
Wystarczy zamienić Narwę czy Baturyn na Irpień czy Buczę i wszystko pasuje do teraźniejszości. Myślę, że moja książka może pomóc lepiej zrozumieć mentalność i kulturę rosyjską, być jak zimny prysznic - powiedziała PAP autorka książki „Cesarzowa Piotra” Kristina Sabaliauskaite.
Polska Agencja Prasowa: Dlaczego zdecydowała się pani opowiedzieć historię carycy Katarzyny I w formie wewnętrznego monologu bohaterki?
Kristina Sabaliauskaite: Muszę przyznać, że kiedy rozpoczynałam pracę na książką, nie wiedziałam, jaką będzie miała formę. Ale moment, kiedy ten pomysł przyszedł mi do głowy, traktuję jak olśnienie. Ta historia wydała mi się warta opowiedzenia w pierwszej osobie – tak jakby działa się w czasie rzeczywistym.
Nie jestem jednak pierwszą osobą, która tak właśnie opisała czyjąś historię. Wspomnę tu chociażby Marguerite Yourcenar, która w podobny sposób napisała opublikowane w 1951 roku „Pamiętniki Hadriana”. To był oczywiście inny temat i inna epoka, ale myślę, że to było całkiem udane podejście.
Jednak struktura mojej książki jest bardziej skomplikowana. Dla mnie jest to także powieść o czasie, o jego przemijaniu i subiektywnym jego odczuwaniu. Czas jest równie ważnym bohaterem tej książki, jak sama Katarzyna.
PAP: Czy poprzez swoją książkę chciała jej pani oddać sposób głos?
K.S.: Zdecydowanie. Chciałam tej kobiecie – która była właściwie niepiśmienna, wyszydzana i wymazywana z historii dynastii, a także z historii ogóle – pozwolić mówić o swoim życiu. Jej historia wydała mi się warta opowiedzenia.
Jednak nie uważam, że swoimi książkami muszę coś udowodnić, zawrzeć feministyczny manifest czy złożyć ideologiczną deklarację. Dla mnie kryterium jest to, czy dana historia jest warta opowiedzenia, czy nie.
Rozpoczynając badanie historii, którą zawrę w książce, nigdy nie wiem, dokąd ono mnie zaprowadzi. Przypomina mi to naukowe podejście, zresztą sama naukowo zajmuję się historią sztuki. Zastanawiam się zatem, co dana historia sama mi mówi i na ile jest wciąż aktualna. Uważam, że z takim podejściem odkrywam najciekawsze rzeczy.
PAP: Katarzyna wspomina swoje życie w ostatniej doby swojego życia, na łożu śmierci…
K.S.: Podobno w ostatnich chwilach mamy przed oczami nasze życie. Dlatego też uznałam, że może to być dobrym punktem wyjścia dla opowieści.
W zamyśle każdy rozdział książki przypada na jedną godzinę z ostatniej doby jej życia. Napisałam ją oryginalnie po litewsku – w Polsce ukazuje się właśnie jej polskie tłumaczenie - a pisząc ją, starałam, aby każdy rozdział liczył dwadzieścia cztery strony. Przeczytanie tego na głos trwa właśnie godzinę.
Potem dotarło do mnie, że od pierwszego spotkania Katarzyny z Piotrem I w 1703 roku do jej zgonu w 1727 minęły właśnie dwadzieścia cztery lata. Widzę w tym pewną magię i symbolikę.
PAP: Dlaczego postanowiła pani opisać właśnie Katarzynę?
K.S.: W drugiej części „Silva rerum”, która działa się w czasie wielkiej wojny północnej (1700-1721), opisywałam spotkania cara Piotra I oraz polskiego króla Augusta II Mocnego. W czasie pracy nad tym fragmentem książki trafiłam na informację, że żona cara była Litwinką.
Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego cesarzowa Rosji była Litwinką, a my nic o tym tak naprawdę nie wiemy? Dopiero zgłębiając ten temat zrozumiałam, dlaczego tak się dzieje, że była ona – jak już wspomniałam – świadomie wymazywana z historii.
Pojawiły się również różne hipotezy dotyczące jej pochodzenia, jednak wszystko wskazuje, że zanim stała się Katarzyną, była Martą Heleną Skowrońską, urodzoną w polskich Inflantach, będącymi wówczas lennem Wielkiego Księstwa Litewskiego.
PAP: Czy obecnie na Litwie litewskie korzenie Katarzyny są lepiej znane?
K.S.: Myślę, że wciąż ta historia jest mało znana. Tematem zajmowali się jednak Łotysze, ponieważ miejsce jej urodzenia znajduje się na terenie współczesnej Łotwy, a także Estończycy, ponieważ na przedmieściach Tallina znajduje się pałac Kadriorg. Budowę tej perełki osiemnastowiecznej architektury nakazał car Piotr I z myślą właśnie o swojej drugiej żonie.
PAP: Jak wyglądała pani praca nad książką? Na ile w niej miejsca na prawdę historyczną, a ile na wyobraźnię literacką?
K.S.: Ponieważ zawodowo zajmuję się nauką, najbardziej fascynowały mnie autentyczne źródła z epoki, pozbawione wszystkich późniejszych romantycznych legend. Myślę, że czasami rzeczywistość jest dużo bardziej zaskakująca niż wyobraźnia czy fantazja.
PAP: Na jakich zatem źródłach historycznych się pani opierała? Czy trudno było do nich dotrzeć?
K.S.: Kiedy książka się ukazała, niektórzy z lekkim szyderstwem w głosie pytali się, na jakich mogłam się oprzeć źródłach, czy pojechałam do Moskwy i Petersburga i czy ktoś mnie w ogóle wpuścił do rosyjskich archiwów. Ale tak mogą mówić tylko i wyłącznie dyletanci. A to dlatego, że mnóstwo źródeł dotyczących Piotra I od końca XIX wieku zostało opublikowanych.
Opublikowane zostało całe archiwum samego cara, diariusz dworu Aleksandra Mienszykowa, a także mnóstwo świadectw duńskich, francuskich i saskich posłów. Są także bardzo ciekawe pamiętniki szkockich oficerów, którzy służyli w armii Piotra I. Mamy więc bardzo wiele źródeł, które pozwalają odtworzyć dokładną panoramę.
PAP: A czy odtworzenie ostatniej doby życia Katarzyny było trudne?
K.S.: Oczywiście, w źródłach historycznych mamy różne wersje okoliczności jej zgonu, co dawało mi dużo do myślenia. Jednak wbrew pozorom dość dużo wiemy o ostatnich godzinach jej życia, ponieważ dwór cesarski i dwór Mienszykowa prowadziły dokładną dokumentację tego, co się wówczas działo.
Nie chciałabym zdradzać zbyt wiele fabuły, ale bardzo duże wrażenie zrobiło na mnie to, że nawet w ostatnich godzinach życia Katarzyna próbowała ocalić życie szwagra Mienszykowa, czyli Antonia de Vieiry.
PAP: Jaka zatem pani zdaniem była Katarzyna?
K.S.: To była kobieta z bardzo dużą inteligencją emocjonalną. Może to wynikało z tego, że była sierotą i od wczesnego dzieciństwa nauczyła się wszystkim dogadzać. Była także jak kameleon. Bardzo dobrze odczytywała reakcje, charakter i mentalność innych ludzi i dostosowywała się do tego, aby osiągnąć zamierzony cel. Wbrew pozorom miała także kręgosłup moralny, przynajmniej na początku. Nie bała się przeciwstawić Piotrowi i powiedzieć mu, że nie postępuje właściwie.
Okazała się szalenie ciekawą osobą. I nie tylko dlatego, że była właśnie towarzyszką życia Piotra I, którego znała cała Europa, ale również dlatego, że bez niej Petersburg i dwór cesarski nie byłby taki, jaki był.
PAP: A polubiła pani swoją bohaterkę?
K.S.: Na pewno ją zrozumiałam. Bo muszę powiedzieć, że Katarzyna miała nieoczywistą wewnętrzną logikę.
Jednak tak naprawdę polubiłam inną, drugoplanową postać. To z nią – a nie z carycą – mam więcej wspólnych cech. Nie chciałabym teraz jednak zdradzić o kim mówię, ponieważ to bohaterka, która też pojawia się w drugim tomie „Cesarzowej Piotra”.
PAP: Wspomniała pani o drugim tomie książki, powieść „Silva rerum” liczyła cztery tomy. Lubi pani właśnie duże formy?
K.S.: Tak, ale to nie jest tak, że z góry zakładam, że moja książka będzie liczyła tyle a tyle stron. Po prostu zgłębiam historię i to ona tak naprawdę decyduje, jak duża książka z niej powstanie.
Staram się jednak nie pisać więcej niż to jest konieczne. Czasami widzę, jak pisarze twórzący powieść historyczną zaczynają tonąć w detalach, które wydają się im bardzo ciekawe, ale tak naprawdę są zbędne dla fabuły. Bardzo świadomie tego staram się uniknąć. Dla mnie dużym komplementem była wypowiedź jednego z francuskich krytyków, który powiedział, że w „Cesarzowej Piotra” nie ma zbędnych zdań. Jeśli drążę jakiś detal, to właśnie dlatego, że on jest niezbędny dla całej fabuły.
PAP: Z pani książek wyłania się zawsze niejednolity świat, w którym jest wiele religii, kultur i języków…
K.S.: Jednolity kraj jest wynalazkiem XIX-wiecznego romantyzmu, kiedy to zaczęto myśleć o jednolitej narodowości i tożsamości językowej. Jest to typowe szczególnie dla Litwy, ponieważ późna tożsamość odrodzenia litewskiego w końcu XIX w. opierała się przede wszystkim na tożsamości językowej. A przez stulecia świat w tamtym kraju był faktycznie skomplikowany – wielonarodowy, wielowyznaniowy, wielojęzykowy.
PAP: Jak dzisiaj, w sytuacji wojny w Ukrainie, opowiedzieć taką historię? Czy nie obawia się pani, że książka o carycy Katarzynie pozwoli na ponowne wejście do głównego obiegu imperialnej Rosji?
K.S: Nie sądzę, że moja książka jest wprowadzeniem rosyjskiej kultury na europejskie salony. Napisałam ją w 2019 roku, czyli już po aneksji Krymu. Bardzo dużo o tym myślałam i uznałam, że moja książka pokaże także zderzenie dwóch kultur – naszej, europejskiej, zachodniej i wschodniej, rosyjskiej.
Mam poczucie, że dużo myślimy o Rosji, ale jej tak naprawdę nie rozumiemy. Jej kultura jest symulakrum. Jest zakorzeniona w świadomości Europy jako stereotyp, skorupa czy powłoka. Wszyscy mówią o Dostojewskim, ale kto tak naprawdę go dogłębnie czytał? Pisząc, Dostojewski zawsze był adwokatem złodziei, uważał, że człowiek nie ma wolnej woli, nie jest niczemu winny, zawsze jest jakimś pasywnym narzędziem. Czy to są nasze, zachodnie wartości?
Po wybuchu wojny w lutym 2022 roku okazało się, że niektóre z moich akapitów były niestety prorocze. Bo wystarczy zamienić Narwę czy Baturyn na Irpień czy Buczę i wszystko pasuje do teraźniejszości. Myślę, że moja książka może wręcz pomóc lepiej zrozumieć mentalność i kulturę rosyjską, być jak zimny prysznic.
PAP: Czy caryca Katarzyna jest postacią, która ułatwia nam to zrozumienie?
K.S.: Tak, właśnie dlatego, że była z zewnątrz. Urodziła się w niedużym miasteczku w Inflantach, potem mieszkała w Marienburgu, który kulturowo miał charakter szwedzko-niemiecki. Ponadto przebywała w domu wykształconego, luterańskiego niemieckiego pastora.
Dzieciństwo i młodość spędziła jako jednoznaczny człowiek Zachodu. W źródłach znalazłam informację, że mówiła nieprawdopodobnie dobrą niemczyzną, wyniesioną z domu pastora-intelektualisty. To dawało ciekawy punkt wyjścia do wejścia w rosyjską kulturę.
PAP: Powiedziała pani, że niektóre nazwy miejscowości znanych z historii możemy zamienić na Buczę i Irpień. Na ile zatem powieść historyczna opowiada także o naszej współczesności?
K.S.: Zawsze mówię, że każda powieść historyczna opowiada o naszej współczesności. Każdy poważniejszy autor, który bierze się za powieść historyczną, w przeszłości szuka odpowiedzi dotyczących teraźniejszości. Inaczej jest to dramat kostiumowy, romansidło.
W historii możemy szukać odpowiedzi na pytania, czy Rosja się zmieniła, czy między Wschodem a Zachodem są jednak jakieś kulturowe podobieństwa.
Powiedziałam, że moja książka jest nie tylko o Katarzynie, ale także o czasie. I właśnie kwestia czasu jest bardzo ważna dla zrozumienia, dlaczego Rosja dziś jest taka, a nie inna. W kulturze zachodniej czas jest linearny, w naszej świadomości przeszłość to przeszłość. Ale w kulturze rosyjskiej, a także prawosławnej, czas jest rozumiany jako powtarzający się cykl. To dlatego Putin patrzy ciągle wstecz, mówi o odbudowaniu imperium. Nie patrzy w przyszłość, ale podejmuje kolejną, cykliczną próbę odtworzenia czegoś, co już nie istnieje.
PAP: Czy coś w trakcie pracy nad książką panią zaskoczyło?
K.S.: Przede wszystkim brutalność stosunków na dworze. Uderzyło mnie również to, jak bardzo członkowie dworu byli prostaccy. Można to wyraźnie zobaczyć, kiedy czyta się chociażby protokół sądowy, gdzie są dokładnie zapisane ich słowa. Uderzyły mnie słowa damy z bardzo wysoką pozycją na dworze, która mówiła jak dziewka uliczna.
W czasie badań miałam także bardzo wzruszające, wręcz metafizyczne, momenty, kiedy odkrywałam sytuacje z życia Katarzyny, które dawały dużo do myślenia o ludzkiej naturze. O tym, jak Katarzyna przeżywała daną sytuację, jak ją odczuwała.
PAP: Czy jeszcze czegoś nie wiemy o Katarzynie?
K.S.: Oczywiście. Jak każdy naukowiec i historyk, znam granice swojego poznania. Zawsze trzeba mieć z tyłu głowy to, że w każdej chwili może pojawić się źródło historyczne, które może całą naszą wiedzę o danej postaci wywrócić do góry nogami.
Na przykład listy pomiędzy Piotrem a Katarzyną. Nie wszystkie zostały dotąd opublikowane, ponieważ niektóre z nich są naprawdę bardzo erotyczne i pikantne. O ile ja wiem, one jeszcze nie ujrzały światła dziennego, są chronione w rosyjskich archiwach.
PAP: Czy myśli już pani o kolejnych bohaterach bądź bohaterkach swoich książek?
K.S.: Muszę się przyznać, że jestem bardzo przesądna. Nigdy wcześniej nie mówię więc o tym, o czym chciałabym kiedyś napisać. Bo zazwyczaj kiedy człowiek czymś pochwali się albo coś ogłosi, to jest duże prawdopodobieństwo, że po prostu nic z tego nie będzie.
Rozmawiała Anna Kruszyńska
Pierwszy tom książki „Cesarzowa Piotra” w przekładzie Elizy Deszczyńskiej ukazał się w Wydawnictwie Literackim.
Kristina Sabaliauskaite - doktor historii sztuki, pisarka. Autorka m.in. bestsellerowego czterotomowego cyklu powieściowego „Silva rerum” (58 wydań, trzecie miejsce na liście 100 Litewskich Książek Stulecia) oraz dylogii „Cesarzowa Piotra”, która stała się najlepiej sprzedającą się na Litwie powieścią wszech czasów i odniosła wielki sukces także za granicą. Doktor honoris causa Akademii Sztuk Pięknych w Wilnie, finalistka Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus, laureatka Nagrody im. Liudasa Dovydenasa, Nagrody św. Krzysztofa oraz Nagrody Obojga Narodów. (PAP)
akr/ dki/