Mord w Piaśnicy jest wyjątkowy, bo była to pierwsza w czasie II wojny światowej zbrodnia, w której zamordowano osoby cywilne – powiedziała PAP dr Monika Tomkiewicz, historyk z gdańskiego oddziału IPN, który bada sprawę tej zbrodni.
PAP: W jaki sposób dokonywano selekcji mieszkańców Pomorza, którzy mieli zostać straceni w Piaśnicy?
Dr Monika Tomkiewicz: Już wiele lat przed wybuchem II wojny światowej na terenie Pomorza Gdańskiego tutejsze służby, głównie niemiecki wywiad oraz policja gdańska, prowadziły weryfikację miejscowej polskiej ludności. Wówczas zaczęły powstawać listy proskrypcyjne, na których zapisywano nazwiska osób nie sprzyjających niemieckiej władzy. Na podstawie tych list już 1 września 1939 roku na terenie Trójmiasta i okolic rozpoczęły się aresztowania, które trwały wiele tygodni; aresztowano 1,5 tysiąca osób.
Kolejna akcja nazwana akcją „Saeuberung”, czyli akcją oczyszczania, miała miejsce między 14 a 30 września 1939 r. Zatrzymano wówczas około 20 tysięcy osób, głównie mężczyzn w wieku od kilkunastu do 70 lat. Przetrzymywano ich w więzieniach, kościołach, halach fabrycznych, koszarach itp. Z tej grupy ostatecznie aresztowano około 2,5 tysiąca osób. Część osób zatrzymanych w obu wspomnianych akcjach zamordowano w Piaśnicy.
Z kolei w październiku przeprowadzono akcję Intelligenzaktion, w ramach której wyłoniono księży, urzędników, działaczy społecznych i politycznych, którzy zostali przewiezieni najpierw do więzienia w Gdańsku, a następnie – 10 listopada – do Wejherowa, po czym – następnego dnia zostali rozstrzelani w Piaśnicy. 11 listopada nie był oczywiście przypadkową datą. Była to jedna z największych egzekucji w Piaśnicy, w przypadku której udało się ustalić nazwiska wielu zamordowanych osób.
Monika Tomkiewicz: Niemcom chodziło o wyeliminowanie osób, które mogłyby stać się inicjatorami walki z okupantem. Niemiecki plan zakładał działania, które zmierzały do tego, by państwo polskie nigdy już się nie odrodziło.
PAP: Jaki był klucz w doborze osób, które stracono w Piaśnicy?
Dr Monika Tomkiewicz: Niemcom chodziło o wyeliminowanie osób, które mogłyby stać się inicjatorami walki z okupantem. Niemiecki plan zakładał działania, które zmierzały do tego, by państwo polskie nigdy już się nie odrodziło.
PAP: W Piaśnicy zginęła jednak nie tylko polska inteligencja.
Dr Monika Tomkiewicz: Z dotychczasowych ustaleń wynika, że zginęło tam także około 1400 pacjentów kilku szpitali psychiatrycznych z Pomorza, także z Meklemburgii, Pomorza Zachodniego. Czasem likwidowano cały zakład: np. placówka w Lęborku została zlikwidowana, bo w jej siedzibie miały powstać koszary lub inny obiekt wojskowy. Z relacji ówczesnego dyrektora tego szpitala, na którą natrafiłam, wynika, że chorzy byli przewożeni do Wejherowa pociągami osobowymi, towarzyszył im personel medyczny. Przed egzekucją aplikowano im zastrzyki ze środkami uspokajającymi.
PAP: W publikacjach dotyczących Piaśnicy można wyczytać, że ofiarami tego mordu padli także Polacy mieszkający na terenie Rzeszy oraz być może Czesi.
Dr Monika Tomkiewicz: Temat zbrodni na Czechach nie został jeszcze rozpoznany w ramach badań IPN. Natomiast, jak dotąd, mimo dosyć szeroko zakrojonych poszukiwań, w żadnym z archiwów polskich i niemieckich nie trafiłam na potwierdzenie informacji o tym, że w Piaśnicy zginęła niemiecka Polonia. Jednak badania nie zostały jeszcze zakończone.
PAP: Skąd wybór Piaśnicy, jako miejsca zbrodni?
Dr Monika Tomkiewicz: Miejsca takie wybierano na podstawie specjalnych wytycznych. Musiały się one znajdować w większej odległości od dużych skupisk ludzkich, aby nikt nie słyszał odgłosów strzałów - najlepiej w lesie. Jednak zarazem musiały być to miejsca dogodne dla transportu, tak by duża liczba ludzi dowieziona koleją mogła – ciężarówkami, czy nawet pieszo - zostać przetransportowana na miejsce mordu. W przypadku lasów piaśnickich wyboru tego akurat miejsca dokonał m.in. dowódca specjalnej jednostki SS Wachsturmbann „Eimann” - Kurt Eimann.
Monika Tomkiewicz: W Ponarach w latach 1941-44 w niemal identycznych okolicznościach z rąk Niemców zginęło około 100 tysięcy osób. Sprawcy, mechanizmy działania, sposób zacierania śladów, późniejsze problemy z ustaleniem dokładnej liczby ofiar i dotarciem do dokumentów – to wszystko jest identyczne w przypadku obu mordów.
PAP: Kto wykonywał egzekucje w Piaśnicy?
Dr Monika Tomkiewicz: Na początku, bardzo krótko, rolę tą spełniali SS-mani z Gdańska. Zachowały się ich listy i pisma, w których skarżyli się jak trudna, obciążająca psychicznie, jest ta "praca". Nie chcieli jej wykonywać. Zapadła decyzja o stworzeniu specjalnego komanda SS złożonego z ochotników, którym kierował m.in. Kurt Eimann. Pluton egzekucyjny składał się z 40-60 osób.
PAP: Piaśnica jest często nazywana „pomorskim Katyniem”. Czy to trafne określenie?
Dr Monika Tomkiewicz: Ja znajduję o wiele ściślejszą analogię ze zbrodnią w Ponarach, gdzie – choć nieco później, bo w latach 1941-44 - w niemal identycznych okolicznościach z rąk Niemców zginęło około 100 tysięcy osób. Sprawcy, mechanizmy działania, sposób zacierania śladów, późniejsze problemy z ustaleniem dokładnej liczby ofiar i dotarciem do dokumentów – to wszystko jest identyczne w przypadku obu mordów.
Piaśnica jest jednak wyjątkowa, bo była to pierwsza w czasie II wojny światowej tego typu zbrodnia, w czasie której zamordowano osoby cywilne.
Rozmawiała Anna Kisicka (PAP)
aks/ ls/