Gdańscy politycy PiS złożyli do prokuratury zawiadomienie w związku z organizacją w Muzeum Miasta Gdańska wydarzenia związanego z 80. rocznicą zamachu na Adolfa Hitlera w Wilczym Szańcu. Zarzuty lokalnych polityków PiS odrzuca przedstawiciel Muzeum Gdańska, który twierdzi, że przedstawiony przez radnych obraz uroczystości mija się z prawdą.
W środę (24 lipca) przed budynkiem Prokuratury Okręgowej w Gdańsku radni PiS w Radzie Miasta Gdańska Andrzej Skiba i Przemysław Majewski oraz radna PiS samorządu woj. pomorskiego Natalia Nitek-Płażyńska zorganizowali konferencję prasową podczas której poinformowali, że zamierzają złożyć zawiadomienie do prokuratury w związku z organizacją w Dworze Artusa w Gdańsku (oddziale Muzeum Miasta Gdańska) wydarzenia z okazji 80. rocznicy zamachu na Adolfa Hitlera w "Wilczym Szańcu".
W treści zawiadomienia autorzy wskazali, że 16 lipca odbyła się uroczystość "podczas której oddano część Clausowi von Stauffenbergowi, niemieckiemu naziście wzywającemu do eksterminacji Polaków i Żydów".
Autorzy zawiadomienia poinformowali, że wydarzenie w Dworze Artusa zorganizował Konsulat Generalny Republiki Federalnej Niemiec w Gdańsku. "Uczestniczyło w nim co najmniej kilkadziesiąt osób, w tym przedstawiciele władz samorządowych" - podali radni PiS.
W zawiadomieniu napisali, że Claus von Stauffenberg "któremu oddawano publicznie hołd podczas wydarzenia, był zwolennikiem ideologii nazistowskiej i funkcjonariuszem zbrodniczego państwa jakim była III Rzesza".
Według nich Stauffenberg "popierał Adolfa Hitlera jeszcze przed dojściem tego do władzy, uczestniczył w szkoleniach nazistowskiej organizacji SA, odpowiadał się za wypowiedzeniem Traktatu Wersalskiego i aneksją Austrii przez hitlerowskie Niemcy".
W dalszej części zawiadomienia jego autorzy wskazują, że "w powszechnej ocenie historyków spisek przeciwko Adolfowi Hitlerowi, którego uczestnikiem był von Stauffenberg, nie był działaniem o charakterze antynazistowskim, podyktowanym sprzeciwem wobec niemieckich zbrodni czy rasistowskiej ideologii ówczesnego państwa niemieckiego". Autorzy przypominają, że von Stauffenberg nigdy nie wyrzekł się publicznie ideologii nazistowskiej, nigdy też - jak podają - nie odwołał głoszonych przez siebie rasistowskich poglądów.
Zdaniem radnych PiS "propagowanie i publiczne czczenie nazisty Clausa von Stauffenberga wyczerpuje (...) znamiona przestępstwa opisywanego w art. 256 kk czyli publicznego propagowania nazizmu".
Rzecznik Muzeum Miasta Gdańska Andrzej Gierszewski w komunikacie przesłanym PAP, podkreślił, że w Muzeum Gdańska nie ma miejsca na promowanie nazizmu oraz nazistów. "Wydarzenia o takim charakterze nie miały, nie mają i nie będą mieć miejsca. Do tego zobowiązuje nas pamięć o naszych przodkach, gdańszczankach i gdańszczanach, którzy, doświadczeni przez wywołaną przez Niemców II wojnę światową, w tym mieście znaleźli swój drugi dom" - dodał Gierszewski.
"Przedstawiony przez radnych obraz uroczystości mija się z prawdą. Radni osobiście nie zjawili się na uroczystości, ale publicznie zrecenzowali ją na podstawie relacji i opinii z trzeciej ręki. Zostało to potwierdzone przez radnego Andrzeja Skibę w odpowiedzi na pytanie jednego z dziennikarzy. Podczas uroczystości nie gloryfikowano nazizmu, a sami organizatorzy dystansowali się bądź odcinali się od osoby pułkownika Stauffenberga i zamachowców. Wypowiedzi uczestników uroczystości są dostępne publicznie na profilu Konsulatu RFN w Gdańsku" - przekazał PAP Gierszewski.
Rzecznik Muzeum dodał, że "podczas uroczystości podkreślono działania Niemiecko-Polskiej Fundacji Ochrony Zabytków Kultury, która w Sztynorcie planuje stworzyć centrum dialogu i współpracy polsko-niemieckiej".
Relację z upamiętnienia 80. rocznicy zamachu w "Wilczym Szańcu" zorganizowaną w Dworze Artusa w Gdańsku zaprezentował w mediach społecznościowych Konsulat Generalny Niemiec w Gdańsku.
Podano, że główne przemówienie wygłosił były przewodniczący Niemieckiego Bundestagu i obecny Prezes Fundacji im. Konrada Adenauera, prof. Norbert Lammert. "Nawiązując do historycznych wydarzeń w 1944 roku powiedział m.in.: +Powstanie z 20 lipca 1944 jest dzisiaj symbolem przyzwoitości i odwagi cywilnej. (...) Zamachowcy nie byli oczywiście krystalicznymi demokratami. Byli ludźmi swoich czasów, powiązanymi z realiami ich społecznego pochodzenia. (...) Jednak w jakim stanie byłby wizerunek Niemiec po wojnie światowej, gdyby nie nastąpiły choćby co najmniej takie nieudane próby powstania przeciwko władzy?+" - przekazano w relacji.
Zaprezentowano również fragment wypowiedzi byłego ambasadora Polski w Berlinie Janusza Reitera, który przypomniał, że 12 lat temu, 20 lipca 2012 roku, wygłaszał w Berlinie przemówienie na centralnej uroczystości z okazji rocznicy zamachu na Hitlera. "To było przemówienie trudne dla mnie, ale wiem, że moi słuchacze też nie byli w łatwej sytuacji. Byli tam, oprócz przedstawicieli polityki, już nieliczni świadkowie historii, a także członkowie rodzin uczestników spisku. Dla nich 20 lipca jest ważną i bolesną częścią historii rodzinnej" - powiedział.
W swoim przemówieniu, według relacji z mediów społecznościowych, zaznaczył, że jest wdzięczny za to, że przyjęli oni jego słowa, czasami gorzkie, jako próbę interpretacji niemieckiego ruchu oporu związanego z zamachem 20 lipca z różnych perspektyw, w tym tej polskiej, która była w niemieckiej dyskusji praktycznie nieobecna. "Mówiłem o uczestnikach zamachu z dystansem i respektem. Z dystansem do wielu poglądów, które reprezentowali. Z respektem dla ich dramatycznego czynu, który sprawił, że przekroczyli oni własne ograniczenia" - dodał.
W dalszej części swojego wystąpienia zaznaczył, że "oficerowie z kręgu Stauffenberga nie są moimi bohaterami". "Mimo to rozumiem swoich niemieckich przyjaciół, którzy widzą w nich swoich bohaterów" - stwierdził. (PAP)
Autorzy: Piotr Mirowicz, Krzysztof Wójcik
pm/kszy/ aszw/