8 października 1982 r. Sejm przyjął ustawę o związkach zawodowych, która oznaczała formalną delegalizację NSZZ "S". Decyzja ta wywołała falę gwałtownych protestów zwłaszcza w Gdańsku i Nowej Hucie, gdzie zginął od kuli funkcjonariusza SB młody robotnik Bogdan Włosik.
8 października 1982 r. Sejm PRL, przy 12 głosach przeciw i 10 wstrzymujących się, przyjął nową ustawę o związkach zawodowych i organizacjach rolników. Jej istotą była likwidacja wszystkich central związkowych działających przed 13 grudnia 1981 r., w tym oczywiście NSZZ "Solidarność". W ich miejsce po 31 grudnia 1982 r. miały powstać nowe związki zawodowe, na razie jedynie na szczeblu zakładowym. Uchwalona ustawa dopuszczała tworzenie ponadzakładowych struktur związkowych dopiero po 31 grudnia 1983 r.
Dzień po przyjęciu przez Sejm ustawy o związkach zawodowych Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ "Solidarność" wydała przygotowane wcześniej oświadczenie, w którym odmawiała uznania decyzji delegalizującej "Solidarność" i wzywała do czterogodzinnego strajku w dniu 10 listopada.
TKK apelując o bojkot reżimowych związków zawodowych stwierdzała w wydanym oświadczeniu, iż: "Nieprzystąpienie do nich będzie formą ogólnonarodowego referendum, w którym społeczeństwo polskie wypowie się przeciw polityce represji, przeciw zniewoleniu narodu, przeciw postępującej nędzy społeczeństwa, przeciw 37 latom katastrofalnej polityki społecznej i gospodarczej. Łamanie solidarnego bojkotu jest zdradą ideałów niezależnego ruchu związkowego. Będzie to pierwsze w dziejach PRL referendum, którego rządzący nie będą w stanie sfałszować".
Decyzja o rozwiązaniu "Solidarności" wywołała falę protestów społecznych, które miały jednak dość ograniczony zasięg terytorialny i nie były ze sobą skoordynowane. Zdaniem prof. Andrzeja Paczkowskiego, "Cała seria wydarzeń związanych z delegalizacją związku wykazała, że konstrukcja centralnej władzy podziemnej +Solidarności+ jest wprawdzie zgodna z tradycją związku, który zawsze był czymś w rodzaju federacji regionów, ale staje się dysfunkcjonalna wówczas, gdy decyzje należy podejmować w trybie nagłym".
Prof. A. Paczkowski oceniając społeczne protesty związane z delegalizacją "Solidarności" pisał: "Mimo brawury i determinacji wielu tysięcy ludzi, którzy podjęli protest i twardo walczyli z milicją, protesty z 11-15 października należało uznać za porażkę. Był to, jak oceniał później Bogdan Lis (współorganizator TKK), +moment zwrotny+, bowiem +wyszło na jaw, że jeśli władza uderza szybko i zdecydowanie, nie jesteśmy w stanie ani kontratakować, ani nawet zasłonić się przed ciosem. Nasz model oporu - konkludował - nie przetrwał chwili próby+".
Do zdecydowanych wystąpień i protestów doszło w Gdańsku, kolebce "Solidarności". Robotnicy ze Stoczni Gdańskiej jako jedyni podjęli regularny strajk, który załamał się jednak 13 października po ogłoszeniu przez Komitet Obrony Kraju militaryzacji stoczni i po wejściu na jej teren silnych oddziałów ZOMO. W trakcie strajku przez dwa kolejne dni odbywały się w Gdańsku manifestacje, podczas których dochodziło do gwałtownych starć z oddziałami ZOMO. W ich wyniku wiele osób zostało rannych i poturbowanych. Milicja nie używała jednak broni palnej. Aresztowano ok. 270 osób. Za udział w protestach zwolniono z pracy ok. 200 stoczniowców.
Do potężnej manifestacji protestacyjnej doszło również 13 października w Nowej Hucie, gdzie kilkutysięczny tłum starł się z oddziałami ZOMO wokół pomnika Lenina. W czasie demonstracji jeden z ubranych po cywilnemu funkcjonariuszy SB zastrzelił dwudziestoletniego robotnika Bogdana Włosika. To tragiczne zdarzenie stało się powodem kolejnych manifestacji organizowanych w Nowej Hucie w ciągu następnych dwóch dni, podczas których ponownie dochodziło do starć z milicją. W czasie trzydniowych demonstracji w Nowej Hucie zatrzymano ok. 350 osób.
Do dużej manifestacji członków i sympatyków "Solidarności" doszło również 13 października we Wrocławiu, gdzie zamieszki objęły obszar Starego Miasta i trwały do późnej nocy.
Według danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zapewne zaniżonych, do strajków wywołanych delegalizacją "Solidarności" doszło w 27 zakładach na terenie 10 województw. Uczestniczyć w nich miało ok. 16 tys. osób. MSW informowało również, iż w czasie tłumienia demonstracji zatrzymano w sumie ok. 1300 osób, a ok. 80 internowano.
Prof. Andrzej Paczkowski oceniając społeczne protesty związane z delegalizacją "Solidarności" przez władze komunistyczne pisał: "Mimo brawury i determinacji wielu tysięcy ludzi, którzy podjęli protest i twardo walczyli z milicją, protesty z 11-15 października należało uznać za porażkę. Był to, jak oceniał później Bogdan Lis (współorganizator TKK), +moment zwrotny+, bowiem +wyszło na jaw, że jeśli władza uderza szybko i zdecydowanie, nie jesteśmy w stanie ani kontratakować, ani nawet zasłonić się przed ciosem. Nasz model oporu - konkludował - nie przetrwał chwili próby+".
Delegalizacja "Solidarności" wywołała również liczne protesty za granicą. Prezydent USA Ronald Reagan już 9 października zapowiedział, że odpowiedzią władz amerykańskich na nią będzie pozbawienie PRL klauzuli najwyższego uprzywilejowania w handlu ze Stanami Zjednoczonymi.(PAP)
mjs/ ls/