Dawało nadzieję na chociaż okruch wolności i demokracji w powojennej Polsce. Jako jedyne podjęło próbę legalnej walki z komunistycznym monopolem władzy. 75 lat temu, 22 sierpnia 1945 r., założone zostało Polskie Stronnictwo Ludowe z Wincentym Witosem i Stanisławem Mikołajczykiem.
Mimo szykan i terroru Stronnictwo błyskawicznie stało się masowym ruchem. I za próbę przeciwstawienia się komunistom zapłaciło ogromną cenę. Ponad 100 działaczy zostało zamordowanych, a 100 tys. aresztowanych, a Mikołajczyk musiał uciekać z kraju. Ludowa władza ostatecznie rozprawiła się z PSL-em po sfałszowanych wyborach w 1947 r.
RUCH LUDOWY KONTRA LUDOWA WŁADZA
„Na Ruchu Ludowym, na milionowych masach chłopskich, stanowiących olbrzymią większość narodu, na ich politycznej organizacji, na wypróbowanym w bojach lat kilkudziesięciu Stronnictwie Ludowym ciąży wielka odpowiedzialność za byt i przyszły rozwój Państwa Polskiego. [...] Polska ma być demokratyczna! Do takiej Polski dążyli chłopi i o taką Polskę walczyli, bo demokracja to rządy większości, a nie rządy jednej partii” – brzmiał manifest Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Ludowcy prace nad stworzeniem dużego ruchu rozpoczęli już na początku lipca, gdy ujawniły się konspiracyjne struktury Stronnictwa Ludowego „Roch” oraz powołano Tymczasowy Komitet Wykonawczy. Powołane zostało też prezydium partii z Witosem i Mikołajczykiem. Nazwę trzeba było zmienić. Komuniści wyprzedzili ruch i podporządkowani im działacze (rozłamowcy z „Rocha”) już wcześniej powołali Stronnictwo Ludowe (tzw. „lubelskie”). Próby scalenia nie przyniosły rezultatu. Tak w miejsce SL, powstał PSL.
Na czele stronnictwa – choć głównie honorowo – stanął Wincenty Witos. Bohater ruchu ludowego, trzykrotny premier w okresie międzywojennym, wiele zdziałać już nie mógł. Był mocno chory, w sierpniu trafił do szpitala w Krakowie, z którego już nie wyszedł. Zmarł 31 października. We wrześniu wydał jeszcze ostatnią odezwę:
„Znowu po latach ciężkiej rozłąki, schodzimy się razem w wolnej, niepodległej Polsce... Budujemy więc to nasze państwo na ruinach, zgliszczach i popiołach, stawiamy gmach, w którym stale i niepodzielnie królować winny samodzielność, wolność, prawo i sprawiedliwość”.
Faktyczną władze od początku dzierżył Mikołajczyk, który prezesem został jednak dopiero po śmierci Witosa.
ZDRAJCA, BOHATER, WRÓG
„Jeśli miałbym wybierać między Polską komunistyczną i żadną, to wybiorę tę pierwszą jako mniejsze zło” – miał powiedzieć Mikołajczyk kilka miesięcy wcześniej. W czasie wojny był jednym z najważniejszych polityków emigracyjnych. Od połowy 1943 r. do listopada 1944 r. pełnił urząd premiera polskiego rządu na uchodźstwie. Był zwolennikiem prowadzenia negocjacji z ZSRS, nawet wówczas, gdy okazało się, że możliwe jest tylko powołanie rządu z silnym udziałem komunistów. Zdania nie zmienił, także po tym, gdy w czasie negocjacji w Moskwie w obecności Stalina i Churchilla dowiedział się o decyzji mocarstw o ustaleniu wschodniej granicy Polski na linii Curzona. Jego polityka spotkała się na emigracji z powszechnymi oskarżeniami o kapitulanctwo.
Po rezygnacji z funkcji premiera swojej polityki nie zaniechał. W czerwcu 1945 r. pojechał na rozmowy do Moskwy i negocjował ze Stalinem udział ludowców w nowych władzach. Nie zniechęciły go nawet słowa Władysława Gomułki: „My wam ofiarowujemy miejsca w rządzie, jakie my sami uznajemy za możliwe. Myśmy są bowiem gospodarze (...). Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”. Mimo tego Mikołajczyk objął w Tymczasowym Rządzie Jedności Narodowej tekę wicepremiera i ministra rolnictwa, ministerstwa objęło też dwóch innych ludowców.
Koła emigracyjne uznały go za zdrajcę, ale w Polsce stał się bohaterem. Tłumy witały go niemal wszędzie. Nic dziwnego, że jednocześnie stał się jednym z największych wrogów komunistów. „My w naszej walce z PSL musimy zawsze uderzać głównie w Mikołajczyka, w osobę, dlatego że on po pierwsze jest człowiekiem, który wypełnia polecenia, jakie otrzymuje, i przy tym ma taką postawę bojową, ustępować nie chce” - mówił Gomułka podczas posiedzenia Komitetu Centralnego PPR.
WIELKA POPULARNOŚĆ, NIERÓWNA WALKA
Partia szybko jednak stała się ruchem masowym. Na początku 1946 r. należało do niej 550 tys., a w połowie tego roku aż 800 tys. osób. Do PSL przeszła m.in. duża liczba działaczy „lubelskiego” SL. Ale informacja o utworzeniu partii niezależnej od władzy poruszyła znacznie większe kręgi społeczne. „Nastrój ludności mocno podniecony, a przyczyniła się do tego wiadomość o wejściu do rządu RP demokratów z obozu reakcjonistów” – można przeczytać w raporcie służb bezpieczeństwa z 1945 r.
Na początku 1946 r. bezpieka bije już na alarm: „W województwie rzeszowskim prawie po wszystkich powiatach słyszy się tylko PSL. PSL-owcy jawnie występują przeciwko obecnemu Rządowi i sieją silną propagandę, że w najbliższym czasie musi dojść do wojny, taki stan rzeczy nie może istnieć. Mówią, że w bloku 4-ch nie pójdą do wyborów, ponieważ oni mają swój blok wyborczy i wybory muszą [o]ni wygrać. Jednym słowem, w niemożliwy sposób okłamują ludność wiejską, wymyślają rozmaite paszkwile na obecny Rząd”.
Głównym celem PSL było doprowadzenie do jak najszybszych wyborów. Komuniści – zobowiązani umowami międzynarodowymi – chcieli przeprowadzić je jednak na swoich warunkach. Pod koniec 1945 r. zaproponowali stworzenie jednego bloku ze wszystkich stronnictw wchodzących w skład Tymczasowego Rządu. PPR i jego sojusznicy mieliby w nim mieć 70 proc. mandatów, PSL - 20 proc., a częściowo niezależne Stronnictwo Pracy – 10 proc. Oba Stronnictwa odrzuciły propozycję. Gomułka grzmiał: „Odrzucając współpracę z nami NKW PSL wybrało współpracę z reakcją. Dzięki polityce PSL reakcja podnosi głowę”.
W związku z tym komuniści postanowili wybory odłożyć, a w ich miejsce zaproponowali przeprowadzenie referendum.
REFERENDUM. ARESZTOWANIA, MORDERSTWA, FAŁSZERSTWO
Stronnictwo nie miało łatwego zadania. Pytania były tak sformułowane, że trudno rekomendować odpowiedź: nie. Nie mogło się opowiedzieć przeciw reformie rolnej, czy utrwaleniu granic zachodnich, a trzecie pytanie dotyczyło likwidacji Senatu, co było jednym ważnych postulatów ludowców jeszcze sprzed wojny.
W tej sytuacji PSL postanowiło jednak, że będzie rekomendować pozostawienie wyższej izby parlamentu. Głosowanie „nie” na wszystkie bądź poszczególne pytanie zalecały też m.in. organizacje podziemne.
Władze komunistyczne przed samym referendum przeprowadziły ogromną akcje propagandową. „Kraków w tym czasie był zarzucony, a raczej zaśmiecony niesłychaną ilością ulotek. Tramwaje i auta były obklejane +osłami z PSL+, senatorami i innymi figurkami plakatowymi. Na domach, mostach, słupach, chodnikach, wagonach, wozach itd. były robione wapnem lub farbą napisy: +3 x tak+, +Precz ze zdrajcą Mikołajczykiem+, +SP i PSL 3 x tak+ itd. Cała masa przeróżnych dwuwierszy, sloganów, ordynarnych wyzwisk na tych, co by głosowali +nie+. W kinach specjalne dodatki i tygodniki, pokazywane przed każdym filmem, wpierały w społeczeństwo +3 x tak+” – raportowała organizacja konspiracyjna WiN.
W przeciwieństwie do komunistów PSL praktycznie nie mógło prowadzić agitacji. Ludowcy nie dostawali zgody na wiece, aresztowano, a czasem nawet mordowano ich działaczy. Ale to i tak nie wystarczyło. Komuniści, by ogłosić jego sukces, musieli wyniki sfałszować.
„Różnice były niebagatelne. Zasięg fałszerstwa wyglądał następująco: głosów +tak+ było na pierwsze pytanie według danych oficjalnych – 68%, według poufnych – 26,9%. Drugie pytanie: dane oficjalne – 77,1%, dane poufne – 42 %. Trzecie pytanie: dane oficjalne – 91,4%, poufne – 66,9%. Według poufnych obliczeń pepeerowskich, głosujących +trzy razy tak+ było 26,9%” – pisał historyk prof. Andrzej Paczkowski.
Referendum, było dla komunistów testem zarówno popularności, jak i procedur dokonywania fałszerstwa. „Można wyciągnąć następujące wnioski: że reakcja w Polsce jest bardzo silna, silniejsza od oficjalnego PSL; że za wskazaniami PSL głosowało tylko kilkanaście procent (pozostali 2 lub 3 x +nie+); że za nami jest 37 procent głosów, co nie jest tak źle, jeśli zważyć, że kiedy rozpoczynaliśmy stawiać pierwsze kroki, wtedy może mieliśmy ca 5 procent zwolenników świadomych” – oceniał ówczesny premier Edward Osóbka-Morawski.
WYBORY – SZKATUŁKA Z GOMUŁKĄ
Wobec niezadowalających wyników referendum władza komunistyczna postanowiła „dokręcić śrubę”. „Zapodać zbirów reakcyjnych PSL-owskich [...] do Pow[iatowego] Kom[itetu] PPR celem odseparowania ich od społeczeństwa na czas Głosowania Ludowego albo chociaż na pół roku, jako szkodników tak na tle politycznym jako też gospodarczym” – to tylko przykładowy sposób działań PPR, w tym wypadku z gminy Hyżne. W trakcie kampanii zamordowanych zostało kilkudziesięciu działaczy. Nastąpiły też masowe aresztowania. Do więzienia trafiło kilka tysięcy członków PSL (w tym ok. 150 kandydatów na posłów). W wielu miejscach rozwiązane zostały struktury powiatowe, co uniemożliwiło ludowcom wystawienie kandydatów w wyborach.
PSL protestowało. „Ostatecznie też charakteryzując walkę wyborczą pomiędzy Polskim Stronnictwem Ludowym i aparatem policyjno-administracyjnym z punktu widzenia środków używanych do tej walki, należy stwierdzić, że o ile PSL prowadzi tę walkę wyłącznie w granicach prawa, o tyle dla drugiej strony normy prawne nie stanowią żadnego hamulca, a siła i terror mają powszechne zastosowanie” – pisali ludowcy w memoriałach do ambasadorów USA, Wielkiej Brytanii i ZSRS.
Sam nacisk aparatu represji nie wystarczył. By zwyciężyć komuniści sfałszowali wybory z 19 stycznia 1947 r. Po Polsce krążył dowcip „Wybory to taka szkatułka: wchodzi Mikołajczyk – wychodzi Gomułka”. Według oficjalnych wyników frekwencja wyniosła prawie 90 proc. Blok Stronnictw Demokratycznych uzyskał w nich 80,1 proc, a PSL 10,3 proc. głosów.
Nie da się dziś odtworzyć prawdziwego wyniku wyborów. Według danych cząstkowych z kilku procent obwodów na PSL głosowało ok. 2/3 wyborców, a na blok ok.1/4 głosujących. Z danych NKWD przesłanych Stalinowi wynika, że w skali kraju Blok otrzymał ok. 50 proc. głosów.
Klęska w sfałszowanych wyborach przypieczętowała los PSL. 8 października stronnictwo przyjęło uchwałę stwierdzającą, że władze komunistyczne uniemożliwiają partii działalność. Kilkanaście dni później zagrożony aresztowaniem i pokazowym procesem z kraju wyemigrował Stanisław Mikołajczyk. Władzę w Stronnictwie przejęli rozłamowcy z Józefem Niećką na czele. Z PSL masowo odchodzili też działacze – pod koniec 1948 r. partia liczyła już tylko ok. 30 tys. członków.
„Po ucieczce Mikołajczyka PSL zostało gwałtownie rozwiązywane po wszystkich powiatach (...) Prawie we wszystkich powiatach szła propaganda ze strony SL, że PSL jest przejściowe, a kto się zapisze do PSL, będzie żałował, (...) i że będą dalej aresztowani” – pisał w jednym ze sprawozdań Józef Noga, działacz PSL w Rzeszowie.
Rok później PSL połączyło się ze Stronnictwem „lubelskim”, tworząc Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, partię satelicką PZPR. Łącznie, jak wynika z niepełnych ustaleń, w latach 1944–1947 zamordowanych zostało od 118 do 147 działaczy PSL, a ok. 100 tys. osób trafiło do aresztu.
Łukasz Starowieyski
Źródło: MHP