali tylu krzywd. „Musimy to pielęgnować, nie możemy o tym zapominać i mam nadzieję, że to miejsce będzie z roku na rok rosło” - powiedział.
Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku zostało otwarte w 2015 r. - powstało w dawnym dworcu kolejowym, działa w strukturach lokalnego centrum kultury. Jak przypomniał burmistrz Radzionkowa Gabriel Tobor, historia muzeum sięga 2003 r., kiedy z Bytomiu zorganizowano pierwszą wystawę, poświęconą deportacjom Górnoślązaków.
Pierwsze transporty na Wschód ruszyły w marcu 1945 r. Podróż w bydlęcych wagonach – nazywanych na Śląsku „krowiokami” – trwała nawet kilkadziesiąt dni. W obozach na Wschodzie Ślązacy więzieni byli w bardzo trudnych warunkach: w barakach, z głodowymi racjami żywnościowymi, ograniczonym dostępem do wody pitnej i bez opieki medycznej. Wielu wywiezionych zmarło – niektórzy już w tracie transportu – z głodu, wyziębienia, wycieńczenia lub chorób.
Kilka lat później lokalny samorząd rozpoczął starania o przejęcie nieczynnego dworca PKP, by utworzyć w nim pierwsze tego typu muzeum. Z samego Radzionkowa po wojnie zostało wywiezionych ponad 350 mężczyzn, wielu z nich nigdy nie wróciło, dzisiaj żyje wielu ich potomków i ta pamięć jest bardzo żywa – podkreślił burmistrz. Pierwsza wystawa była jeszcze bardzo uboga; muzeum w nowej odsłonie, pełne dokumentów i multimediów, powstało we współpracy z IPN.
Placówka prowadzi działalność edukacyjną, kulturalną, popularyzuje historię. W jej zbiorach są m.in. dokumenty i pamiątki związane z wywózkami, dzienniki i listy pisane z zesłania oraz materiały, które powstały w latach późniejszych.
Jak mówił Tobor, w trakcie tworzenia muzeum władze Radzionkowa miały obietnicę wsparcia ówczesnych władz wojewódzkich, jednak nie doszło ono do skutku. Pomocy w realizacji ekspozycji udzieliło 28 samorządów gmin.
„Myślę, że jest szansa na to, by rozmawiać o wspólnych projektach. Dobrze, że takie miejsce powstało siedem lat temu. Teraz władze regionalne mają zupełnie inne podejście do polityki historycznej (…) Zawsze jestem otwarty na takie działania, zawsze je wspieramy – to jest nasza historia, musimy się o to upominać i samorząd regionalny powinien być tutaj bardzo aktywny” - powiedział marszałek Chełstowski.
Gdy na początku 1945 r. na Górny Śląsk wkroczyła wypierająca oddziały niemieckie Armia Czerwona, mieszkańcy tych ziem traktowani byli jako Niemcy - doświadczali licznych represji, w tym gwałtów i mordów. Rozpoczęła się akcja masowych zatrzymań i deportacji do pracy przymusowej, co miało być swoistą formą reparacji wojennych.
Pierwsze transporty na Wschód ruszyły w marcu 1945 r. Podróż w bydlęcych wagonach - nazywanych na Śląsku „krowiokami” - trwała nawet kilkadziesiąt dni. W obozach na Wschodzie Ślązacy więzieni byli w bardzo trudnych warunkach: w barakach, z głodowymi racjami żywnościowymi, ograniczonym dostępem do wody pitnej i bez opieki medycznej. Wielu wywiezionych zmarło - niektórzy już w tracie transportu - z głodu, wyziębienia, wycieńczenia lub chorób.
W 2021 r. IPN wydał liczącą 46,2 tys. biogramów „Księgę aresztowanych, internowanych i deportowanych z Górnego Śląska do ZSRR w 1945 roku”. Autorem trzytomowej publikacji jest historyk Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Katowicach dr Dariusz Węgrzyn, który poświęcił temu przedsięwzięciu ponad 10 lat intensywnej pracy, gromadząc i weryfikując dane. Każdy z biogramów zawiera imię, nazwisko, imię ojca, datę i miejsce urodzenia, miejsce zamieszkania w 1945 r., dane o posiadanym zawodzie, informacje o internowaniu lub aresztowaniu, miejscu pobytu w łagrze w ZSRR, a w przypadku zgonu - datę i miejscu pochówku. Odnośnie tych, którzy powrócili - datę zwolnienia z łagru.
Biogramy powstały na podstawie analizy akt polskich, rosyjskich i niemieckich oraz danych zaczerpniętych ze wspomnień deportowanych i ich rodzin. Zestawienie liczy 46 tys. 202 nazwiska (w tym 2 tys. 597 kobiet) i dotyczy ponad 95 proc. wszystkich wywiezionych z tego terenu na Wschód lub osadzonych na miejscu w sowieckich tzw. obozach demontażowych. Śmiertelność wśród wywiezionych historycy szacują na 25-30 proc. - dotąd udało się udokumentować zgony ponad 10 tys. z nich.
Spotkanie w Radzionkowie było także okazją do rozmów z lokalnymi samorządami na temat inwestycji drogowych i funduszy unijnych.(PAP)
autor: Krzysztof Konopka
kon/ pat/